Lewandowski wywiera presję na Borussię, ale o przyszłości przed Mołdawią mówić nie chce

Krzysztof Kawa / Gazeta Krakowska
Robert Lewandowski nie zagrał we wtorek z Liechtensteinem (2:0) ani minuty, ale i tak w środowy poranek na boisku treningowym Cracovii przy Wielickiej to on był postacią, która skupiała na sobie największą uwagę.

Napastnik reprezentacji Polski stwierdził kategorycznie na łamach niemieckiego dziennika "SportBild", iż zamierza odejść z Borussii Dortmund do Bayernu jeszcze tego lata: - Od pewnego czasu mam już uzgodnione z Bawarczykami wszystkie szczegóły. To powiedziałem również władzom mojego obecnego klubu. Wychodzę z założenia, że jeszcze tego lata znajdę się w Monachium. To byłoby najlepsze rozwiązanie dla wszystkich. Borussia to fantastyczny klub, który zawsze będę szanować. Chciałbym jednak znaleźć dla siebie nowe wyzwania.
Nagabywany o tę wypowiedź przez reporterów w Krakowie, był już bardziej powściągliwy. - Nie mam pojęcia, jaki klub będę reprezentował, gdy przyjadę na następne zgrupowanie kadry. Nic nie wiem - to były kluczowe zdania, jakie wypowiedział na temat swojego transferu.

- Nie dziwię się Robertowi Lewandowskiemu, że tak mówi, bo on naprawdę sam do końca nie wie, jak to się potoczy - komentuje Jerzy Dudek. - To jest ogromna presja do udźwignięcia, bo wszyscy go o to w kółko pytają. Pamiętam, jak sam przeżywałem swoje transfery. Wtedy nawet rodzina dzwoniła i pytała: "Jurek, to gdzie ty w końcu zagrasz? W Arsenalu czy Liverpoolu? A może w Barcelonie, bo piszą, że tam idziesz". Na co ja odpowiadałem, że na drugi dzień na pewno inna gazeta, chcąc mieć swojego newsa, napisze, że Dudek idzie do Realu.

Niemal wszystkie wspomniane kluby są wymieniane także w odniesieniu do Lewandowskiego. Transferowy zamęt w głowie napastnika na pewno nie pomoże mu w przygotowaniu się do arcyważnego meczu z Mołdawią. Arcyważnego nie ze względu na klasę rywala, ale naszą sytuację w grupie eliminacyjnej. Szanse na awans są znikome, ale dopóki są, trzeba zrobić wszystko, by przekuć je w kolejne punkty.

We wtorek w Krakowie obok "Lewego" na ławce rezerwowych usiadł Jakub Błaszczykowski. Obaj uznali, że im ten mecz w przygotowaniach do występu w Kiszyniowie nie był potrzebny i Waldemar Fornalik to uszanował. - Wielu piłkarzom się jednak przydał, bo kończyli rozgrywki w swoich ligach w różnych terminach. Taki mecz konsoliduje drużynę, a ja dzięki niemu znalazłem odpowiedzi na kilka pytań - argumentował po spotkaniu selekcjoner. Konkretów zabrakło, ale dociskany przez nas przyznał, że najwięcej rozjaśniło mu się w kwestii obsady linii defensywnej. Nie chciał jednak zdradzić, czy to oznacza, że Artur Jędrzejczyk zastąpi Łukasza Piszczka na prawej stronie, czy może nowy zawodnik rosyjskiego Krasnodaru zagra w środku obrony, tak jak po przerwie w meczu z Liechtensteinem. Wybranie drugiego wariantu uchyla furtkę do gry dla Bartosza Bereszyńskiego, który ma za sobą udane 45 minut.

- Starałem się wypaść jak najlepiej, ale drażnią mnie określenia "nowy Piszczek" - bronił się wczoraj przed komplementami piłkarz Legii. - On pracuje na swoje nazwisko, ja na swoje. Nazywam się Bartosz Bereszyński i tak już zostanie.

Natomiast drugi z debiutantów, Piotr Zieliński, z dumą opowiadał, jaki zaszczyt spotkał go w szatni. - Robert Lewandowski pochwalił mnie za dobre prostopadłe podanie, stwierdził, że takie właśnie lubi - cieszył się 19-letni gracz Udinese.

Wyciąganie daleko idących wniosków z wtorkowego spotkania mija się jednak z celem - nawet jeśli Fornalik był usatysfakcjonowany postawą nie tylko swojej drużyny, ale także gości, którzy - jego zdaniem - "nie ograniczali się do obrony, ale starali się również konstruować akcje". Kibic swoje wie, a wie to, co widzi. Na stadionie Cracovii widział zaś zbyt dużo słabości.

Dzisiaj kadra opuszcza Wieliczkę i odlatuje do Kiszyniowa. Wczoraj sztab reprezentacji miał nieco problemów ze znalezieniem boiska treningowego. Okazało się bowiem, że płyta Górnika Wieliczka, na której piłkarze ćwiczyli w poniedziałek, została zalana przez ulewny deszcz. Ostatecznie kadrowicze skorzystali z życzliwości działaczy Cracovii.

- Jak na Kraków, dwa-trzy boiska do wyboru to mało. Powinno być ich kilkanaście i wtedy nie byłoby problemu. Jednak tak jest nie tylko w tym mieście, ale w całej Polsce - skwitował z przekąsem Robert Lewandowski, który w Bundeslidze odwykł od tego typu problemów.

Gazeta Krakowska

Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24