Paweł Jaroszyński: Skazany na Górnika Łęczna

JACEK ŻUKOWSKI
Anna Kaczmarz / Polska Press
Paweł Jaroszyński, lewy obrońca Cracovii i młodzieżowej reprezentacji Polski przygotowuje się do meczu z Górnikiem Łęczna, którego jest wychowankiem.

Jest Pan wychowankiem Górnika Łęczna, kiedy skierował Pan pierwsze kroki do tego klubu?

Dokładnie nie pamiętam, miałem 7 – 8 lat. Wiadomo, że zachęcał mnie do tego mój tata Piotr, który grał w zespole z Łęcznej, ale sam też bardzo chciałem zacząć treningi, a tata mnie pchał ku temu.

Miał Pan inny wybór, mógł Pan nie zostać piłkarzem?

Raczej nie, w Łęcznej nie ma zbyt wielkiego wyboru, zostaje piłka nożna. Jest sekcja zapasów, boks stoi na dobrym poziomie, ale mnie ciągnęło tylko do piłki, można powiedzieć, że byłem na nią skazany. Byłem zdecydowany na Górnika, w Lublinie nie było zespołów w czołowych ligach, zresztą nie mógłbym sam dojeżdżać do tego miasta. Do Górnika miałem najbliżej, na treningi jeździłem rowerem.

Był Pan na każdym meczu Górnika?

Oczywiście, zwłaszcza, jak grał tata, to trzeba było oglądać mecze.

Co Pan szczególnie pamięta ze swoich młodzieżowych meczów?

Jest wiele pozytywnych wspomnień. Grałem w wielu turniejach, rozgrywkach wojewódzkich. Miałem fajnych kolegów, do tej pory utrzymujemy kontakt. Jeśli chodzi o sportowe osiągnięcia, to cenię sobie awans do 1/8 finałów mistrzostw Polski juniorów i mecze z Cracovią. Odpadliśmy w dwumeczu, mimo zwycięstwa u siebie.

Ktoś jeszcze z tej drużyny wybił się na szczebel centralny?

Tak, jesteśmy w Cracovii razem z Damianem Drzewieckim. O reszcie nie słychać, grają w niższych ligach.

Był Pan napastnikiem, tak ustawiali Pana trenerzy od początku?

Tak, od zawsze. Ciągnęło mnie, by zdobywać bramki i faktycznie tak było, biłem się w rozgrywkach o tytuł króla strzelców.

Dopiero w Cracovii przestawiono Pana na lewą obronę?

Tak, to był pomysł trenera Stanisława Owcy w Młodej Ekstraklasie.

Ostatnio miał Pan intensywne dni, wrócił Pan do zespołu do rozgrywek ligowych, zagrał Pan w młodzieżowej reprezentacji Polski. Dobrze się Panu grało w meczu z Pogonią?

Czułem tę przerwę. Boisko też było ciężkie. Przez dwa tygodnie trenowałem indywidualnie, a wiadomo, że takie zajęcia się różnią od tego, jak bym trenował z zespołem. Cztery dni przed meczem wszedłem w normalny trening, nie wyglądało to tak, jakbym chciał. W reprezentacji było lepiej, widać było różnicę. Im więcej się gra, tym zawodnik to lepiej czuje. Z Pogonią miałem przetarcie.

Choć były to mecze towarzyskie, to trener Marcin Dorna nie eksperymentował ze składem. Zagrał Pan pełne mecze na lewej obronie.

Mogę się tylko z tego cieszyć. Każdy mecz w reprezentacji to dla mnie wartość. Kadra dużo mi daje. Wiadomo, że reprezentuję swoją osobą Cracovię. To są naczynia połączone. Jak się gra dobrze w klubie, to jedzie się na kadrę, a jak się gra dobrze w reprezentacji, to można liczyć na występ w pierwszej jedenastce w klubie.

Wygraliście 1:0 z Finlandią, 3:0 z Białorusią. To scala zespół, jak też ugruntowuje pańską pozycję.

Takie wyniki motywują, zwłaszcza że zagraliśmy na zero z tyłu, co dla mnie, jako obrońcy, jest niezwykle ważne. To dobrze rokuje przed mistrzostwami Europy, które będą u nas za nieco ponad rok. To jest budujące. Mam nadzieję, że do tego Euro zbudujemy tak silną drużynę, że będziemy walczyć o medal.

I że Pan utrzyma swoją pozycję. Gdyby mistrzostwa były w tym roku, byłby Pan spokojny o miejsce, a tak, to przez kilkanaście miesięcy wiele się może zmienić.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko jest płynne.

Finisz sezonu zasadniczego to mecze z zespołami zagrożonymi spadkiem, z Górnikiem Łęczna i Śląskiem Wrocław, ale wcale nie będą łatwiejsze od meczów z Legią czy Lechem.

Bron Boże. To będą naprawdę ciężkie mecze. Wiadomo w jakiej są sytuacji, na pewno Górnik przyjedzie bardzo zdeterminowany, ale my też nie możemy odpuścić. Trzy punkty dadzą nam większą swobodę gry w tej dodatkowej fazie sezonu.

Czuje Pan dreszczyk emocji, w związku z grą z klubem, którego jest Pan wychowankiem.

Zawsze towarzyszą takim meczom emocje. Nie grałem w Górniku w seniorach i trochę też chciałbym udowodnić, pokazać działaczom, że popełnili błąd nie wprowadzając mnie do pierwszego zespołu. Mam nadzieję, że to mi się uda. Niestety, w poprzednim meczu, w Łęcznej, nie pokazałem się z dobrej strony. Może zjadła mnie trema, albo nadmierna motywacja. Wyszło jak wyszło.

Tata będzie na meczu?

Niestety nie. Bardzo chciał, ale obowiązki mu na to nie pozwalają.

Gdy Górnik grał w ekstraklasie, z twoim tatą w składzie, trenerem tej drużyny był Jacek Zieliński. Chodząc na te mecze pewnie nie sądził Pan, że kiedyś ten trener będzie prowadził zespół, w którym gra Pan?

Życie napisało fajny scenariusz, że dane było i mojemu tacie i mi spotkać się z tym samym trenerem. Byliśmy na innym etapie kariery. Ja jestem młody, tata kończył karierę. Mam nadzieję, że wyniosę z pracy z trenerem Zielińskim jak najlepsze rzeczy i mam nadzieję, że w tym sezonie z tym trenerem osiągniemy duży sukces. Tata bardzo się ucieszył, gdy Jacek Zieliński zostawał trenerem Cracovii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Paweł Jaroszyński: Skazany na Górnika Łęczna - Gazeta Krakowska

Wróć na gol24.pl Gol 24