Luz, polot, szybkie wymiany piłki i do tego świetna skuteczność. Taki styl prezentował Kolejorz, gdy miał serię zwycięstw różnicą trzech goli. Lechici wyglądali jak walec, który zupełnie nie przejmuje się tym, co stoi mu na drodze. Pewnie zmierzał do celu i słusznie wzbudzał strach oraz podziw w całej Polsce.
- Lech ma ogromny potencjał i indywidualności, które sprawiają, że jest jednym z głównych kandydatów do mistrzostwa Polski - komplementował poznaniaków przed meczem trener Wisły Kiko Ramirez. Szkoleniowiec Kolejorza Nenad Bjelica też z uznaniem wypowiadał się o metamorfozie, jaką wiosną przeszła „Biała Gwiazda”. Efekt był taki, że oba zespoły przez pierwszą połowę myślały przede wszystkim, by nie popełnić błędu. Respekt przed rywalem sprawił, że nikt nie chciał się otworzyć i zaryzykować.
- To był mecz na remis. My nie graliśmy dobrze, oni też nie. Mam nadzieję, że to był ostatni mecz bez zdobytej bramki. Nie zachwyciliśmy w tym spotkaniu - przyznał po ostatnim gwizdku arbitra Radosław Majewski.
30-letni pomocnik jest odpowiedzialny w poznańskiej drużynie za kreowanie sytuacji i regulowanie tempa gry. We wcześniejszych meczach był motorem napędowym „Poznańskiej Lokomotywy”. W Krakowie „Turbo Maja” miał za mało kontaktów z piłką. Był niewidoczny. Sprawiał wrażenie, jakby bał się odpowiedzialności. To był jego najsłabszy mecz w tym sezonie.
Niczego ciekawego nie pokazali też Maciej Makuszewski oraz Maciej Gajos. Ten pierwszy niemal koncertowo zmarnował jedną z nielicznych kontr, gdy w dogodnej sytuacji podał piłkę najgorzej jak mógł. Gajos popisał się tylko bombą w pierwszej odsłonie, którą zablokował Głowacki, a poza tym był w cieniu pomocników Wisły.
Oprawa na meczu Wisła Kraków - Lech Poznań:
Źródło: GOL24
Nic wiec dziwnego, że Marcin Robak właściwie nie miał okazji, by zmusić do wysiłku bramkarza Wisły. Tylko raz po jego główce, mocniej zabiły nam serca. Lech w Krakowie miał zaciągnięty hamulec ręczny, o czym świadczą też statystyki. Tylko trzy, niegroźne, celne strzały to dorobek, który chwały nie przynosi.
Taktyka wzięła więc górę nad ryzykiem. - Chcieliśmy wygrać, nie udało się, ale jedziemy dalej - przyznał po meczu Nenad Bjelica. Chorwat wydaje się nie przejmować tym, że jego podopieczni już w drugim meczu nie potrafili zdobyć gola. - Być może zdaje sobie sprawę, że taka „zadyszka” musiała kiedyś przyjść, a sytuacja w tabeli jest nadal dobra.
Mówi się, że tytuły zdobywa się nie atakiem, a żelazną obroną, więc tym bardziej nie ma powodów do paniki. A defensywę Kolejorz nadal ma bezbłędną. Lech miał mało sytuacji, ale krakowianie ani razu nie zmusili Putnocky’ego do wysiłku. Choć po raz pierwszy na ławce rezerwowych siedział wiosną Maciej Wilusz, który do tej pory miał bardzo solidne występy.
Para Jan Bednarek - Lasse Nilsen świetnie się uzupełniała. Stoperzy Lecha wyprzedzali rywali, przecinali ich podania, blokowali strzały. Na pochwały zasłużyli też boczni obrońcy.
- Jeśli nie da się wygrać, to trzeba zremisować. My to zrobiliśmy, nie straciliśmy gola i to jest pozytyw - powiedział Jan Bednarek i to jest chyba najlepszy komentarz do tego, co zdarzyło się w Krakowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?