Zwolnić Smudę? Sprawdź argumenty za i przeciw!

Hubert Zdankiewicz
Franciszek Smuda na razie z polska kadrą cudów nie dokonał
Franciszek Smuda na razie z polska kadrą cudów nie dokonał ekstraklasa.net
Gdy przed wtorkowym meczem z Grecją spiker na stadionie w Pireusie przedstawiał naszą reprezentację, przy nazwisku Smuda rozległy się gwizdy polskich kibiców. Czegoś takiego jeszcze za kadencji tego selekcjonera nie było. Przeciwnie - do tej pory uchodził za ulubieńca tłumów.

Reprezentacja Polski - mecze towarzyskie, wyniki, powołania, polska kadra na Euro 2012

Gwizdy to najlepszy dowód, że coraz więcej ludzi ma Smudy po prostu dość. - W związku powszechna jest opinia, że powierzenie mu kadry było błędem. Mimo to do Euro 2012 raczej pracy nie straci, bo nadal popiera go prezes Grzegorz Lato - zdradził nam kilka dni temu jeden z działaczy PZPN, i to w zasadzie zamyka temat. Naszym zdaniem podrzucony po meczu z Litwą pomysł Dariusza Dziekanowskiego, by zwolnić Smudę, wart jest jednak rozważenia. Oto nasze argumenty za i przeciw.

Kto jak nie Smuda?

Zacznijmy od tych przeciw. Pierwszy to czas. Do Euro 2012 zostało niewiele ponad rok i zmiana selekcjonera byłaby ryzykowna. Tym bardziej, że (tu mamy drugi argument) potencjalnych następców jakoś nie widać. Z ludzi, których Smuda pokonał w 2009 r. w wyścigu po to stanowisko, na trenerskiej giełdzie liczy się już tylko Maciej Skorża, ale nawet jego notowania nie są już tak wysokie jak wówczas.

Pomysł zatrudnienia Pawła Janasa albo Henryka Kasperczaka trzeba by w świetle ich ostatnich dokonań uznać za ryzykowny, a Stefana Majewskiego eliminują problemy zdrowotne (przeszedł niedawno udar mózgu). W ekstraklasie też nie widać za bardzo innych kandydatów. Jan Urban? Czesław Michniewicz? Rafał Ulatowski? Ryszard Tarasiewicz? Jeszcze nie teraz.

Najlepszym pomysłem byłby chyba Piotr Nowak, ale on jakoś nie pasuje działaczom PZPN. Można również założyć, że po przygodzie z Leo Beenhakkerem Lato i spółka nie zaakceptują trenera z zagranicy. Zresztą tu nazwiska ludzi aplikujących w 2009 r. do tej funkcji też nie powalają: Javier Clemente, Javier Aguirre czy nawet Avram Grant, to nie José Mourinho ani Guus Hiddink.

Tu pojawia się trzeci argument: można się zastanowić, czy z takimi piłkarzami jakikolwiek trener byłby w stanie osiągnąć lepsze wyniki. Lewandowski, Błaszczykowski i Obraniak to jednak nie Xavi, Mata i Villa. Hiszpanom boisko w Kownie jakoś nie przeszkadzało.

Niemcy też lamentowali

Poza tym (czwarty argument) gra reprezentacji Smudy chwilami naprawdę może się podobać. Oczywiście nie w dwóch ostatnich meczach (choć biało-czerwoni nie wypadli wcale aż tak źle, jak to sugerowała część mediów), bo porażka i bezbramkowy remis w starciu z rezerwami Litwy i Grecji chluby nam nie przynoszą. I uściślijmy - podoba nam się gra w ofensywie, bo pod własną bramką od dawna nie wygląda to różowo. Nawet gdy wygrywamy z WKŚ.

Wyniki kadry nie powalają - to fakt. Przypomnijmy sobie jednak (piąty argument) lamenty niemieckiej prasy przed mistrzostwami świata w 2006 r. "Mamma mia, ale jesteśmy słabi" - grzmiał "Bild" po porażce 1:4 z Włochami na kilka miesięcy przed mundialem, a eksperci apelowali o zwolnienie trenera Jürgena Klinsmanna. Wszyscy pamiętamy, co było potem.

Na koniec ostatni argument za. Wielu ludzi wytyka Smudzie, że luki w składzie usiłuje łatać za pomocą naturalizacji, i słusznie. My też mamy mieszane uczucia na myśl o tym, że koszulkę z białym orłem założy Manuel Arboleda, a już biegają w niej piłkarze ledwo dukający po polsku. Trzeba jednak pochwalić selekcjonera za wytrwałość. Kto wie, co by było, gdyby z taką samą determinacją pracowali ludzie próbujący nakłonić przed laty do gry w reprezentacji Polski Miroslava Klose i Lukasa Podolskiego (w drugim przypadku brakowało ponoć naprawdę niewiele).

Kabaret nie kadra

I tyle głaskania. Czas na argumenty za zwolnieniem. Pierwszy i chyba najważniejszy to brak autorytetu u piłkarzy. Widać to najlepiej po liczbie skandali obyczajowych w trakcie zgrupowań kadry. Najpierw był alkohol (dwa razy), teraz afera z paniami lekkich obyczajów. - Za Leo bywało różnie, ale to, co dzieje się w obecnej kadrze, to jakiś kabaret - powiedział nam niedawno jeden z reprezentantów. Prosił, by nie ujawniać jego nazwiska, bo nie chce podzielić losu Artura Boruca, Michała Żewłakowa i Patryka Małeckiego.

Ci trzej to kolejny argument na nie. Polska to nie Hiszpania czy Holandia. Absolutnie nie możemy sobie pozwolić na to, by rezygnować z jakiegoś piłkarza tylko dlatego, że selekcjoner go nie lubi. Zwłaszcza takiego, co do którego możemy być pewni, że podczas Euro 2012 nie będzie miał - cytując nieocenionego Wojciecha Łazarka - brązowych getrów z tyłu już w tunelu prowadzącym na boisko. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że w kadrze na Euro żadnego z nich nie będzie. Nawet Małeckiego, bo nieprawdą jest, że on i Smuda "spotkali się na kawie i wszystko sobie wyjaśnili".

Kawy jednak nie było

Tak przynajmniej twierdzi piłkarz w wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej". Przy okazji nie ukrywa, że on i Smuda za sobą nie przepadają. Dodaje jednak, że to nie powinno rzutować na ich relacje zawodowe.
Rację ma Radosław Gilewicz, który wielokrotnie podkreślał, że selekcjoner powinien być również dobrym psychologiem (za wzór stawia zawsze Joachima Löwa). Smuda nim nie jest.

W ogóle nie jest ostatnio sobą (trzeci argument). Co chwila puszczają mu nerwy, wszędzie szuka wrogów. Sprawia wrażenie, jakby zdawał sobie sprawę, że zadanie po prostu go przerosło i za wszelką cenę próbował utrzymać się na stanowisku do Euro 2012. Zaskakuje łatwość, z jaką daje sobie narzucać pewne kwestie, jak dobór współpracowników i sparingpartnerów.

Stąd też być może nagła zmiana zdania w sprawie naturalizacji. Gdy latem ubiegłego roku usłyszeliśmy, że wcześniej nie zdawał sobie sprawy, jak trudno jest znaleźć w Polsce dobrych piłkarzy, to szczęki nam opadły. Tak mógłby powiedzieć trener, który dopiero co przyjechał do naszego kraju, a nie taki, który pracuje w nim od kilkunastu lat. Tym bardziej że ten sam trener zapewniał ledwie rok wcześniej, że żadnych naturalizacji nie będzie, bo nie są potrzebne.

Futbol na tak?

Kolejna kwestia to gra naszej kadry. Podaliśmy to co prawda jako argument na plus, ale nie ma tu sprzeczności. Słowa Smudy po meczu z Grecją, że na takim boisku jak w Pireusie "Litwini dostaliby od nas piątkę", świadczą o tym, że nadal nie potrafi zrozumieć prostej zasady. Zespoły o takim potencjale jak nasz powinny dopasowywać taktykę do okoliczności, a nie zawsze grać swoje. Czym może skończyć się "futbol na tak" w starciu z rywalem pokroju Hiszpanii, przekonaliśmy się w ubiegłym roku. W Kownie przekonaliśmy się za to, jak kończą się takie próby na kartoflisku. Gdzie lepszą taktyką byłaby nielubiana przez Smudę "dzida i do przodu" (tak zagrali rywale i wygrali 2:0).

Ciekawe, co powie Smuda, jeśli podczas Euro 2012 przyjdzie mam zagrać w strugach deszczu na murawie, która znów uniemożliwi piłkarzom realizację jego ambitnych planów?

Pozostał ostatni argument. Znów czas. Jeśli chcemy zwolnić Smudę, to już naprawdę ostatni dzwonek.

Podliczając - wyszło nam pięć argumentów za i pięć przeciw. Wnioski? Niech każdy wyciągnie sam, zwłaszcza działacze PZPN.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24