Górnik Łęczna wygrał z GKS Tychy i wrócił na fotel lidera

Artur Bocheńczyk
Górnik Łęczna w 18. kolejkach zdobył 35 punktów
Górnik Łęczna w 18. kolejkach zdobył 35 punktów Wojciech Czekała
Paweł Zawistowski i Łukasz Zwoliński znaleźli w niedzielne popołudnie sposób na szczelną defensywę GKS Tychy. Efektowna była zwłaszcza bramka pomocnika łęcznian. Górnik wygrał z podopiecznymi Jana Żurka 2:0 i zimę spędzi jako lider 1. ligi.

Łęcznianie przystępowali do meczu w niezwykle komfortowej sytuacji. Wyniki innych spotkań sprawiły, że podopieczni Jurija Szatałowa mieli pewność, że zimę spędzą spoglądając w dół stawki.

Od samego początku spotkania to gospodarze narzucili swój styl gry. Owocem tego były szybko stworzone dwie dobre sytuacje na strzelenia gola. Najpierw po dobrym zagraniu piłki z prawej strony boiska przez Sasina w dobrej sytuacji strzeleckiej znalazł się Zawistowski, ale jego strzał okazał się minimalnie niecelny. Chwilę potem tylko centymetrów zabrakło by Zwoliński sięgnął piłki w polu karnym.

Po początkowym naporze łęcznian, gra przeniosła się do środkowej strefy boiska. Na następną dogodną sytuację zawodnicy kazali czekać do drugiego kwadransa gry. Na jego początku, w polu karnym niepilnowany znalazł się Zawistowki, którego strzał minimalnie minął bramkę. W 19. minucie dobrą okazję strzelecką miał Zwoliński, którego strzał głową, bez najmniejszego wysiłku, wyłapał bramkarz gości – Igaz.

Zagrożenie ze strony gości napływało jedynie po stałych fragmentach gry, których było jak na lekarstwo. Dość powiedzieć, że pierwszy strzał na bramkę tyzanie oddali dopiero w 23 minucie, który, nota bene, minął bramkę o kilka metrów.

Gospodarze konsekwentnie w ataku pozycyjnym napierali na bramkę Igaza. Ich starania przyniosły efekt w 27 minucie, a konkretnie za sprawą Pawła Zawistowskiego, którego strzał na pewno obiegnie sportowe serwisy. "Zawias" nie atakowany przez nikogo na 20 metrze mocnym strzałem skierował piłkę do bramki, która po drodze odbiła się jeszcze od słupka. Pomimo największych starań Igaz był bez szans.

Gospodarze nie spoczęli na laurach. Ciągle atakowali. W 34 minucie, z rzutu wolnego uderzał Zawistowski, dobijał Bonin, ale w obu przypadkach dobrze w bramce Igaz. Gospodarze z minuty na minutę byli bliżsi zdobycia drugiego gola. Najpierw po zamieszaniu w polu karnym, w ostatniej chwili strzał Zwolińskiego zablokowali obrońcy GKSu Tychy, a w 39 minucie w dogodnej sytuacji znalazł się, dobrze dziś dysponowany, Zawistowski, jednak jego strzał minął o metr prawy słupek bramki tyskich.
W 42 minucie na uderzenie zza pola karnego zdecydował się Szałachowski. Jego strzał w środek, niespodziewanie sprawił wiele kłopotów Igazowi, który zdecydował się na piąstkowanie piłki.

Do przerwy wynik nie uległ już zmianie. 1:0 to najmniejszy wymiar kary jaki mógł wymierzyć zespół Górnika. Niezadowolony z takiego przebiegu pierwszej części gry Jan Żurek zdecydował się na jedną roszadę w składzie. Na boisku zameldował się Marcel Gąsior, który zastąpił Patrika Carnotę.

Drugą część spotkania od mocnego uderzenia zaczęli goście. Po faulu na Pawle Smółce na 18 metrze, do rzutu wolnego podszedł Damian Szczęsny, ale jego strzał minimalnie minął bramkę Prusaka. W 50 minucie ładną akcję zakończoną strzałem przeprowadzili gospodarze. Do miękko poddanej piłki przez Tomasza Nowaka najwyżej w polu karnym wyskoczył Łukasz Zwoliński ale jego strzał, niezbyt silny, wylądował na górnej siatce.

Pierwsze minuty drugiej odsłony wyrównane, choć bez klarownych sytuacji dla żadnej z drużyn. Nie minął kwadrans drugiej odsłony, a opiekun tyszan zdecydował się na druga zmianę. W miejsce Szczęsnego pojawił się Bizacki.

W 62 minucie dogodną sytuację do podwyższenia prowadzenia miał Szałachowski. Piłkę w środkowej strefie odebrał Bielak, oddał na prawo do Bonina, który świetnym podaniem wyprowadził Szałachowskiego na pozycje oko w oko z Igazem. "Szałka" minął już bramkarza, ale piłkę z trudnej pozycji posłał tylko w boczną siatkę.

W 65 minucie najlepsza okazję dla przyjezdnych zmarnował Bizacki. Po dobrze wyprowadzonej kontrze i otwierającym podaniu Dzięgielewskiego sam na sam z Prusakiem znalazł się właśnie Bizacki, który dostrzegł wysuniętego przed bramkę golkipera, ale jego strzał był zbyt słaby i bez najmniejszego problemu piłkę wyłapał Prusak.

25 minut przed końcem na boisku pojawił się Bartosz Flis. W odpowiedzi, trener Szatałow przeprowadził pierwszą roszadę w swoich szeregach. W miejsce Sasina pojawił się Kozacuks. W 72 minucie gospodarze prowadzili już różnicą dwóch bramek. Strzelcem gola był najlepszy snajper zespołu, Łukasz Zwoliński, który po podaniu Bonina z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki.

Gol zdobyty przez łęcznian jakby ostudził zapał tyszan, którzy już nie z takim animuszem próbowali przedostawać się pod bramkę Prusaka. Natomiast podopieczni Szatałowa wyraźnie zwolnili tempo konstruowania swoich akcji, skupiając się na utrzymaniu dwubramkowej przewagi, nie oddając przy tym inicjatywy rywalom.

Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie. Górnicy zimę spędzą z trzy punktową nad grupą pościgową.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24