Mecz stałych fragmentów w Pruszkowie. Znicz przegrał z Energetykiem po bramce w samej końcówce

Konrad Kryczka
Energetyk wygrał w Pruszkowie ze Zniczem
Energetyk wygrał w Pruszkowie ze Zniczem Kevin Słomka
Znicz Pruszków oraz Energetyk ROW Rybnik to drużyny, które walczą w tym sezonie o awans do I ligi. Ich bezpośrednie starcie można było określić mianem hitu tej serii spotkań II ligi. I w ostatecznym rozrachunku kibice obejrzeli naprawdę ciekawy pojedynek. Taki, w którym pierwsza połowa jest tragiczna, a drugą ogląda się ze sporą przyjemnością. Taki, w którym cztery bramki padają ze stałych fragmentów, a decydująca już z gry. W końcu taki, gdzie wszystko rozstrzyga się dopiero w ostatnich sekundach. I tak ROW pokonał na wyjeździe Znicza 3:2.

- Dostajemy bramkę w pierwszej akcji meczu, dostajemy w ostatniej. Ciężko to określić w jakiś merytoryczny sposób – powiedział po spotkaniu trener Znicza, Dariusz Banasik. Później wspominał coś jeszcze o frajerstwie w kontekście utraty trzeciej bramki przez jego drużynę. Z zewnątrz wyglądał na dosyć spokojnego, ale możemy tylko zgadywać, jak się czuł wewnątrz. Wzburzenie to zapewne mało powiedziane. Zwłaszcza po numerze, jaki kilkanaście minut wcześniej wywinęli mu jego zawodnicy. Udało im się wyciągnąć remis, grali w przewadze, ale moment ich zbytniej dekoncentracji spowodował, że w Pruszkowie nie został nawet punkt. Oliwer Wienczatek niepotrzebnie wyszedł z bramki, obrońcy nie zachowali rozsądku i nie przypilnowali Pawła Mandrysza, który ruszył lewym skrzydłem i przytomnie przelobował golkipera Znicza. Dla zawodnika gości była to niezwykła chwila – na boisku pojawił się parę chwil wcześniej, najpewniej po to, żeby wprowadzić nieco świeżości w szeregi osłabionej drużyny, ale raczej nie myślał, że za chwilę stanie się jej bohaterem. Ale sam wszystko zrobił tak, jak należy. No, może zdejmowanie koszulki było zbędne. Podobnie jak zachowanie jego oraz jego kolegów, czyli podbiegnięciu po decydującej bramce pod trybunę, którą zajmowali sympatycy gospodarzy. Reakcji kibiców Znicza cytować nie będziemy – słów rzucanych w stronę zawodników przyjezdnych każdy może się domyślić.

Sam mecz był dosyć specyficzny. Po pierwszej połowie wszyscy zgromadzeni na stadionie musieli mieć w głowie właściwie jedną z dwóch opcji. A) Opuścić obiekt jak najszybciej, zapominając o tym, co widzieli na murawie. Lub B) Zostać, mając nadzieję, że w drugiej odsłonie obie drużyny zagrają zgodnie ze swoimi aspiracjami – zarówno ROW, jak i Znicz mają szanse na awans do I ligi. Goście zaczęli co prawda mocno i skutecznie, bo po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę do siatki skierował Patryk Dudziński, ale dalej było już tylko gorzej. Akcje gości? Po rybniczanach było widać większe doświadczenie i boiskowe wyrachowanie. Łatwo było im uzyskać efektywną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, ale w niektórych akcjach po prostu przekombinowali. Natomiast pruszkowianie prezentowali się… hmm – szukamy dosyć łagodnego określenia, ale o takie trudno – fatalnie, jeżeli chodzi o grę do przodu. Defensywy nie będziemy się czepiali, bo ta radziła sobie nieźle z grającymi chwilami nonszalancko zawodnikami ROW-u. W ataku był natomiast jedynie osamotniony w swoich poczynaniach Maciej Górski, ale i jego determinacja i chęci to było za mało na sforsowanie linii obrony drużyny z Rybnika.

Szczęśliwie, w drugiej połowie zawodnicy obu drużyny wzięli się do roboty, prawdopodobnie nie chcąc zanudzić na śmierć zgromadzonych na stadionie kibiców. I wszystko szło po myśli kibiców ROW-u. Znicz co prawda w końcu oddał strzał na bramkę strzeżoną przez Oskara Rybickiego (około 50. minuty, co jest świetnym wyznacznikiem gry gospodarzy w ofensywie), ale goście nie tylko nie stracili z tego powodu gola, ale też sami strzelili następnego. Znany z boisk Ekstraklasy Mariusz Muszalik przymierzył z rzutu wolnego i udokumentował tym samym przewagę swojej drużyny. I kiedy wydawało się, że jest już po meczu, Znicz ruszył do ataków. Pierwsze konkretne uderzenie gospodarzy zakończyło się rzutem karnym - Konrad Gilewicz faulował Bartosza Żurka i dostał za to swoją drugą żółtą kartkę. Jedenastkę pewnie wykorzystał najlepszy strzelec Znicza, Maciej Górski. Przed taką samą szansą stanął w 90. minucie – w międzyczasie pruszkowianie przeprowadzili jeszcze dwie, czy trzy groźniejsze akcje – i znów był górą, pokonując Rybickiego. A co wydarzyło się później, podaliśmy na wstępie. Po dzisiejszym meczu ROW zajmuje drugie miejsce w tabeli, z kolei Znicz jest dopiero siódmy.

Znicz Pruszków - Energetyk ROW Rybnik 2:3 (0:1)
Bramki: Maciej Górski 65, 90 (obie z rzutów karnych) - Patryk Dudziński 2, Mariusz Muszalik 63, Paweł Mandrysz 90

Znicz Pruszków:
Oliwer Wienczatek - Michał Kucharski (74 Krzysztof Kopciński), Arkadiusz Jędrych, Piotr Gurzęda, Marcin Rackiewicz - Bartosz Żurek, Artur Januszewski (67 Adam Dobosz), Igor Biedrzycki (80 Mateusz Muszyński), Daniel Nawrocki (57 Daniel Kraska), Maksymilian Banaszewski - Maciej Górski.

Energetyk ROW Rybnik:
Oskar Rybicki - Marek Krotofil, Petar Borovićanin, Marcin Grolik, Szymon Jary - Szymon Sobczak (90 Michał Bedronka), Konrad Gilewicz, Mariusz Muszalik, Sebastian Siwek, Patryk Dudziński (69 Gabriel Nowak) - Sebastian Musiolik (90, Paweł Mandrysz).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24