Strzały z jedenastu metrów okazały się dziś przekleństwem gospodarzy. Już w 19. minucie ŁKS powinien wykonywać rzut karny. Po strzale Marcina Mięciela piłkę ręką zagrał jeden z obrońców Lechii, ale sędzia nie zareagował. Dwie minuty później arbiter już nie miał wątpliwości. Marcin Smoliński podał do Artura Gieragi, a ten został powalony w polu karnym. Do piłki podszedł Mięciel, ale strzelił słabo i Sebastian Małkowski odbił piłkę. Dla tego bramkarza był to pierwszy występ w „dorosłej” drużynie Lechii w tym sezonie. Jak się później okazało występ bardzo udany. Co ciekawe, zarówno niefortunny strzelec, jak i golkiper gdańskiej drużyny są wychowankami tego samego klubu – Wisły Tczew.
Tuż po obronionym karnym, Małkowski starł się z Mięcielem i piłkarze ŁKS domagali się kolejnej "jedenastki". Sędzia na te błagania odpowiedział żółtą kartką dla kapitana ŁKS. Do końca pierwszej połowy gra stała na niezłym poziomie, a zawodnicy ŁKS niepokoili Małkowskiego strzałami z dystansu. W 30. minucie uderzał Bartosz Romańczuk, a golkiper Lechii wybił piłkę na rzut rożny. W 37. minucie identyczne zakończenie miał strzał Smolińskiego. Między 39., a 41. minutą Lechia mogła zdobyć dwie bramki, ale w obu przypadkach piłkę niemal z linii bramkowej wybijali gracze gospodarzy. Najpierw zrobił to Romańczuk, a później Piotr Klepczarek.
W drugiej połowie tempo meczu spadło. Dopiero około 15 minut przed końcem regulaminowego czasu gry zawodnicy obu drużyn, chyba nie chcąc dopuścić do dogrywki, nieco się zaktywizowali. W 84. minucie Mięciel próbował uderzać przewrotką, ale były napastnik Legii nie miał dziś swojego dnia. W ostatnich minutach szansę miała też Lechia, ale piłkę pewnie złapał Paweł Waśków. Bramkarz ŁKS, który zastępował dziś Bogusława Wyparłę spisywał się bardzo dobrze, jednak pozostał w cieniu swojego vis-a-vis, Małkowskiego.
Bramkarz Lechii swój popis dał jeszcze w serii rzutów karnych, która nastąpiła po bezbramkowej dogrywce. Wcześniej „popisał” się, ale negatywnie sędzia Radosław Trochimiuk. Tuż przed przerwą w dogrywce faulowany w polu karnym był Mięciel. Prawie wszyscy na stadionie myśleli, że arbiter po raz drugi w tym meczu wskaże na „wapno”. Stało się inaczej, Mięciel dostał drugą żółtą kartkę – w obu przypadkach za próbę wymuszenia karnego.
Napastnik, bez którego goli ŁKS nie byłby dziś liderem I ligi, nie będzie wspominał dzisiejszego dnia zbyt miło. Po pierwsze nie wykorzystał rzutu karnego i to już drugi raz w tym miesiącu (poprzednio w spotkaniu z Górnikiem Polkowice). Po drugie otrzymał czerwoną kartkę, również drugą w sezonie i zarazem drugą w październiku. W wygranym meczu z LKS Nieciecza, „Miętowy” zanim został wyrzucony z boiska, zdobył dwa gole. Dziś mu się to nie udało.
Od tej chwili ŁKS musiał bardziej uważać żeby nie przegrać. O grę ofensywną zaczął troszczyć się bardziej, wprowadzony w 96. minucie, Jakub Kosecki. Jego starania nie przyniosły jednak skutku i trzeba było strzelać karne. Rozpoczęła Lechia, a konkretnie Łukasz Surma. Po jego uderzeniu było 1:0. Następnie Krzysztof Mączyński z ŁKS strzelił obok bramki, Buzała z Lechii trafił w słupek, Kosecki doprowadził do wyrównania, a Traore dał gościom prowadzenie 2:1. Do kolejnego karnego podszedł Romańczuk i strzelił obok, a Kaczmarek sprawił, że Lechia prowadziła już 3:1. Kolejnego karnego strzelał Mowlik i żeby przedłużyć nadzieję na awans łodzian, musiał trafić. Jego strzał obronił jednak Małkowski dając tym samym awans Lechii do ćwierćfinału Pucharu Polski, a dwustu kibicom, którzy przybyli aż z Gdańska, wiele radości.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?