Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zieliński: Zadra do końca życia

/Głos Wielkopolski
- Na taki mecz jak z Manchesterem City czeka się całe życie, a mi to zabrano. I o to mam pretensje, i pewnie będę miał zadrę w sercu do końca życia - mówi Jacek Zieliński, były trener Lecha. Czytaj wyznania szkoleniowca!

Wygląda na to, że niedługo Pan będzie bezrobotny?
Chyba pan wie coś więcej niż ja.

Czytam i słyszę, że Jacek Zieliński jest już praktycznie nowym szkoleniowcem warszawskiej Polonii...
Ja też czytam i słyszę, ale na tym kończy się cała sprawa. Zapewniam pana, że nikt nie prowadzi ze mną rozmów w kwestii zatrudnienia w Polonii, ja też z nikim na ten temat nie rozmawiałem. Powiem panu więcej. Przynajmniej do końca grudnia postanowiłem odpocząć od futbolu. Ten czas spędzę z rodziną w Tarnobrzegu, czyli żoną i rodzicami, bo synowie są już dorośli i samodzielni. Jeden pracuje w Warszawie, a drugi w Krakowie.

Czyli jutro podczas meczu Lecha z Polonią na Bułgarskiej nie dojdzie do trenerskiego pojedynku Bakero - Zieliński?
Na pewno nie. Powtarzam jeszcze raz. Na razie chcę być z daleka od piłki. Do Poznania nie wybieram się nawet prywatnie. Obejrzę środowy mecz w telewizji. A ponadto, jakim to człowiekiem trzeba byłoby być, aby przyjąć pracę u rywala przed bezpośrednim spotkaniem? Trzeba mieć honor i godność. Nie można sobie, ot tak z dnia na dzień, przejść na drugą stronę barykady. Mam za duży szacunek dla Lecha, a także dla siebie, by w ogóle rozważać to, o czym teraz rozpisują się pańscy koledzy. Te półtora roku spędzone w Poznaniu to dla mnie bardzo ważny czas, tutaj odniosłem swoje największe sukcesy. I co? Z dnia na dzień miałbym o tym wszystkim zapomnieć? To już nie jest ważne to, co inni sobie by o mnie pomyśleli. Przede wszystkim ja chcę mieć czyste sumienie, i zapewniam pana, że będę je miał.

Po zwolnieniu Pana z Lecha pojawiły się głosy, że szefowie Kolejorza rozstali się z Panem nieelegancko, mówiąc delikatnie. Ma Pan żal do prezesów z Bułgarskiej?
Jestem już zbyt długo trenerem, by rozczulać się nad zwolnieniem. Nie jestem przecież pierwszy, ani ostatni. Ale mam żal przede wszystkim za okoliczności i czas zwolnienia. Nie muszę się wstydzić tego, co zrobiłem w Poznaniu. A tu nagle, na dzień przed meczem z Manchesterem City, dowiaduję się, że mnie nie ma, że to spotkanie z ławki trenerskiej poprowadzi ktoś inny. Na taki mecz czeka się całe życie, a mi to zabrano. I o to mam pretensje, i pewnie będę miał zadrę w sercu do końca życia.

Jakie było więc rozstanie z Lechem, z prezesami Lecha?
Poza tym wszystkim o czym mówiłem, bardzo przyzwoite. Zostałem zaproszony na dobrą kolację, powiedzieliśmy sobie o wszystkich plusach i minusach naszej współpracy. Na koniec otrzymałem bardzo markowy zegarek z dedykacją.

Wróćmy jeszcze na chwilę do meczu z Manchesterem City? Spróbujmy pogdybać. Czy Lech wygrałby z Anglikami, gdyby to Pan prowadził drużynę?
Pewnie tak. Zaangażowanie zawodników było ogromne, takie jak wcześniej w spotkaniach z Juventusem, Salzburgiem, czy nawet przegranym pojedynku w Manchesterze. Czy moja obecność na ławce osłabiłaby to zaangażowanie, grę z ogromnym sercem i poświęceniem? Na pewno nie.

Pan został zwolniony dzień przed meczem, a w dniu starcia z Manchesterem City rozwiązano w Lechu kontrakt z Arturem Wichniarkiem. Czy był Pan tym zaskoczony?
Nie. Kiedy Artur przychodził do Poznania długo rozmawialiśmy na temat jego roli w zespole. Powiedzieliśmy sobie wtedy szczerze, że jeśli strony nie będą zadowolone ze współpracy, to się po prostu rozstaniemy. I tak się stało. Przyznam, że po grze Wichniarka w Lechu spodziewałem się znacznie więcej. Myślę, że i Artur był przekonany, że wszystko ułoży się inaczej.

Ponoć Wichniarek psuł atmosferę w zespole, ponoć była też tak zwana grupa Wichniarka, do której należeli między innymi Krzysztof Kotorowski i Jakub Wilk.
O żadnej grupie nic nie wiem. Oczywiście zawsze są w drużynie zawodnicy, którzy narzekają, a wynika to głównie z tego, że grają mniej niż inni. Ale nie przesadzajmy. Taka jest kolej rzeczy. Moim zdaniem nie było problemów, nie było tak, że nie było nam po drodze.

Ale Wilk przez jakiś czas nie mieścił się w składzie. To była jakaś kara?
Nic z tych rzeczy. Kuba był po prostu w słabej formie i dlatego nie łapał się do meczowego składu. Nie ma innych podtekstów.

Pana w Lechu nie ma, ale na Bułgarskiej dalej pracują wszyscy pańscy asystenci. Nie ma Pan do nich żalu, nie uważa Pan, że zachowali się nielojalnie?
Oczywiście, że nie. Rozmawiałem z nimi na ten temat. Chciałem, żeby dalej pracowali w Lechu, nie ma się co unosić ambicją. A przede wszystkim są to fachowcy bardzo wysokiej klasy i na pewno dla Lecha zrobią jeszcze dużo dobrego.

Czy trzeba już przygotowywać się na czarny scenariusz, który zakłada degradację Lecha?
To za dobry zespół, by martwił się spadkiem. Jestem przekonany, że Lech będzie gonił czołówkę. Lech jest teraz w takiej sytuacji, w jakiej nie był od dawna żaden polski zespół - gra przecież na trzech frontach. Ale to już jest teraz problem Bakero, a nie Zielińskiego. Proszę mi wierzyć, że wszystko odbywa się w głowach piłkarzy. Proszę porównać mecze z Manchesterem City i Ruchem Chorzów. W czwartek grali rewelacyjnie, a w niedzielę fatalnie. Oczywiście na pewno odczuwali zmęczenie, ale przede wszystkim w Chorzowie zabrakło "sprężarki", która była tak widoczna w czwartkowym spotkaniu oraz w tych wcześniejszych w Lidze Europejskiej.

Jak Pan będzie wspominał Poznań?
Mimo wszystko jak najlepiej. Dziękuję wszystkim za wspaniałe chwile. Chcę podziękować moim wszystkim współpracownikom, a przede wszystkim fanom Lecha. To kibicowska elita w Polsce i Europie.

Rozmawiał Marek Lubawiński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24