Przełamanie GieKSy, czwarta porażka z rzędu Górnika Polkowice

Marcin Szczepański
Zwycięską bramkę zdobył dziś strzałem głową Jacek Kowalczyk
Zwycięską bramkę zdobył dziś strzałem głową Jacek Kowalczyk Arkadiusz Gola / Polskapresse
GKS Katowice przełamał złą passę trzech remisów z rzędu, odnosząc w końcu zwycięstwo. Pokonując Górnika Polkowice 1:0 przedłużył passę porażek zespołu z Dolnego Śląska do czterech spotkań. Bramkę na wagę zwycięstwa GKS zdobył wracający do składu kapitan, Jacek Kowalczyk.

GKS Katowice - Górnik Polkowice 1:0 - zapis relacji na żywo!

Dla obydwu zespołów dzisiejsze spotkanie było bardzo ważne. Z powodu złej passy, trwającej kilka ostatnich kolejek, zarówno GKS jak i Górnik z bezpiecznej połowy tabeli przesunęły się bliżej miejsce spadkowych. Widmo zagrożonej strefy bardziej zaczęło zagrażać katowiczanom, którzy mieli przed meczem tylko cztery punkty przewagi nad Termalicą Nieciecza, zajmującą piętnaste, spadkowe miejsce w tabeli.

Od pierwszych minut w grze gospodarzy dało się zauważyć determinację i chęć zwycięstwa. Niesieni głośnym dopingiem kibiców piłkarze GKS atakowali z animuszem. W 11. minucie zrobiło się bardzo groźnie, bo na wysokości pola karnego faulowany był Bartosz Karwan. Po jego wrzutce bliski zdobycia gola szczupakiem był Przemysław Pitry, ale tym razem nic z tego nie wyszło.

Chwilę później "blaszok" opuścili kibice, którzy solidaryzując się z kibicami w Poznaniu i Warszawie, gdzie zamknięto stadionu, postanowili zaprotestować. Wywiesili do tego transparent "Trybuna zamknięta na wniosek Donalda Tuska". W efekcie protestu bramkę Jacka Kowalczyka, która padła w 14. minucie musieli oglądać zza trybuny. A wracający do składu Gieksy "Kowalczyk" popisał się ładną główką po rzucie rożnym wykonanym przez Mateusza Niechciała.

W pierwszej połowie strzelec bramki jeszcze dwukrotnie zdołał oddać strzały głową po rzutach rożnych, jednak w obu przypadkach brakowało mu już szczęścia. A tymczasem z GKS zeszło powietrze i do głosu zaczęli dochodzić goście.

- Mamy problem z dyktowaniem swoich warunków gry przez pełne 90 minut. W zespole jest sporo ambitnych chłopaków, którzy bardzo wszystko przeżywają. Te emocje czasem ciążą. Za bardzo chcemy, przychodzi dekoncentracja. Myślę, że niedługo tych zmartwień już nie będzie - mówił przed meczem Wojciech Stawowy, trener GKS-u.

Niestety jego życzenie się nie spełniło i katowiczanie po raz kolejny po okresie dobrej gry zaczęli wyraźnie ustępować pola rywalom. Groźnie zrobiło się w 34. minucie. Po ataku Górnika najpierw uderzył Mateusz Piątkowski, ale Gorczyca zamiast łapać, wypluł piłkę przed siebie, co w całym spotkaniu zdarzało mu się bardzo często, choć trzeba przyznać, że był on najmocniejszym punktem zespołu. Poprawiać próbował w tej sytuacji Maciej Bancewicz, ale został zablokowany. Na szczęście GKS mimo obecności w okolicach pola karnego kilku innych zawodników Górnika, żaden z nich nie zdołał już opanować bezpańskiej piłki.

Do końca pierwszej połowy obraz gry wiele się nie zmienił, a akcje były nieco schematyczne - wrzutka zawodnika z Polkowic, piąstkowanie bramkarza GKS i tak do znudzenia, bez większego zagrożenia. Nie zmienia to faktu, że przed przerwą katowiczanie dali się zamknąć na własnej połowie.

Po przerwie początkowo cały czas utrzymywała się przewaga Górnika. W 53. minucie doskonałą okazję zmarnował Bancewicz, który po dośrodkowaniu Piotrowskiego, mimo niewielkiego wzrostu wyskoczył do piłki i posłał ją minimalnie niecelnie. Cztery minuty później o losach meczu mógł przesądzić Paweł Olkowski, jednak w sytuacji sam na sam trafił w Sebastiana Szymańskiego. Od tego momentu rozpoczęła się wymiana ciosów i gra się nieco wyrównała, chociaż to Górnik atakował większą ilością zawodników, a w zespole gospodarzy często osamotnieni w ofensywie pozostawali Olkowski i Dziedzic.

Im bliżej było końcowego gwizdka tym przewaga gości cały czas rosła. GKS do końca zmuszony był bronić się na własnej połowie od czasu do czasu kontratakując. Goście nie potrafili już jednak stworzyć sobie groźnych okazji. Natomiast grę katowiczan ożywił nieco wprowadzony na ostatnie dziesięć minuty Rafał Sadowski, który jednak wielkiego spustoszenia w szeregach Górnika nie poczynił.

Trener gości Dominik Nowak na pierwszą zmianę zdecydował się dopiero w 83. minucie, uznając że jego zespół gra wystarczająco dobrze. Chwilę później Górnik przypuścił zmasowany atak, ale bohater GKS, Jacek Gorczyca wraz z obrońcami "obronili Częstochowę".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24