Marny rok reprezentacji

/Głos Wielkopolski
Piłkarska reprezentacja Polski jest jedną z najczęściej grających drużyn narodowych na świecie. Polacy w kończącym się roku 2010 rozegrali aż 14 spotkań, mimo że biało-czerwoni nie uczestniczyli w finałach MŚ w RPA, a że Polska będzie współgospodarzem Euro 2012, nie biorą udziału w eliminacjach tej imprezy.

Tegoroczny bilans drużyny prowadzonej przez Franciszka Smudę to cztery zwycięstwa, sześć remisów i cztery porażki, bramki 23:24. Delikatnie określając, nie są to imponujące wyniki, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę klasę rywali w poszczególnych spotkaniach. Nie zmienia tego fakt, że ostatnie zwycięstwo Polaków nad Wybrzeżem Kości Słoniowej zasługuje na pochwałę.

Liczy się tylko WKS
Generalnie nie ma się jednak z czego cieszyć. Biało-czerwoni poza wygraną z WKS pokonali tylko słabiutkie drużyny Tajlandii i Singapuru oraz przeżywającą głęboki kryzys reprezentację Bułgarii. Gdyby nie te trzy spotkania, bilans, także bramkowy, byłby zdecydowanie słabszy, żeby nie stwierdzić, że fatalny.

W spotkaniach z liczącymi się przeciwnikami, choć też nie tymi z najwyższej półki, wybrańcy Smudy nie mieli wiele do powiedzenia. Przegraliśmy w kraju z Australią (1:2) i zdecydowanie z Kamerunem (0:3). Obie porażki były dotkliwe, bo z ekipą Kraju Kangurów polscy piłkarze zmierzyli się w oficjalnym meczu pierwszych reprezentacji po raz pierwszy, a przegrana z ekipą Nieposkromionych Lwów była pierwszą w historii poniesioną z reprezentacją afrykańską.

Konfrontacja z zespołem najwyższej klasy zakończyła się blamażem. Z Hiszpanią, dla której był to ostatni sprawdzian przed zakończonymi zdobyciem tytułu mistrzowskiego finałami mistrzostw świata, przegraliśmy 8 czerwca w Murcji 0:6. Była to najwyższa porażka biało-czerwonych od pół wieku. W kończącym się roku nasza narodowa drużyna przegrała również z występującą w mocno rezerwowym składzie reprezentacją Danii.

Remis remisowi nierówny
Ponadto było też sporo remisów, bo przecież wynikiem nierozstrzygniętym zakończyła się niemal połowa spotkań z udziałem biało-czerwonych. Tak naprawdę spośród nich warto jednak odnotować tylko wyjazdowy remis z USA oraz w mniejszym stopniu z Ukrainą i Serbią. Remisy ze słabą ostatnio Finlandią, z występującym w chyba trzecim "garniturze" Ekwadorem oraz ostatni z Bośnią i Hercegowiną w meczu przy zupełnie pustych trybunach, w którym oba zespoły grały w składach daleko odbiegających od optymalnych, najlepiej byłoby pominąć milczeniem.

Zwrócić natomiast należy uwagę na fakt, że od spotkania z Bułgarią rozegranego 3 marca, do meczu z Ukrainą 4 września, przez 430 minut piłkarska reprezentacja Polski nie potrafiła strzelić bramki, w tym okresie remisując 0:0 z Finlandią i Serbią oraz przegrywając 0:6 z Hiszpanią i 0:3 z Kamerunem. Od wspomnianego marcowego spotkania z Bułgarami, aż po mecz z Wybrzeżem Kości Słoniowej 17 listopada w Poznaniu, biało czerwoni zanotowali serię ośmiu kolejnych spotkań bez zwycięstwa. To też mało chwalebny rekord.

Podopieczni trenera Franciszka Smudy, mimo zwycięstwa z Wybrzeżem Kości Słoniowej 3:1 (po serii ośmiu gier, w których zanotowali pięć remisów i trzy porażki) w rankingu FIFA po raz kolejny zanotowali spadek i zajmują obecnie 73. miejsce, najniższe od początku jego istnienia, to jest od roku 1993. Dla porównania podajmy, że kończący się rok 2010 biało-czerwoni rozpoczęli na 57. pozycji, pół roku później plasowali się o jedną pozycję wyżej, ale w ostatnich miesiącach już tylko obsuwali się coraz niżej. Przypomnijmy również, że najwyżej w historii rankingu - na 16. miejscu Polacy byli notowani we wrześniu 2007 roku.

Coś się krystalizuje
Ogółem, wliczając dwa spotkania z roku 2009 - porażka na inaugurację selekcjonerskiej kadencji Franciszka Smudy z Rumunią 0:1 (14.11.2009 w Warszawie) oraz zwycięstwo 1:0 po bramce Macieja Rybusa z Kanadą (18.11.2009 w Bydgoszczy), łączny bilans reprezentacji kierowanej przez "Franza" to 16 spotkań (5 zwycięstw, 6 remisów i 5 porażek, bramki 24:25). Jeśli chodzi o pozytywy, wymienić można przede wszystkim fakt, że powoli zaczyna się chyba krystalizować trzon drużyny narodowej budowanej z myślą o finałach Euro 2012. Reprezentację budować trzeba w oparciu o Jakuba Błaszczykowskiego i Ludovica Obraniaka. W bramce Franciszek Smuda postawi chyba na Łukasza Fabiańskiego, a w obronie pewne miejsca wydają się mieć Łukasz Piszczek i kiedy wyleczy kontuzję Sebastian Boenisch. Właśnie namówienie do gry w reprezentacji Polski Boenischa oraz innego piłkarza Bundesligi z polskimi korzeniami Adama Matuszczyka, to kolejny pozytyw mijającego roku. Pytanie tylko ilu jeszcze zawodników z polskim rodowodem, chcących reprezentować Polskę da się wyszukać. Pewniakiem selekcjonera jest Robert Lewandowski, który gdyby nie fakt, że w wyjeździe do Turcji na mecz z Bośnią i Hercegowiną uczestniczyli tylko zawodnicy z klubów krajowych, jako jedyny wystąpiłby we wszystkich spotkaniach. Były napastnik Lecha, król strzelców polskiej ekstraklasy w poprzednim sezonie, odpłacił się trenerowi, zdobywając w mijającym roku najwięcej, bo sześć bramek dla drużyny narodowej (pozostałe gole strzelili: Ludovic Obraniak, Jakub Błaszczykowski, Paweł Brożek i Patryk Małecki - po 2 oraz Adam Matuszczyk, Ireneusz Jeleń. Piotr Brożek, Maciej Iwański, Euzebiusz Smolarek, Tomasz Nowak, Kamil Glik, Marcin Robak i lechita Sławomir Peszko - po jednym).

Ten ostatni do czasu alkoholowego incydentu po meczu z Ukrainą, cieszył się zresztą zaufaniem selekcjonera podobnym do "Lewego" (do tego czasu nie grał tylko z Singapurem po czerwonej kartce otrzymanej w spotkaniu z Tajlandią). W mijającym roku przez kadrę przewinęło się 54 zawodników. Tylko w ostatnim meczu z Bośnią i Hercegowiną szansę otrzymali Grzegorz Sandomierski, Marcin Kikut, Dawid Plizga, Cezary Wilk i Tomasz Kupisz.
Osobną, mocno zastanawiającą kwestią jest to, że także Franciszek Smuda - wbrew wcześniejszym zapowiedziom - preferuje sporo spotkań z bardzo przeciętnymi przeciwnikami, w meczach o wątpliwej wartości szkoleniowej. Zwłaszcza grudniowe i lutowe mecze "produkują" reprezentantów, ale zdecydowana większość z nich niemal natychmiast najzwyczajniej ginie w ligowej szarzyźnie. Wątpliwy walor i bezsens takich spotkań ilustruje zresztą fakt, że poza Polakami, w zasadzie nikt w Europie ich nie praktykuje.
To my upraszamy się o rywali typu Bośnia i Hercegowina B, Serbia B, Ekwador C czy Mołdawia, bo taki mecz czeka Polaków 6 lutego 2011 roku w Portugalii, poza oficjalnym terminem FIFA. I już dzisiaj można być pewnym, że takie spotkanie odbędzie się przy pustych trybunach. I znowu będzie "koszmar" serwowany przez TVP w porze największej oglądalności. Zastanawiające, dlaczego Franciszek Smuda, podobnie jak wcześniej Paweł Janas i Leo Beenhakker, "produkuje" pseudoreprezentantów.

Poznańskie zwycięstwo z Wybrzeżem Kości Słoniowej oraz fakt, że zaczyna krystalizować się przynajmniej trzon reprezentacji, pozwalają z nieco większym optymizmem spojrzeć na perspektywy drużyny narodowej budowanej z myślą o finałach Euro 2012 na stadionach Polski i Ukrainy.

Co nas czeka w 2011 roku
W roku 2011 oprócz wspomnianego meczu z Mołdawią biało-czerwonych czekają spotkania z Norwegią (9 lutego w Portugalii), na wyjeździe z Litwą (25 marca) oraz w kraju z Grecją (29 marca), z Gruzją (10 sierpnia) oraz 6 września na otwarcie Stadionu Narodowego w Warszawie z Niemcami.

Oby już po tych meczach, a zwłaszcza po konfrontacji z Niemcami, z którymi przecież nigdy dotychczas nie wygraliśmy, optymizmu związanego z naszą drużyną narodową było już więcej. Franciszek Smuda, mimo nie najlepszych wyników, ma pełne poparcie i cieszy się zaufaniem władz PZPN. Kierowana przez "Franza" drużyna ma być gotowa na finały Euro 2012 i podczas tej imprezy zaprezentować pełnię możliwości. To będzie dopiero test prawdy dla reprezentacji Franciszka Smudy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24