Lepszy Wróbel w bramce, niż Mięciel w ataku

Kuba Tarantowicz
Michał Wróbel zachował czyste konto w spotkaniu z liderem z Łodzi
Michał Wróbel zachował czyste konto w spotkaniu z liderem z Łodzi Arkadiusz Lewicki
Zawiodła dziś Sandecja, zawiodło Podbeskidzie, nie dał rady zwyciężyć także ŁKS. Lider zremisował z outsiderem tabeli - KSZO 0:0

W Łodzi doszło do największej dzisiaj pierwszoligowej niespodzianki, bo zawsze trzeba tak powiedzieć o sytuacji, w której pierwsza drużyna w tabeli nie potrafi pokonać ostatniej drużyny w lidze, zwłaszcza na własnym stadionie. Sytuacja taka dziwi szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę, że łodzianie wygrali poprzednich dziewięć meczy. Dziesiątego zwycięstwa z rzędu nie udało się odnieść.

Dziesiątego gola w sezonie nie zdobył również Marcin Mięciel. Doświadczony napastnik był bardzo aktywny, ale zawiodła go skuteczność. W 20. minucie zaplątał się w drybling z obrońcami, a trzy minuty później jego strzał obronił Wróbel. Bramkarz KSZO ma prawo być dumny ze swojego występu, bo jeszcze kilkakrotnie uratował swój zespół.

W 29. minucie musnął piłkę po świetnym strzale z rzutu wolnego Mączyńskiego i skierował ją na poprzeczkę. Po chwili Mączyński składając się do wspaniałego woleja mógł zdobyć bramkę podobną do gola, którego strzelił kiedyś sam Zidane. Kto oglądał i pamięta finał Ligi Mistrzów w 2002 roku, ten wie o co chodzi. Piłka po strzale byłego wiślaka minęła bramkę. Daleko jednak polskiej I lidze do Champions League...

W drugiej połowie ŁKS dalej atakował, jednak ani Marcin Mięciel, ani żaden inny piłkarz łodzian nie mógł znaleźć sposobu na zmasowaną obronę KSZO i dobrze dysponowanego Wróbla. To, że ŁKS miał momentami przygniatającą przewagę nie powinno przesłonić faktu, że piłkarze z Ostrowca też mogli zdobyć gola. Bogusława Wyparłę poważnie zaniepokoili Frańczak w 55 minucie, Jarosław Białek w 87 i kilkakrotnie młody Jakub Kapsa. Wprowadzony w drugiej połowie wychowanek Alitu Ożarów, od momentu, gdy w 58. minucie pojawił się na boisku odpowiedzialny był za przeprowadzanie kontrataków.

W doliczonym czasie gry zrobiło się dosyć nerwowo, głównie przez sędziego, który przyznawał auty i rzuty wolne według klucza znanego tylko sobie. W jednej z akcji arbiter zachował się bardzo dobrze, bo nie dał się nabrać na upadek Kapsy w polu karnym i kazał szybko mu wstać. Ten sam zawodnik w ostatnich minutach długo leżał przy linii bocznej twierdząc, że doznał urazu. Piotr Klepczarek próbował mu pomóc wstać, ale w zamian został kopnięty w goleń. Sędzia, nie chcąc chyba podgrzewać atmosfery i dał Kapsie tylko żółtą kartkę. Po tym zdarzeniu ŁKS wykonał jeszcze kilka rzutów wolnych, dwa rzuty rożne, jednak nie przyniosły one efektów i sensacja stałą się faktem.

Jak na lidera łodzianie pokazali słabą grę. Jeśli chcą zdobyć punkty w piątek w Świnoujściu muszą zagrać lepiej. KSZO natomiast należy pochwalić. Ich gra nie porywała, ale skoro przyniosło to upragniony remis, to znaczy, że tak grać należało. Za tydzień rywalem zespołu z Ostrowca będzie inna drużyna z czołówki, Sandecja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24