Garbarnia Kraków - Olimpia Elbląg 1:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Sienkiewicz 27, 1:1 Żak 71, 1:2 Stasiak 75.
Garbarnia: Bartusik - Warczak, Kardas (67 Banach), Nakrosius, Polak (56 Marszalik) - Słomka, Mularczyk, K. Dziedzic (78 Handzlik), Gądek (56 A. Dziedzic), Purcha (56 Karbownik) - Żak.
Olimpia: Witan - Jakubczyk, Sarnowski, Kuczałek, Piekarski, Stefanik (78 Filipczyk) - Danilczyk, Czernis, Sienkiewicz - Stasiak (87 Łabecki), Wojtyra (60 Branecki).
Sędziował: Rafał Rokosz (Katowice). Żółte kartki: Żak - Piekarski, Czernis, Wojtyra, Stefaniak. Widzów: 200.
Przed tą kolejką wyżej w tabeli plasowała się Olimpia, na 7. pozycji, podczas gdy krakowianie zajmowali 11. lokatę, mając tylko punkt przewagi nad strefą spadkową. Dla tych drużyn to było już drugie starcie w tym sezonie. 27 lipca zmierzyły się na stadionie przy ul. Rydlówka w Pucharze Polski. Wówczas w regulaminowym czasie gry był remis (1:1), w karnych lepsza okazała się Olimpia. Także w tę sobotę, w meczu o ligowe punkty, ekipa z Elbląga była górą. Nie przeszkodziło jej zamieszanie w klubie, w tym tygodniu od gry i treningów w I zespole odsunięty został jego dotychczasowy kapitan Kamil Wenger. To pokłosie konfliktu z trenerem Przemysławem Gomułką.
W I połowie lepsze wrażenie zrobili goście. Mieli więcej okazji bramkowych (gospodarze nie oddali żadnego strzału na bramkę rywali), jedną wykorzystali. Błąd przy wyprowadzaniu piłki skutkował przechwytem gości, a szansę w 27 min na gola zamienił Jan Sienkiewicz.
W II połowie Garbarnia stwarzała już większe zagrożenie, m.in. Wojciech Słomka spudłował po indywidualnej akcji. Wreszcie poszczęściło się Adamowi Żakowi, który w 71 min z rzutu wolnego doprowadził do wyrównania. Krakowianie chcieli pójść za ciosem: Jakub Karbownik został zatrzymany w ostatniej chwili, „główkę” Żaka obronił bramkarz. To się szybko zemściło na miejscowych, bowiem 75 min Olimpia odzyskała prowadzenie za sprawą Arona Stasiaka, który wykorzystał sytuację sam na sam z Mateuszem Bartusikiem.
„Brązowi” walczyli, próbowali m.in. Konrad Handzlik (Andrzej Witan obronił) i Grzegorz Marszalik (niecelny strzał). Przyjezdni mogli podwyższyć wynik, w doliczonym czasie gry Sienkiewicz trafił w słupek.