Regularna wojna na stadionie w Łęcznej. Remis GKS Bogdanka z Miedzią

Daniel Harasim
W Łęcznej zawodnicy Miedzi obejrzeli trzy czerwone kartki
W Łęcznej zawodnicy Miedzi obejrzeli trzy czerwone kartki Michał Gąciarz
Czternaście żółtych kartek, trzy czerwone, cztery bramki i atmosfera wojny – tak w skrócie można opisać to, co działo się dziś podczas meczu GKS-u Bogdanka z Miedzią Legnica. Spotkanie zakończyło się remisem 2:2, ale zdaje się, że wynik kompletnie nie odzwierciedla ładunku emocji zaserwowanego kibicom przez zawodników obu drużyn.

Zobacz skrót meczu GKS Bogdanka - Miedź Legnica

Przed spotkaniem chyba nic nie wskazywało na to, że zbliżająca się konfrontacja będzie tak zacięta. Na stadionie panował siermiężny mróz, z nieba jak szalony prószył biały śnieg, a zlodowaciali zawodnicy z trudem poruszali się nawet w czasie przedmeczowej rozgrzewki. Zapowiadało się ciężkie, niedokładne, paskudne dla oka widowisko z kategorii tych, podczas których oglądania ciekawszy jest nawet ruch wiszących pod sklepieniem chmur. Zgromadzonych kibiców w liczbie około czterystu głów (w tym siedemdziesięciu przybyłych z Legnicy), patrząc na panujące warunki pogodowe, śmiało można nazwać szaleńcami, lub prawdziwymi fanami futbolu.

Spotkanie rozpoczęło się w sielankowej atmosferze. Będąca w ofensywie Miedź przez pierwsze piętnaście minut bezskutecznie próbowała konstruować kolejne ataki, za każdym razem kończyły się one jednak pod nogami gospodarzy lub za końcową linią boiska. Przełamanie nadeszło w 18 minucie meczu, kiedy to w okolicy „piątki” GKS-u Bogdanka faulowany został Marcin Nowacki. Sytuacja była dość kontrowersyjna, bowiem główną przyczyną upadku jednokrotnego reprezentanta Polski była raczej gra aktorska, aniżeli faktyczny uraz. Kamil Oziemczuk przy wybiciu zawieszonej na wysokości pasa piłki trafił w nią, ale Nowacki wykorzystał dogodną okazję do "zanurkowania" i łapiąc się za twarz widowiskowo upadł na ziemię. Sędzia zarządził „jedenastkę”, którą na bramkę zamienił Jakub Grzegorzewski – dobrze znany w Łęcznej były napastnik Górnika.

Po objęciu prowadzenia Miedź ruszyła do ataku jeszcze odważniej, ale pewniej poczuli się także dotychczas dość anonimowi na murawie gospodarze. Do gry obu zespołów powoli zaczęła się wkradać szczypta nerwowości, a może nawet złości, czego wynikiem były pierwsze żółte kartki. Mimo że oba inauguracyjne „żółtka” zainkasowali piłkarze Bogdanki, to legniczanie przejęli inicjatywę w niesportowych zachowaniach i od tego momentu to głównie do nich roszczenia zgłaszał sędzia Jarzębak.

W 30. minucie spotkania piłkarze gospodarzy zaczęli tracić grunt pod stopami. Po bezsensownej stracie Oziemczuka długą piłkę ze środka pola puścił jeden z rozgrywających Miedzi. Z podaniem minął się Adrian Łuszkiewicz, ale w gotowości pozostawał Mariusz Zasada. Lewoskrzydłowy legniczan popędził z piłką w kierunku bramki Sergiusza Prusaka i lekką podcinką nad interweniującym golkiperem wykorzystał sytuację „sam na sam” z bramkarzem. Mróz nie oszczędził dziś nawet serc biegających po murawie piłkarzy - obie bramki dla Miedzi z zimną krwią ustrzelili byli zawodnicy zielono-czarnych.

Jest już jednak 33. minuta meczu i przenosimy się pod pole karne gości. Z rzutu wolnego usytuowanego około 30 metrów od bramki Aleksandra Ptaka potężnie uderzał Marcin Kalkowski, obrońca GKS-u pomylił się jednak o kilka metrów. Chwilę później przed szansą na podwyższenie wyniku dla Miedzi stanął Marcin Nowacki, jednak piłka po jego uderzeniu poszybowała nieznacznie nad poprzeczką bramki gospodarzy.

W 38. minucie nastąpił punkt zwrotny spotkania. Drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną ujrzał Mateusz Bany, a było to wynikiem nieładnego wejścia w nogi Kamila Oziemczuka. Grająca w przewadze Bogdanka ruszyła do zdecydowanego ataku.

W 41. minucie spotkania z rzutu wolnego dośrodkowywał Veljko Nikitović. Idealnie mierzona piłka spadła dokładnie na głowę Tomasza Midzierskiego, który swoim uderzeniem skierował piłkę dosłownie milimetry nad poprzeczką bramki Aleksandra Ptaka. Trzy minuty później z boku pola karnego Miedzi mocno strzelał Mandrysz – futbolówka otarła się o nogi obrońców gości, a potem zmusiła jeszcze do akrobatycznej interwencji Ptaka, który z trudem posłał piłkę na rzut rożny.

Po kilku minutach okupacji pola karnego Miedzi mecz na jedną akcję z powrotem przeniósł się pod bramkę Bogdanki. Zasada po otrzymaniu długiej piłki huknął tuż nad lewym górnym rogiem "świątyni" Sergiusza Prusaka. Łęcznianie w odpowiedzi użyli niezawodnego Dawida Sołdeckiego, który uderzeniem z dystansu zmusił interweniującego Ptaka do wybicia futbolówki na rzut rożny.

Z tegoż stałego fragmentu gry zrodziło się uderzenie, które na kontaktowego gola zamienił Michał Zuber. Veljko Nikitović posłał mocną piłkę w pole karne, a ta odbita od głowy jednego z obrońców gości wyleciała wysoko w powietrze. Trajektoria lotu futbolówki obrała jako punkt lądowania świetnie ułożoną stopę, świetnie ustawionego przed polem karnym Pyzy, który leciutkim, technicznym uderzeniem zmusił bramkarza gości do kapitulacji.

Druga połowa spotkania również obfitowała w emocje, choć na pierwsze ich oznaki musieliśmy czekać aż do 62 minuty. Wtedy to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego do strzału głową bardzo ładnie złożył się wprowadzony w przerwie Michał Paluch. Po strzale powołanego do reprezentacji U-19 Palucha piłka zatrzymana została dopiero w okolicach linii bramki gości. Minutę później akcja przeniosła się pod bramkę Bogdanki, gdzie z dystansu – niecelnie – uderzał Madejski.

Na pół godziny przed końcem spotkania do upragnionego wyrównania wyniku doprowadził Marcin Kalkowski. Z rzutu rożnego dorzucał Veljko Nikitović, a niepilnowany Kala ze stoickim spokojem posłał futbolówkę obok bezradnego Ptaka.

Od tego momentu mecz przerodził się w istną batalię. Zaczęło się od awantury, którą wywołał Wołczek. Obrońca Miedzi po sfaulowaniu Renusza miał do niego pretensje. W obronie kolegi stanęli inni zawodnicy Bogdanki, do których z kolei dopadli niedłużni legniczanie. Przepychanki wyjaśnił sędzie, ale bojowa atmosfera utrzymywała się już do końca.

Jedną z jej skutków była druga żółta i w konsekwencji czerwona kartka dla Grzegorza Bartczaka. Debiutujący w barwach Miedzi były zawodnik Warty Poznań ostro sfaulował Cezarego Stefańczyka i musiał opuścić pole gry.

Grająca w podwójnym osłabieniu drużyna gości prowadziła bardzo mądrą grę defensywną, nieograniczającą się do murowania bramki. Podopieczni Bogusława Baniaka grali dość wysoko, co zmuszało gospodarzy do ciągłej gotowości w defensywie. Nie pozwalało im to na „zmasowany atak”, który z pewnością dobiłby Miedzi ostatni gwóźdź do trumny.

Ostatnim interesującym akcentem spotkania była... kolejna czerwona kartka dla Miedzi. Agresywny w niedzielne popołudnie Krzysztof Wołczek bez pardonu wpadł w zastawiającego się Michała Palucha, przy okazji nabijając mu guza na głowie. Sędzia Jarzębak nie miał litości i wyrzucił Wołczka z boiska. Zawodnik Miedzi po ostatnim gwizdku arbitra odreagowywał jeszcze swoją złość prowokując do bójki jednego ze starszych kibiców gospodarzy.

Chcąc krótko podsumować dzisiejsze spotkanie można by użyć tylko dwóch słów, dobitnie odwzorowujących to, co działo się na boisku – wojna totalna, nie tylko w czysto piłkarskim znaczeniu. Nagana należy się zespołowi Miedzi Legnica, której kilku zawodników chyba zapomniało, na czym polega gra w piłkę.

Zawodnicy GKS-u Bogdanka powinni poważnie obmówić dzisiejsze spotkanie. Jeśli liczą na coś więcej niż tułaczka po środku tabeli, muszą znacząco wzmocnić grę w defensywie, która dziś momentami całkowicie leżała. Gdyby nie osłabienia zespołu gości, trzy punkty najpewniej powędrowałyby do Legnicy.

Twitter

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24