Dolcan grał do końca. Porażka Olimpii w Grudziądzu

Łukasz Piekarski
Dolcan odniósł wyjazdowe zwycięstwo
Dolcan odniósł wyjazdowe zwycięstwo Marzena Bugała / Polskapresse
Po ostatnich, bardzo dobrych występach Olimpii Grudziądz, dziś wczesnym popołudniem można było liczyć na kolejny. Tym razem przeciwnikami „Biało-Zielonych” byli zawodnicy Dolcanu Ząbki i to jednak oni schodzili z boiska zwycięscy.

Oba zespoły dzielił bardzo krótki dystans w ligowej tabeli. Doskonale takową sytuacją zobrazował pierwszy okres meczu. Początkowe fragmenty jasno wskazywały, że będzie to pojedynek walki i zaciętości, przede wszystkim w środku pola gry.

Z braku znajomości lub nawyku zasad „fair play” w 13. minucie zasłynęli piłkarze Dolcanu. Widząc leżącego przy bocznej linii Mariusza Kryszaka zamiast wybić futbolówkę na aut, jeden z pomocników gości dograł ją w pole karne Daniela Osieckiego. Na szczęście dla gospodarzy golkiper w porę uprzedził szarżującego w szesnastce Damiana Świerblewskiego i przechwycił piłkę. Na odpowiedź gospodarzy trzeba było poczekać niespełna kwadrans. Fantastycznym dośrodkowaniem popisał się Paul Grischok. Do piłki dopadł Piotr Ruszkul i decydując się na strzał z pierwszej piłki potwornie przestrzelił.

To nie była jednak najlepsza okazja „Biało-Zielonych”. W 33. minucie znów doskonałym zagraniem w pole karne Rafała Leszczyńskiego popisał się Grischok. Do piłki ruszyli obrońcy i Przemysław Sulej... chwilę później można było usłyszeć ogromny jęk zawodu, ale nie po strzale Suleja, czy po przechwycie defensorów, lecz po minimalnie chybionej główce Ruszkula, który wykorzystując niefrasobliwość stoperów oraz złe wyjście Suleja stanął na wprost Leszczyńskiego. Niestety zamiast spokojnie skierować futbolówkę do siatki minimalnie przeniósł ją nad poprzeczką.

Tuż przed końcem pierwszej części spotkania jeszcze raz zaatakowała Olimpia. W pole karne Leszczyńskiego wtargnął z piłką przy nodze Grischok. Z gracją poradził sobie z naciskającym rywalem i wypracował sobie dogodną pozycję do strzału. Na szczęście dla gości piłka zamiast do bramki uderzyła w boczne banery z reklamami. Tym samym obie drużyny na przerwę schodziły przy bezbramkowym wyniku.

Tuż po gwizdku arbitra, oznajmującym początek drugiej połowy, doszło do sytuacji wręcz komicznej. Po faulu Ruszkula na Rafale Grzelaku żółtą kartkę otrzymał... Jakub Cieciura. Na szczęście w porę zareagował sędzia techniczny. Karę Cieciurze anulowano, za to przyznano Ruszkulowi. I to by była na tyle, jeśli chodzi pierwszą fazę II części spotkania.

Gorąco w polu karnym Leszczyńskiego zrobiło się dopiero około 60. minuty, kiedy to z piłką w szesnastkę wbiegł niepilnowany Grischok. Skrzydłowy GKS-u zdecydował się dogrywać do świeżo wpuszczonego Łukasza Tumicza. Niestety podanie to przecięli w ostatniej chwili defensorzy z Ząbek. Kilka chwil później znów mogło być 1:0 dla gospodarzy. Tym razem dobre dośrodkowanie z rzutu wolnego Mariusza Kryszaka na trafienie próbował zamienić tzw. „szczupakiem” Maciej Dąbrowski. Futbolówka po strzale byłego stopera Zawiszy minimalnie minęła bramkę gości.

Z biegiem czasu spotkanie traciło na szybkości. Wyraźnie we znaki dała się bardziej defensywna gra przyjezdnych, którzy zdecydowali się grać uważniej na tyłach i próbować wychodzić z szybkimi kontrami.

Na 10 minut przed końcem stało się to, czego miejscowi kibice nie przyjmowali nawet w najgorszych snach. Na lewej stronie już od kilku minut kompletnie niepilnowany szalał Łukasz Sierpina. Tym razem było podobnie i wypatrzyli to jego partnerzy, którzy z głębi pola posłali mu niezwykle precyzyjna podanie. Sierpina problemów z przyjęciem nie miał żadnych, nawet otrzymał w prezencie od defensorów Olimpii prezent w postaci możliwości oddania strzału na bramkę Osieckiego. Z takich niespodzianek się korzysta i tak też uczynił Sierpina, który skrzętnie wykorzystał tak dogodną szansę i swoim trafieniem niezwykle ucieszył całą ławkę rezerwowych Dolcanu.

Reakcja na utratę bramki była natychmiastowa. Zastępujący zawieszonego Marcina Kaczmarka Tomasz Asensky na murawę wpuścił Grzegorza Domżalskiego. Już po chwili dobre dogranie w pole karne filigranowego skrzydłowego na trafienie powinien zamienić Ruszkul. Niestety grudziądzki snajper zamiast do bramki trafił w boczną siatkę rywali.

Olimpia szukając wyrównania bardzo się otworzyła, co bezlitośnie wykorzystał Damian Świerblewski, dobijając na 60 sekund przed końcem ekipę „Biało-Zielonych”.

Miało być zwycięstwo, a nie ma nic. Gra Olimpii Grudziądz jest póki co jedną, wielką niewiadomą, bowiem z zespołami silnymi grudziądzki zespół gra wspaniale i zdobywa punkty, a z drużynami teoretycznie słabszymi brakuje skoncentrowania i woli walki... no i w ostatecznym rozrachunku punktów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24