Premier League w pigułce: Chelsea ma napastnika (cz. 2)

Filip Błajet
Van Gaal chwali się, jakich piłkarzy lubi, Mourinho w końcu ma napastnika, a Wenger ciągle go nie ma. No i co najważniejsze - jest jeszcze ktoś, kto daje nadzieję nam wszystkim na piłkarską karierę w lidze angielskiej. Druga kolejka w pigułce!

Van Gaal lubi Di Marię

Holender przyznał się do tego, podobnie jak do sympatii w kierunku Vidala i Leo Messiego, kiedy został zapytany o możliwy transfer argentyńskiego skrzydłowego. Czyżby wszyscy trzej byli w drodze na Old Trafford? Bardzo wątpliwe, ale patrząc na grę Manchesteru United, wcale nie dziwi, że van Gaal lubi całą wymienioną trójkę, a pewnie jeszcze kilku innych zawodników. Czerwone Diabły z Sunderlandem zagrały o wiele słabiej niż w meczu ze Swansea, a w angielskich mediach pojawiły się żarty, że to Czarne Koty straciły dwa punkty w sobotnim starciu. Holenderski menedżer rozpaczliwie woła o transfery – piłkarze pokroju Cleverleya, Ashleya Younga, Michaela Keane’a czy Tylera Blacketta, to nie są zawodnicy, którzy mogą grać w pierwsze skrzypce w drużynie walczącej o mistrzostwo Anglii. Woodward w sobotnie popołudnie z pewnością wykonał kilka telefonów.

Alexis Sanchez nie jest napastnikiem

Wenger sprowadził go widząc w nim również pewną alternatywę dla Oliviera Giroud, ale Chilijczyk szybko pokazał, że nią nie jest. Sanchez grał mizernie, nie miał żadnego kontaktu z piłką w polu karnym i przez ustawienie na szpicy rzadko mógł rozpędzać się z piłką. Kanonierom zdarzały się centry z bocznych sektorów boiska w szesnastkę, w której nikogo nie było. Menedżera uratowały dopiero zmiany – Wilshere’a zmienił Cazorla, a byłego graczy Barcy Giroud. I to właśnie wyśmiewany przez kibiców Arsenalu Francuz zdobył wyrównującego gola strzałem głową. Przy okazji nabawił się kontuzji kostki i w najbliższym meczu pewnie nie zagra. Wydaje się jednak, że Wenger niczego się nie nauczył. Na pomeczowej konferencji dalej mówił o tym, że ma szeroki skład i kilku napastników w kadrze. Oby się nie okazało, że przyjście Sancheza zamiast pomóc, to przeszkodzi ekipie z Emirates Stadium w osiągnięciu przedsezonowych celów.

Falstart beniaminków

Chyba żaden z nowych zespołów w Premier League nie spodziewał się, że wejście do najwyższej klasy rozgrywkowej będzie tak ciężkie. Na razie trzy drużyny, które awansowały z Championship, zdobyły tylko jeden punkt przy bilansie bramkowym 3-13. Tym razem Burnley nie potrafiło przełamać defensywy Swansea i zaskoczyć Łukasza Fabiańskiego w bramce Łabędzie. Z kolei QPR zostało zdemolowane przez Tottenham, a biedny Harry Redknapp patrzył na to wszystko z niedowierzaniem, niesmakiem i zażenowaniem. Z Queens Park Rangers zrobiło się Queens Park Strangers. Nie zmienia to faktu, że podopieczni Arry’ego brali udział w historycznym wydarzeniu – Dier jest pierwszym obrońcą, który strzelał gole w swoich dwóch pierwszych meczach w Premier League. Po efektownym zwycięstwie niektórzy już widzą Koguty w glorii mistrzów Anglii, ale nie można zapominać, jak ekipa Pochettino męczyła się z West Hamem tydzień. Jeden kogut mistrzostwa nie czyni. Przegrał także Leicester, ale o tym niżej.

Najbardziej znane nazwisko Premier League

Co prawda w angielskiej ekstraklasie zameldowali się Alexis Sanchez, Cesc Fabregas czy też Mario Balotelli, ale to Kasper Schmeichel ma najbardziej znane nazwisko. Duński golkiper to syn legendarnego bramkarza Manchesteru United, a w meczu z Chelsea udowodnił, że nie daleko spadło jabłko od jabłoni. Piłkarz Leicester bronił fenomenalnie, ale nie wystarczyło to, aby powstrzymać The Blues. Mourinho po raz kolejny przekonał się, że lepiej mieć napastnika (Diego Costa), niż go nie mieć (Fernando Torres) i jego zespół znowu zgarnął komplet punktów. Co prawda tym razem ekipa portugalskiego menedżera nie zaimponowała, a gdyby Nugent zamiast oglądać się na bocznego arbitra, strzelał obok Courtois, to mogła nawet przegrać, ale to tylko gdybanie. Faktem jest, że główny faworyt do tytułu mistrzowskiego zaczął sezon od dwóch zwycięstw i ze spokojem czeka na starcie z Evertonem.

To może być sezon Joveticia

Dobrze zagrał z Newcastle, ale dopiero z Liverpoolem dał popis i był najlepszy na boisku. Czarnogórzec brylował w przedsezonowych sparingach, a teraz tylko potwierdza wysoką dyspozycję. Po ubiegłorocznym sezonie zniszczonym przez kontuzje zaczął wreszcie przypominać zawodnika, za którego Manchester City zapłacił olbrzymie pieniądze. To się właśnie nazywa transferem wewnętrznym. Wenger nie ma żadnego napastnika, Mourinho jednego, a Pellegrini czterech. Nikt na świecie nie ma obecnie tak szerokiej kadry jak The Citizens. Z kolei fanów Liverpoolu musi martwić postawa nowych nabytków. Moreno zawalił pierwszego gola i skręcił kostkę, Lovren zamieszany był w trafienia numer jeden i trzy, Can bawił się w Younga, pokazując, że umie nurkować na wysokim poziomie, a Lambert zmarnował kapitalną okazję na drugiego gola. Brendan Rodgers ma o czym myśleć.

I ty możesz być piłkarzem Premier League

O tym świadczy sylwetka Taylora-Fletchera, który pojawił się na boisku w meczu Chelsea z Leicester. Piłkarz Lisów jest, co tu dużo ukrywać, dość korpulentny. Na murawie prezentował się jak facet żywcem wyjęty z kanapy, który popijał przed chwilą piwko przed telewizorem. Poza pokaźnym brzuszkiem, 33-latek wyróżniał się także łatwością, z jaką ogrywali go kolejni rywale. Może jest jeszcze dla nas wszystkich nadzieja?

Liczba kolejki: 23 - tylu sekund na boisku potrzebował Sergio Aguero, aby wpisać się na listę strzelców.

Obserwuj autora na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24