Araszkiewicz: Po laniu w Gliwicach, odbyliśmy ważne rozmowy ojca z dziećmi

Agnieszka Czosnek
Jarosław Araszkiewicz zapewnia, że ostatnia wysoka porażka Warty, to wypadek przy pracy
Jarosław Araszkiewicz zapewnia, że ostatnia wysoka porażka Warty, to wypadek przy pracy Marcin Bukowski
W niedzielę piłkarzy Warty Poznań czeka kolejne ligowe starcie. Tym razem na własnym boisku podejmą Sandencję Nowy Sącz. Wciąż czujący gorycz wyjazdowej porażki 0:3 z Piatem Gliwice, szkoleniowiec "Zielonych", Jarosław Araszkiewicz zapowiada walkę.

Jarosław Araszkiewicz był kilka lat temu szkoleniowcem niedzielnych przeciwników "Zielonych", zatem tym bardziej wie, na co ten zespół stać. - Sandecja to klub, który kiedyś wprowadziłem do drugiej ligi. Później nie było mi dane, żeby ich prowadzić dalej. Nie będziemy jednak wracać do rzeczy, które kiedyś były.

Warta ostatni mecz z Piastem Gliwice niespodziewanie dla szkoleniowca, przegrała. - Nie chcę nawet wracać do ostatniego meczu, gdzie dostaliśmy potężne lanie. Nie spodziewałem się, że możemy przegrać aż tak wysoko. We wtorek analizowaliśmy to spotkanie i wiemy już, że na pewno nie zasłużyliśmy na taką karę. Bramki, które zostały zdobyte, były pięknej urody. Chciałbym, żeby moi zawodnicy też takie strzelali. Odbyły się dwie bardzo ważne rozmowy ojca z dziećmi. Wyjaśniliśmy sobie kilka spraw. Cały czas powtarzam, że ja chcę, żeby tu grali, ale muszą udowodnić sobie, mnie i zarządowi, że zasługują na to, by grać w zespole Warty - skomentował przegraną trener Araszkiewicz.

- Jestem tutaj już trzy miesiące i wiem jak potrafią grać. W pierwszej połowie nie stwarzaliśmy zbyt wielu sytuacji. Moi zawodnicy tak jakby byli jeszcze w autobusie. Nie wyobrażam sobie, żeby w meczu z Sandecją powtórzyła się ta sama sytuacja. Cały czas przywołuję im film pt. "Stalingrad", gdzie jeden miał karabin, a drugi amunicję. Tak samo musi być tutaj. Może zabawię się w NKWD, żeby tam z tyłu stać i żeby nikt tam się nie cofał. Oni wiedzą, że muszą zagrać tak, żeby punkty zostały w Poznaniu. Jeśli podjedziemy "lajtowo" do tego spotkania to będzie bardzo ciężko. Sami Państwo widzieliście wczoraj Lecha i Górnika Zabrze. Były momenty ładne, ale były też momenty kopaniny, a na tym boisku w ogóle nie da się grać. Jeśli nie zaskoczymy ich agresją, to będzie ciężko - kontynuował były piłkarz poznańskiego Lecha.

Jak wyglądają przygotowania do najbliższego meczu? - Mikrocykl przebiegał normalnie. Dzisiaj mieliśmy trening. Jutro mamy dwa treningi, w sobotę też, a w niedzielę gramy z Sandecją - kontynuował "Araś". - Na każdej pozycji mam po dwóch zawodników. Jeśli chodzi o stoperów, to mam ich aż pięciu. Na pewno inaczej bym ustawił blok defensywny niż w poprzednim meczu. Człowiek uczy się na błędach. Na pewno ja popełniłem ten błąd, bo tak jak wcześniej rozmawiałem z panem prezesem i panią prezes - jak jest zwycięstwo to jest wielu ojców, którzy siedzą na trybunach. Każdy jest trenerem, reguluje ruchem „tu w lewo, w prawo”. Na pewno zawodnicy to słyszą - ironizował Araszkiewicz.

- Ale jak się nie wygrywa, to ja dostaję jako przegrany i wziąłem na siebie tę odpowiedzialność. Jestem pierwszym trenerem i to ja muszę w tych trudnych momentach brać to na klatę. Teraz jedziemy na jednym wozie. Zawodnicy muszą wziąć odpowiedzialność na siebie - dodał.

- Sytuacja w tabeli I ligi diametralnie się odwraca. Pogoń, lider po jesieni, niespodziewanie osłabł. Do czołówki zbliżają się Arka i Gliwice. Lekki bałaganik zrobił się w tabeli. Zakładałem, że jadąc do Gliwic nie przegramy meczu i będziemy mieć ten jeden punkt więcej. Wszyscy mówią, że Warta ma grać do przodu. Chcemy to tworzyć, chcemy tak grać, żeby kibic był zadowolony. Tak samo było z Polkowicami, kiedy pierwsza połowa fajnie wyglądała, a druga już nie. Nie wiem czy to jakieś samozachwycenie moich zawodników. Nie chcieli tracić bramki - okej. Mieliśmy jeszcze swoje sytuacje, żeby strzelić. Tak samo z Sandecją będzie bardzo ciężko i wiem, że czeka nas naprawdę ciężka gra. Muszę uświadomić niektórym moim zawodnikom, że w tej pierwszej lidze to najpierw trzeba wybiegać i pokazać dużo agresji, a dopiero później gra się w piłkę - komentował szkoleniowiec Zielonych.

- Tu każdy z każdym może wygrać. W czołówce zrobił się bałagan. Gliwice dochodzą, wszyscy dochodzą. My też mieliśmy dojść, ale przegraliśmy i musimy stać w tym samym miejscu. Wiemy, że z tyłu też grają i chcą się utrzymać, a my musimy przede wszystkim zdobywać punkty i uciekać z dolnej strefy.

Grzegorz Bartczak również zabrał głos w dyskusji. - Mieliśmy dwie ważne rozmowy. Trzeba powiedzieć sobie, że ten mecz w Gliwicach traktować jako wypadek przy pracy i w niedzielę zgarnąć koniecznie trzy punkty. Nieważne jakim stylem, ale trzy punkty muszą zostać w Poznaniu.

Czy Warcie uda się wywalczyć cenne punkty? Przekonamy się już w najbliższą niedzielę. Relacja LIVE prosto ze stadionu w Ekstraklasa.net!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24