Wywrotka nastąpiła w najmniej spodziewanym momencie. Pogoń miała wyjść na boisko, zagrać to, co potrafi (i prezentowała w półfinale, ćwierćfinale itd.) i to by wystarczyło na pierwszoligową Wisłę Kraków. Niestety, Portowcy zagrali słabo i naprawdę trudno to zrozumieć.
Przegrał zespół, przegrał trener Jens Gustafsson, przegrał zarząd klubu. - Do końca życia będziemy żyć z tym gównem - mówi szkoleniowiec.
Konsekwencją tej klęski był również rozczarowujący finisz rozgrywek ligowych. Stracone szanse na medal oraz kwalifikację do Ligi Konferencji. Uleciała nadzieja na najlepszy sezon w historii, dodatkowe (duże) miliony, lepszą przyszłość, a przede wszystkim prestiż. I nikt nie będzie pamiętał, że w sezonie 2023/24 Pogoń w Europie wypadła ciut lepiej, że w ekstraklasie powtórzyła 4. miejsce, a w PP znacząco się poprawiła. Nie, bo przegrała najważniejsze spotkania i nie ma co szukać plusów.
Kto odpowiada za to rozczarowanie? Polityka sportowa klubu, a więc zarządu. Gdy zimą nastąpiło wietrzenie składu, mówiliśmy, że kadra jest za wąska. Reakcji nie było. Zabrakło transferów, wypożyczeń do klubu, by trener miał 16-18 graczy z doświadczeniem.
Przez tyle lat kibice karmieni byli teoriami, jak ważne są transfery doświadczonych obcokrajowców, kapitanów w poprzednich zespołach, a w finale oni najmocniej rozczarowali. Druga teoria lansowana przez klub - mocna akademia. W praktyce Gustafsson wiosną walczył (nie z własnej chęci, swojej strategii, ale do tego zmuszony), by klub zapłacił jak najniższą karę za brak wypełnionego limitu minut młodzieżowców. Udało się to w ostatnim meczu.
I jeszcze jedna teoria, która wróciła przed samym finałem: Gustafsson to psycholog, który mentalnie przygotuje zespół. Do dziś piłkarze nie wiedzą, czemu nie wyszli w Warszawie z szatni.
Wiem, że trwa pastwienie się nad Gustafssonem. Od dwóch lat przegrywa kluczowe mecze. Z jednej strony zarząd (prezes Jarosław Mroczek z dyrektorem sportowym Dariuszem Adamczukiem) mu nie pomaga, ale z drugiej - bardzo dużo jego decyzji kadrowych po prostu irytowało. Jesienią nie budował młodzieżowców, na wiosnę schował Lukę Zahovicia, choć Słoweniec dobrze wyglądał zimą. Upierał się przy pewnych nazwiskach i może poza Rafałem Kurzawą trudno wskazać zawodnika, który zrobił wyraźny postęp w grze. Sytuację Szweda jesienią uratowały transfery. Wiosną ich zabrakło, Pogoń jechała długo po bandzie, ale wypadła w ostatnim miesiącu sezonu.
Pretensje trzeba mieć też do piłkarzy, bo choć to nie oni ustalają skład, taktykę, to jednak nie powinni się tak kiepsko zaprezentować w najważniejszym meczu. Bez energii czy odwagi nie można wygrać.
Co dalej? Klub potrzebuje dużych zmian, może nawet nowej strategii z sezonem przejściowym. Ale Pogoń nie jest stowarzyszeniem czy spółką miejską. Decyzje będzie podejmował prezes Mroczek, a dopóki nie zmieni się właściciel, dopóty rewolucji nie będzie. Pesymistycznie? To może coś z nutką optymizmu: to jest sport. Obecny skład może jeszcze coś ugrać w najbliższym sezonie. To niemożliwe? W sporcie nie takie były historie.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?