Ludovic Obraniak bólem głowy dla Fornalika?

Maciej Czupryna
Przed naszą reprezentacją najważniejszy mecz tego roku. Spotkanie z Ukrainą przesądzi o tym, kto w grupie H pozostanie w grze, w kontekście awansu lub ewentualnych baraży, które wyłonią ostatecznych finalistów brazylijskich mistrzostw świata. Wiele osób uważa, że kluczowe dla naszej kadry może być to, jak lub czy w ogóle wystąpi w niej Ludovic Obraniak, Francuz z polskim obywatelstwem.

Salamon i Majewski w kadrze. Fornalik powołał zawodników na mecze z Ukrainą i San Marino

Mijają cztery lata odkąd Obraniak po raz pierwszy wystąpił z „białym orzełkiem” na piersi. Pierwsze powołanie wysłał Leo Beenhakker. Obraniak w swoim debiucie przeciwko Grecji zdobył dwa gole. Było to spotkanie towarzyskie. Większość nie kryła swoich zachwytów nad grą Francuza z polskim paszportem. Sam Beenhakker stwierdził, „że Ludo stać na jeszcze lepszą grę”. Gdybyśmy wierzyli w proroctwa Holendra, pewnie cały czas należałoby czekać, na moment wielkiego przełomu i lepszej gry Obraniaka. Jego dorobek w kadrze na dziś to 31 spotkań i 6 goli. Wszystkie sześć trafień, padło w spotkaniach towarzyskich. Atmosfera wokół Ludo jest coraz bardziej napięta. Wielu upatruje w nim problem nieskuteczności Roberta Lewandowskiego, który w swoim klubie trafia regularnie. Cofnijmy się jednak kilka lat wstecz, kiedy Obraniak dostawał powołania do reprezentacji U-19 oraz U-21 kadry... francuskiej.

W U-19 nie otrzymał szansy, natomiast w U-21 zaliczył kilkadziesiąt minut przeciwko Hiszpanii. Wówczas najprawdopodobniej pragną występować w pierwszej reprezentacji Francji, jednak poziom okazał się być za wysoki. Nieco później nadarzyła się okazja „stania się Polakiem”, a tam poziom wydawał się w sam raz. Rzeczywistość zweryfikowała jednak wszystkie przypuszczenia. Obraniak po czterech latach nie nauczył się naszego języka, co jest wymagane chociażby w klubach. Potwierdzą to Piszczek, Lewandowski lub Błaszczykowski. Problemy komunikacyjne mogą być źródłem frustracji Francuza, która jest widoczna podczas oficjalnych spotkań. Nie ma wspólnego języka, nie ma wspólnych tematów, nie ma zrozumienia podczas meczów. Bo niby jak Lewandowski ma wytłumaczyć Obraniakowi, co ten powinien zrobić, aby otrzymać od niego otwierające podanie? Jest to wyraźny problem, którego nie należy bagatelizować.

W pewnym momencie władze związkowe oraz kolejni trenerzy reprezentacyjni z Franciszkiem Smudą na czele, doszli do wniosku, że wynaleźli „receptę” na lepszą grę reprezentacji, po przez naturalizację obcokrajowców. Emmanuela Olisadebe traktuję jako wyjątek. Ponieważ kilka lat grał w polskiej ekstraklasie, następnie poślubił Polkę, był w jakiś sposób związany z naszym krajem. Poza tym okazał się być „strzałem w dziesiątkę”. Przyczynił się do naszego pierwszego po szesnastu latach awansu na mundial, na którym zdobył nawet jedną z bramek, w wygranym 3:1 meczu z USA. Natomiast kolejne naturalizacje: Roger Guereiro, Eugen Polanski, Damien Perquis, a także Ludovic Obraniak wynikały dość impulsywnie, z potrzeby chwili. Warto wspomnieć także o Sebastianie Boenischu, którego Smuda osobiście przekonywał do gry dla Polski, przed zbliżającym się turniejem Euro 2012. Chyba nie na tym polega reprezentowanie kraju. Jestem przekonany, że Boenisch podążył identyczną drogą co Obraniak, wybierając lepszą dla siebie opcję, gry w jakiejkolwiek kadrze. Bo liczył przecież na grę dla kadry Niemiec.

Reprezentacja narodowa to nie klub. Żałosne są tłumaczenia mówiące o globalizacji, trendzie wśród najlepszych. Nie specjalnie dziwią mnie słowa Zbigniewa Bońka, która wymaga od reprezentantów umiejętności porozumiewania się w języku polskim. Zaznaczając jednak, że prawo nie działa wstecz. Gdy Boniek występował w Juventusie Turyn, na własny koszt organizował sobie przylot na mecze reprezentacji Polski. Pamiętajmy, że wówczas terminy meczów klubowych i reprezentacyjnych następowały czasami dzień po dniu. Wymagało to dużego poświęcenia, chęci i zwyczajnego patriotyzmu, którego ciężko jest się nauczyć, znając nawet polski język. Wątpię w to, że Obraniak czy Perquis zdawali sobie sprawę z tego, że spotkanie z Rosją podczas Euro 2012, było czymś więcej, aniżeli tylko kolejnym meczem w grupie.

Nie chciałbym aby to opinia publiczna, po raz kolejny decydowała o personaliach. W taki sposób trenerem kadry został przecież Franciszek Smuda. Powinna to być suwerenna decyzja trenera Waldemara Fornalika. Mamy w pamięci cały czas selekcję Jerzego Engela, który nie powołał na mundial w Korei i Japonii Tomasza Iwana, przyznając tym samym, że odczuwał naciski ze strony zarządu PZPN-u, aby nie powoływać tego zawodnika. Engel uległ, dając jednocześnie wyraz swojej słabości. Fornalik powinien przeanalizować dokładnie grę Obraniaka, pod kątem jego przydatności dla zespołu. Nie jest tajemnicą poliszynela, że na „chemię” pomiędzy Ludo, a pozostałymi reprezentantami nie ma już większych szans. Możliwy jest za to coraz „gęściejszy kwas”, co na pewno nie wpłynie sprzyjająco na atmosferę, która odgrywa istotną rolę w kadrze.

Patrząc na cały precedens z innej perspektywy można by się zastanowić, komu z naszych ligowych, młodych zawodników, „naturalizowani sezonowcy” zabierają miejsce na zgrupowaniach, ograniczając tym samym możliwości ich rozwoju, uwsteczniając jako piłkarzy i reprezentacje jako drużynę. Mam nieodparte wrażenie, że niektórzy zawodnicy mają wyraźne „parcie na szkło”, podobnie jak ich menadżerowie. Euro 2012 było doskonałą okazją do wypromowania swojej osoby, występ w czempionacie podniósł wartość marketingową naturalizowanych zawodników, przy okazji odbierając życiową szansę zawodnikom takim jak: Kamil Glik, Michał Kucharczyk, czy Marcin Kamiński. Trzeba przyznać, że było to co najmniej przykre, bo jak pokazała przyszłość, niewiele to dało w kontekście naszego awansu z grupy, a mogło przynieść dużo (przy ich obecności), w kontekście walki o mundial w Brazylii.

Selekcja zawodników do gry w kadrze wydaje się być prosta. Nagradzamy polskich zawodników, za ich grę w klubie, gdzie dają świadectwo dobrej jakości gry. Przy okazji czując się stuprocentowym polakiem, nie mającym problemów z określeniem swojej tożsamości, czy wyrażaniem swojego zdania. Taka powinna być definicja reprezentanta, a selekcjoner nie powinien o niej zapominać. Przed Fornalikiem szalenie trudne zadanie. Przejmując kadrę po Smudzie oparł się praktycznie na tych samych nazwiskach, jeżeli mecz z Ukrainą okaże się punktem zwrotnym i wystąpi skład inny niż dotychczas, będzie to „zagranie pokerowe”, czyli przyniesie nam wszystko lub nic. Liczą się tylko trzy punkty, remis lub porażka pozwoli na rozpoczęcie projektu Euro 2016, bo projekt mundial 2014 może okazać się nieaktualny.

Twitter

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24