Podbeskidzie gotowe na wiosnę. Z Iwańskim znów będą "rycerzami"?

Przemysław Drewniak
- Mamy dwudziestkę chłopaków, która może godnie reprezentować to miasto i klub - mówi trener "Górali" Leszek Ojrzyński
- Mamy dwudziestkę chłopaków, która może godnie reprezentować to miasto i klub - mówi trener "Górali" Leszek Ojrzyński Łukasz Łabędzki
Tak jak przed rokiem, Podbeskidzie Bielsko-Biała stoczy w rundzie wiosennej ciężką batalię o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wówczas udane transfery i dobrze przepracowany zimowy okres przygotowawczy sprawiły, że drużyna Czesława Michniewicza dokonała niemożliwego. Czy teraz kibice „Górali” mogą liczyć na powtórkę?

Transfery: tak krawiec kraje...

Rok temu Podbeskidzie wykazało się całkiem niezłą skutecznością na rynku transferowym. Pozyskani przez klub Tomasz Górkiewicz (powrót do Bielska-Białej po krótkim pobycie w Polonii Bytom), Błażej Telichowski czy Marcin Wodecki stanowili trzon zespołu, który w rundzie wiosennej ubiegłego sezonu był trzecią najlepszą drużyną w Ekstraklasie za Legią i Lechem. Trafione wzmocnienia zaprocentowały już w pierwszym wiosennym spotkaniu, gdy bielszczanie w efektownym stylu pokonali Jagiellonię Białystok 4:0.

Kibice Podbeskidzia mają nadzieję, że ich drużyna znów będzie aspirować do miana „rycerzy wiosny”. Tym bardziej, że patrząc na listę zimowych wzmocnień, mogą czuć oni umiarkowane zadowolenie. Poza utratą Aleksandra Jagiełły, którego Legia zdecydowała się wypożyczyć tym razem do gdańskiej Lechii, bielszczanie nie doznali żadnych osłabień. Za takie ciężko uznać odejścia przeważnie zasiadających na ławce lub trybunach Rudolfa Urbana i Kamila Kurowskiego. Również Wodecki, który wrócił z wypożyczenia do Górnika Zabrze, jesienią grał słabiej i coraz częściej brakowało dla niego miejsca w wyjściowym składzie „Górali”.

Mimo bardzo ograniczonych środków finansowych, bielscy działacze wykazali się na rynku transferowym dużą aktywnością. Pod okiem Leszka Ojrzyńskiego testy przechodziło siedemnastu piłkarzy, a ostatecznie do Podbeskidzia trafiło sześciu nowych zawodników. Największy plus to znaczne powiększenie pola manewru w ataku – zimą klub zasilili Mikołaj Lebedyński, Charles Nwaogu i Jan Blażek. Dla każdego z nich Bielsko to przystanek na drodze do odbudowania formy po ostatnich, nieudanych miesiącach i dopiero pierwsze kolejki ligowe zweryfikują, czego się po nich spodziewać.

Już teraz wiadomo, że przy ustalaniu wyjściowego składu Leszek Ojrzyński będzie miał dużo większy komfort niż w rundzie jesiennej. Poza trójką nowych napastników, Podbeskidzie pozyskało jeszcze Mateusza Stąporskiego, Przemysława Pietruszkę, Michala Mravca, a do zespołu dołączył także wychowanek, ostatnio grający w rezerwach stoper Konrad Kareta. Humory w Bielsku mogły pogorszyć jednak kontuzje, jakie dotknęły zimą kilku zawodników. W meczu z Widzewem na pewno nie zagrają Fabian Pawela, Przemysław Pietruszka czy Wojciech Szymanek (ostatnich dwóch czeka dłuższa absencja), a pod znakiem zapytania stoi także występ Mikołaja Lebedyńskiego. Część okresu przygotowawczego z powodu urazów opuścił także inny z nowych nabytków „Górali”, Charles Nwaogu. Ale jak zapewnia Ojrzyński, przy tak szerokiej jak na finansowe możliwości kadrze Podbeskidzia nie powinien mieć on problemów z zestawianiem wyjściowego składu. - _Jesteśmy przygotowani na różne scenariusze. Nie zamykamy się w 13, 14 nazwiskach. Mamy dwudziestkę chłopaków, która może godnie reprezentować to miasto i klub, więc zrobimy wszystko, by nie przynieść wstydu w ekstraklasie _– zapowiada trener „Górali”.

Jedynym minusem zimowych wzmocnień Podbeskidzia jest fakt, że pod Klimczok nie trafił żaden zawodnik z głośnym nazwiskiem. A na takie mieli ochotę miejscowi kibice, bo na początku przygotowań mówiło się o negocjacjach z Robertem Demjanem, Ireneuszem Jeleniem czy Rimo Huntem, królem strzelców estońskiej ekstraklasy. Najświeższe plotki dotyczą możliwości zatrudnienia będącego na wylocie z Lecha Poznań Bartosza Ślusarskiego, ale i w tym przypadku kwestie finansowe zapewne przesądzą o zaniechaniu rozmów. Podbeskidziu nie udało się także sprowadzić konkurenta o miejsce w bramce dla Richarda Zajaca. Testowany był m.in. Litwin Paulius Grybauskas, ale władze klubu ostatecznie nie doszły z nim do porozumienia i w drużynie pozostał Ladislav Rybansky. Leszkowi Ojrzyńskiemu pozostaje nadzieja, że wiosną Zajac uniknie kontuzji i będzie grał równie dobrze, jak w poprzedniej rundzie, po której zwyciężył głosami kibiców plebiscyt na najlepszego piłkarza jesieni.

Sparingi: Chmiel i „Sokół” w dobrej formie

W zimowych sparingach Podbeskidzie ani nie zachwyciło, ani nie rozczarowało. W ośmiu spotkaniach (z czego połowę rozegrano na obozie w Turcji) bielszczanie zanotowali cztery zwycięstwa, dwa remisy i dwie porażki. Najlepszymi strzelcami z trzema bramkami okazali się Damian Chmiel i dosyć niespodziewanie Marek Sokołowski. Zdecydowanie gorzej wiodło się napastnikom - spośród nich na listę strzelców wpisali się jedynie Krzysztof Chrapek i Charles Nwaogu (po jednym trafieniu).

W swoim ostatnim sprawdzianie Podbeskidzie wysoko pokonało aspirujący do awansu z pierwszej ligi GKS Katowice, ale wyniku tego spotkania nie można odbierać jako miarodajnej oceny obecnej formy „Górali”. W drugiej połowie, gdy bielszczanie rozstrzygnęli spotkanie strzelając trzy gole, w barwach rywali pojawiło się kilku młodych, niedoświadczonych wychowanków, którzy nie potrafili nawiązać równorzędnej walki z ekipą z ekstraklasy. Mówił o tym także szkoleniowiec Podbeskidzia, który największe zastrzeżenia miał po tym meczu do gry obronnej swojego zespołu.

Iwański odmieni drugą linię?

To nie w Lebedyńskim, Nwaogu czy Stąporskim Podbeskidzie pokłada największe nadzieje. Tym, który wiosną ma odmienić zespół „Górali” jest Maciej Iwański. Wiadomość o tym, że do klubu dotarł w końcu certyfikat uprawniający do gry doświadczonego pomocnika była chyba najlepszą, jaka tej zimy napłynęła do trenera Ojrzyńskiego. Od początku sezonu w Podbeskidziu brakowało kreatywnego zawodnika w środku pola. Sprawdzani w tej roli Adam Deja, Dariusz Kołodziej czy Rudolf Urban zupełnie się nie sprawdzili. Trener „Górali” był już tak zdesperowany, że w jednym ze spotkań w roli playmakera wystąpił... Dariusz Łatka. W Bielsku lamentowano, że w drużynie nie ma już Roberta Demjana, ale brak kreatywnego piłkarza w drugiej linii był równie bolesny, jak utrata króla strzelców poprzedniego sezonu.

Jesienią bielszczanie byli najrzadziej utrzymującą się przy piłce drużyną w Ekstraklasie, co automatycznie przełożyło się na najmniejszą liczbę strzelonych goli (17 w 21 meczach, tyle samo zdobyło także Zagłębie Lubin). Za sprawą Iwańskiego gra w środku pola ma ulec zdecydowanej poprawie. 33-latek swoje najlepsze lata ma już za sobą, ale Leszek Ojrzyński wierzy, że wciąż jest w stanie grać na wysokim poziomie. - Mimo tylu lat doświadczenia to wciąż bardzo ambitny chłopak. Po ostatnich przejściach ma coś wszystkim do udowodnienia, więc bardzo na niego liczymy – mówi trener „Górali”. Całkiem nieźle Iwański zaprezentował się w sobotnim sparingu z GKS-em Katowice, w którym to przez niego przechodziła zdecydowana większość ataków Podbeskidzia. „Ajwen” szczególnie zaimponował perfekcyjnie wykonanym rzutem wolnym, dającym drużynie z Bielska wyrównującego gola. Mimo niewielkiej odległości od bramki rywala, Iwański zdołał nadać piłce takiej rotacji, by ta przeleciała nad murem i spadła tuż za nim, nie dając bramkarzowi szans na skuteczną interwencję. Wygląda na to, że wiosną jego słynne „spadające liście” znów będą zmorą golkiperów ekstraklasy.

Dylemat tylko w ataku

Patrząc na składy, w jakich Podbeskidzie rozegrywało ostatnie sparingi w zimowym okresie przygotowawczym, raczej trudno spodziewać się niespodzianek w wyjściowej jedenastce na mecz z Widzewem. W porównaniu do rundy jesiennej zestawienie bielszczan będzie niemal identyczne – oczywiście z wyjątkiem Iwańskiego, który zajmie miejsce na środku pomocy. Tuż za nim nadal będą grać Anton Sloboda i Dariusz Łatka, natomiast o grę na skrzydłach powalczą Marek Sokołowski, Damian Chmiel i Piotr Malinowski. Mateusz Stąporski przynajmniej na początku rundy będzie tylko rezerwowym. Defensywa w obliczu kontuzji Przemysława Pietruszki pozostanie bez zmian, a jedyny większy dylemat Ojrzyńskiego dotyczy pozycji napastnika. Przed piątkowym meczem kontuzjowani są Pawela i Lebedyński, a Nwaogu opuścił zimą część treningów i nie jest jeszcze gotów na grę w pełnym wymiarze czasowym. Wydaje się, że sprawa występu od pierwszej minuty rozstrzygnie się zatem pomiędzy Chrapkiem i Blażkiem. Gdyby brać pod uwagę postawę obu piłkarzy w sparingu z GKS-em, większe szansę na występ ma ten pierwszy.

Większość zimowych nabytków bielskiego klubu stanowi jeszcze niewiadomą, ale można zaryzykować stwierdzenie, że Podbeskidzie będzie wiosną silniejsze niż w rundzie jesiennej. To samo dotyczy jednak Zagłębia i Widzewa, a więc drużyn, które najpewniej do końca będą się bić o uniknięcie degradacji. Walka o utrzymanie z udziałem „Górali” znów zapowiada się pasjonująco.

Czytaj również: [url=http://www.gol24.pltitle=""]TRANSFERY [NA ŻYWO] [/url]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24