Stawką wiosennego spotkania GKS-u Tychy z Zagłębiem Sosnowiec było uniknięcie gry w barażach o utrzymanie w II lidze. I chociaż sosnowiczanie zwycieżyli wówczas 1:0 to ze względu na wyniki innych spotkań musieli rozegrać dodatkowe mecze. Tyszanie natomiast mogli odetchnąć z ulgą, ale zakończenie rozgrywek tuż nad strefą barażową nie było szczytem marzeń.
Po kilku miesiącach podopieczni trenerów Piotra Pierścionka i Mirosława Smyły spotkali się na tyskim stadionie ponownie, ale tym razem spotkanie okrzyknięte zostało szlagierem kolejki. Na rangę meczu wpłynęła dobra postawa naszych zespołów w tym sezonie, a zwycięzca pojedynku, mógł chociaż na kilka godzin zająć miejsce wicelidera rozgrywek. Sztuka ta udała się gospodarzom, którzy pokonali Zagłębie 1:0.
- Czy ktoś z tu obecnych w ogóle był już na świecie, jak GKS ostatnio wygrał z Zagłębiem? - pytał zadowolony z ważnej wygranej trener Smyła.
Zwycięstwo tyszanom nie przyszło jednak łatwo. Pierwsze minuty spotkania zapowiadały raczej podtrzymanie udanej passy Zagłębia. Goście kontrolowali wydarzenia na boisku i stwarzali więcej dogodnych sytuacji, ale żaden z zawodników nie potrafił znaleźć sposobu na umieszczeni piłki w siatce. Sygnałem, że w sosnowieckiej ekipie nie wszystko funkcjonuje właściwie było nadmierne angażowanie się w grę ofensywną obrońcy Dżenana Hosicia.
Nieporadna gra Zagłębia w ataku zemściła się w 43. minucie i to tyszanie schodzili do szatni uśmiechnięci. Wszystko zaczęło się od straty Sławomira Pacha. Chwilę później futbolówka znalazła się w polu karnym. Tego faktu nie zauważył Adrian Marek, który... nadepnął na nią i upadł na boisko, a próbując pozbierać się z murawy niewidzialną piłkę trącił ręką. Nie umknęło to natomiast uwadze sędziego, który bez wahania wskazał na wapno. Rzut karny na gola zamienił Łukasz Kopczyk.
- Sytuacja była kontrowersyjna. Takich rzeczy się nie gwiżdże, a wcześniej Pach był faulowany - irytował się po meczu Pierścionek.
Trener gości upust swoim emocjom dał również w trakcie przerwy. - Faktycznie w szatni nie było cicho. Starałem się dowiedzieć od moich piłkarzy dlaczego coś, co do tej pory funkcjonowało dzisiaj wygląda fatalnie - przyznał.
Reprymenda jednak nie pomogła i obraz gry po zmianie stron nie uległ zmianie. Szlagier zamienił się w festiwal niewykorzystanych sytuacji po obu stronach boiska. Zagłębie nie potrafiło doprowadzić do wyrównania, natomiast GKS tradycyjnie do ostatnich minut kazał swoim kibicom drżeć w obawie o utrzymanie korzystnego wyniku.
- Wyszliśmy dzisiaj trochę wyżej, żeby nie było zamieszania pod naszą bramką. To się udało, ale i tak do końca było nerwowo. Sam mogłem strzelić dwie bramki - relacjonował Tomasz Kasprzyk. - Gdyby ci piłkarze wykorzystywaliby wszystkie sytuacje, to nie grali by tutaj, a w Lidze Mistrzów - usprawiedliwił nieskuteczną grę zawodników trener Smyła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?