"Trener 90-lecia Jagiellonii" powrócił do Białegostoku

Jakub Seweryn
Michał Probierz powrócił do Białegostoku
Michał Probierz powrócił do Białegostoku Julia Łaszcz (Ekstraklasa.net)
Czwartkowemu meczu Jagiellonii Białystok z Lechią Gdańsk towarzyszył powrót do stolicy Podlasia Michała Probierza, trenera 90-lecia Jagiellonii. Nadarza się więc idealna okazja, żeby zafundować sobie niedaleką wycieczkę w przeszłość, do czasów, kiedy to Jagiellonia pod wodzą tego szkoleniowca osiągała najlepsze wyniki w swojej długiej historii. Zapraszamy do lektury!

„Na początku był chaos…”

To sformułowanie idealnie obrazuje stan, jaki ten utalentowany szkoleniowiec zastał w Białymstoku w czerwcu 2008 roku, kiedy zaczęła się jego przygoda z Jagiellonią. Po koszmarnej rundzie wiosennej w swoim wykonaniu, kiedy to Jaga zdobyła kompromitujące ją cztery punkty w 13 ligowych spotkaniach, żółto-czerwoni spadli w tabeli na pozycję czternastą, która nakazywała im rozegrać baraże o utrzymanie w Ekstraklasie przeciwko Arce Gdynia. Tuż przed tym dwumeczem, na stanowisko trenera Jagiellonii ściągnięto doświadczonego Stefana Białasa. Ten jednak nie poprowadził białostoczan w ani jednym pojedynku, bowiem podróżująca do Gdyni drużyna została w połowie drogi zawrócona. Przetasowania ligowe, spadki i awanse związane z karami nałożonymi na polskie kluby za udział w aferze korupcyjnej sprawiły, że baraże zostały anulowane i zarówno Jaga, jak i Arka mogły czuć się już pełnoprawnymi uczestnikami rozgrywek o mistrzostwo Ekstraklasy.

Szczęśliwie zagwarantowane utrzymanie nie sprawiło jednak, że w Białymstoku zapomniano zawodnikom ich katastrofalną rundę. Zdecydowano się na zupełną czystkę w szeregach zespołu, co jednak nie zgadzało się z koncepcją prowadzenia drużyny trenera Białasa, który chciał dokonać ledwie kosmetycznych zmian. Sytuacja była patowa, więc podjęto decyzję o rozstaniu z trenerem Białasem i postawienie na kogoś, kto zbuduje praktycznie od zera nową Jagiellonię. Padło na zaledwie 36-letniego wtedy, niezbyt jeszcze doświadczonego Michała Probierza. Do Białegostoku przychodził on przede wszystkim jako były solidny piłkarz ligowy (w barwach Ruchu, Górnika oraz Pogoni rozegrał on 260 spotkań w Ekstraklasie, w których zdobył dziewięć goli), a Jagiellonia była dla niego trzecim, po Polonii Bytom (którą prowadził dwukrotnie) i Widzewie Łódź, klubem w jego dotychczasowej krótkiej karierze trenerskiej. Probierz nie miał wybitnych osiągnięć na swoim koncie. W Bytomiu dwukrotnie sprawdził się jednak jako ‘ratownik’, który obejmując kiepsko spisującą się drużynę w trakcie sezonu potrafił wywalczyć z nią utrzymanie zarówno w II lidze (2005/06), jak i Ekstraklasie (2007/08). W międzyczasie zajął też 12. miejsce w Ekstraklasie (2006/07) z bardzo młodym wówczas zespołem łódzkiego Widzewa, ale po kiepskim starcie w kolejnych rozgrywkach został zwolniony.

W stolicy Podlasia Probierz miał od chwili podpisania kontraktu pełne ręce roboty. W Jagiellonii bowiem postanowiono zostawić zaledwie ośmiu zawodników (Jarecki, Norambuena, Łatka, Dzienis, Falkowski, Niedziela, Renusz, Tumicz) z poprzedniego sezonu. Do klubu trafiło kilku solidnych ligowców, takich jak Lech, Hermes, Skerla, Stano, Szczot czy Arifovic, ale też kilku młodych zawodników zarówno z Polski (Lewczuk, Król, Matuszek), jak i zagranicy (Kojasević, Cionek). Jasne stało się, że, w związku z tak wieloma zmianami kadrowymi, dobrych kilka tygodni sezonu 2008/09 będzie drużynie potrzebne do jej zgrania. Pech sprawił, że terminarz rozgrywek na ich starcie nie był dla Jagiellonii łaskawy. Ekipa Probierza zaczęła od wyjazdowego remisu z Arką Gdynia (1:1) oraz gładkich porażek z dwoma ‘wielkimi’ tej ligi – Lechem Poznań (0:3) i Legią Warszawa (2:0). Łącznie, w pierwszych dziewięciu kolejkach białostoczanom udało się wygrać zaledwie raz i z siedmioma zdobytymi w tym czasie punktami, znowu przed oczami kibiców żółto-czerwonych pojawiło się widmo kolejnej rozpaczliwej walki o utrzymanie. Została ona jednak rozwiana dobrą passą Jagi w kolejnych pięciu spotkaniach. Zwycięstwa nad Lechią Gdańsk (2:0), Cracovią (2:0) i Górnikiem Zabrze (1:0), wyjazdowy remis z Polonią Warszawa (0:0) oraz podział punktów na ‘pożegnanie Ultry’ z Polonią Bytom (2:2) po bardzo dramatycznym pojedynku pozwoliły Jadze na odbicie się od dna i pozostanie w bezpiecznej strefie w przerwie zimowej, nawet pomimo trzech kolejnych porażek wyjazdowych na zakończenie rundy.

Transfery, które zmieniły klubową historię

Jagiellonia Probierza nie wszystkich kibiców przekonywała swoją grą i osiąganymi wynikami. Niemniej jednak prezes klubu, Cezary Kulesza, ani trochę się tymi opiniami nie przejmował, a sam zimą dokonał trzech transferów, które zupełnie odmieniły oblicze żółto-czerwonych. Do walczącego rozpaczliwie o utrzymanie Górnika Zabrze Kulesza za ponad półtora miliona złotych sprzedał Roberta Szczota, ale w zamian z kolei sprowadził do stolicy Podlasia trzech graczy, których w Białymstoku zapamięta się na długo. Po pierwsze, zupełnie niespodziewanie do klubu powrócił Brazylijczyk Bruno, po którym przez pół roku nie było ani widu, ani słychu. Zawodnik z Kraju Kawy prezentował się jednak na treningach zupełnie inaczej niż wiosną 2008 roku, kiedy to był jednym z większych transferowych rozczarowań Jagiellonii i zdecydowano wznowić z nim kontrakt, pomimo półrocznej ‘ucieczki’ w dotąd nieustalone miejsce. Jako drugi do Jagi dołączył Kamil Grosicki, 20-letni dwukrotny reprezentant Polski wypożyczony z Legii Warszawa, który jednak za sobą miał spore problemy z hazardem, a do naszego kraju wrócił po bardzo nieudanym wypożyczeniu w szwajcarskim Sionie. Trzeci transfer miał dla kibiców Jagi szczególne znaczenie, bowiem do swojego macierzystego klubu powrócił 22-krotny reprezentant Polski, znakomity ligowy snajper – ‘Franek łowca bramek’, czyli po prostu Tomasz Frankowski.

Ta trójka miała odpowiadać za grę ofensywną Jagiellonii, ale jej sprowadzenie niosło ze sobą poważne ryzyko. Nikt nie mógł bowiem zapewnić, że po wszystkich swoich dotychczasowych perypetiach Bruno i Grosicki będą w stanie być solidnym wzmocnieniem zespołu. Nikt też nie mógł zagwarantować, że po nieudanych zagranicznych wojażach swoją dawną dyspozycję odzyska 34-letni wówczas Frankowski. Na szczęście dla białostoczan, cała trójka wypaliła w stu procentach i to już od pierwszego pojedynku z Arką. Po dwóch bramkach Franka i jednej Pawła Zawistowskiego mecz skończył się wynikiem 3:0, co zapowiadało dobrą rundę w wykonaniu Jagi. Taka też była, kilka tygodni później, po raz pierwszy od wielu lat, udało się Jagiellonii pokonać swojego odwiecznego rywala, Legię Warszawa 2:1. Już w pierwszym sezonie za kadencji Michała Probierza, zaczęła się także formować pewna zależność, która obowiązywała przez pełne trzy sezony. Jagiellonia grała bardzo solidnie na własnym stadionie, tworząc tzw. ‘twierdzę Białystok’, za to miała ogromne problemy w spotkaniach wyjazdowych. Ostatecznie, żółto-czerwoni wiosną potrafili usadowić się na ósmym miejscu w tabeli, choć ta lokata mogła być jeszcze lepsza, gdyby nie seria pięciu porażek w ostatnich sześciu pojedynkach sezonu. Po jednej z nich, w Gdańsku z Lechią 1:3, Probierz podał się nawet do dyspozycji zarządu, jednak prezes Kulesza winą za złe wyniki obarczył piłkarzy, a nie szkoleniowca i ten pozostał na swoim stanowisku na kolejny sezon.

'-10' Jagiellonii niestraszne

Ten z kolei rozpoczął się dla Jagiellonii … w kwietniu, od decyzji Związkowego Trybunału Piłkarskiego, który zmienił karę degradacji o jedną klasę rozgrywkową dla białostockiego klubu na karę odjęcia 10 punktów. Sprawiło to jednak, że Jagiellończycy stali się pierwszym, niemal stuprocentowym kandydatem do spadku. Tak przynajmniej myślały inne drużyny i… srogo się przeliczyły. Ekipa Probierza już w pierwszych czterech meczach wyszła na zero, pokonując kolejno Odrę Wodzisław, Koronę Kielce i Śląsk Wrocław oraz remisując z GKS-em Bełchatów. Przeciwnikom miny zrzedły, a Jagiellonia kroczyła dalej, utrzymując punktowe tempo drużyny, która bez ujemnych ‘oczek’ z wielkim spokojem zajęłaby w ostatecznym rozrachunku szóste miejsce. Przez karę dyscyplinarną, zespół z Białegostoku musiał zadowolić się miejscem jedenastym na mecie sezonu 2009/10, ale to wszystko odbił sobie w Pucharze Polski. ‘Twierdza Białystok’ nadal była bardzo ciężka do zdobycia, bowiem w całym sezonie udało się to tylko Lechowi Poznań, który następnie wywalczył mistrzostwo Polski. Na wyjazdach z kolei gra Jagi wciąż nie wyglądała dobrze, ale w przeciwieństwie do sezonu wcześniej, dwukrotnie żółto-czerwoni wracali do Białegostoku z kompletem punktów, pokonując na wiosnę Śląsk i Cracovię.

"Uwierz w puchara!"

Czas na najpiękniejsze wspomnienie z dotychczasowej historii Jagiellonii, czyli ‘marsz’ żółto-czerwonych po Puchar Polski. Niewielu może pamięta, ale jesienne spotkania zespołu Probierza w tych rozgrywkach o mało nie skończyły się wyeliminowaniem Jagi z gry. Przeciwko GKS-owi Tychy udało się strzelić zwycięskiego gola dopiero w ostatniej minucie dogrywki za sprawą Kamila Grosickiego. W 1/8 finału Arka Gdynia miała nawet w regulaminowym czasie rzut karny, ale Rafał Gikiewicz okazał się lepszy od Adriana Mrowca, a w dogrywce dwie jedenastki ze spokojem wykorzystał Tomasz Frankowski i to Jagiellonia przeszła dalej. Ćwierćfinał z Koroną Kielce, pomimo że mieliśmy już do czynienia z dwumeczem, nie był pod tym względem łatwiejszy. Kielczanie zagrali w pierwszym spotkaniu u siebie bardzo agresywnie i dzięki triumfowi 3:1 Złocisto-Krwiści byli o krok od półfinału. W tym jednak ostatecznie się nie znaleźli, bowiem rewanżowy pojedynek w Białymstoku rozwiał wszelkie wątpliwości. Gole Klepczarka, Jezierskiego oraz Hermesa, kapitalna postawa i efektowny ‘comeback’ Jagiellonii stał się faktem. Paradoksalnie, ostatnia przeszkoda w drodze do finału okazała się najłatwiejsza. Pewny triumf 2:1 w Gdańsku, remis 1:1 przy fantastycznym dopingu kibiców w Białymstoku i historyczny awans do finału Pucharu Polski zespołu Michała Probierza stał się faktem.

Decydujące spotkanie rozegrane w Bydgoszczy było prawdziwym jagiellońskim świętem. Do stolicy województwa kujawsko-pomorskiego pojechało około 5 tysięcy żółto-czerwonych, którzy obserwowali bezdyskusyjny triumf swojej drużyny nad pierwszoligową wówczas Pogonią Szczecin. Podopieczni Probierza byli niezwykle nieskuteczni, jednak udało im się strzelić gola na wagę wielkiego triumfu Pucharu Polski. Szczęśliwcem okazał się stoper Jagi, Andrius Skerla, który na początku drugiej połowy zdobył jedynego gola w całym spotkaniu i pierwsze trofeum w historii Jagiellonii powędrowało do klubowej gabloty, ku wielkiej radości całej jagiellońskiej społeczności.

Najlepsza Jaga w historii

W 2010 roku rozpędzona Jagiellonia za żadne skarby nie chciała zwolnić. Jeszcze przed rozpoczęciem nowych rozgrywek białostoczanom udało się skromnie pokonać Lecha Poznań 1:0 w meczu o Superpuchar Polski, a następnie stoczyć morderczy bój z Arisem Saloniki w debiucie w europejskich pucharach. Dwumecz z Grekami zaczął się dla Jagi od utraty dwóch goli, ale z każdą minutą Jagiellończycy nabierali coraz większej pewności. Pierwsze spotkanie zakończyło się porażką 1:2, ale w rewanżu w greckim piekle w Salonikach omal nie przyniósł niespodzianki. Jaga prowadziła w Grecji 2:1 po trafieniach Burkhardta i nabierała coraz większej pewności, by… zostać zgaszonym przez rumuńskiego arbitra, który podyktował Grekom wymyślony rzut karny na wagę remisu 2:2 i awansu do kolejnej rundy. Dobry występ Jagiellonii nie uszedł uwadze ludziom z zespołu znanego Argentyńczyka, Hectora Raula Cupera, którzy jeszcze w trwającym oknie transferowym próbowali wyciągnąć z Jagiellonii Kamila Grosickiego. Wszystko wydawało się kroczyć w stronę transferu, ale ostatecznie, ku wielkiej radości kibiców Jagiellonii, sam piłkarz zdecydował się odrzucić ofertę Arisa, kierując się chociażby szacunkiem do fanów Jagi, którzy w Salonikach doświadczyli prawdziwego piekła na trybunach ze strony miejscowych.

Pełna pewności siebie Jaga z Kamilem Grosickim w składzie w rundzie jesiennej sezonu 2010/11 Ekstraklasy nie miała sobie równych. Podopieczni Probierza w ‘twierdzy Białystok’ pokonywali wszystkich po kolei, prezentując przy tym bardzo efektowną piłkę. Kilka niezłych wyjazdowych rezultatów sprawiło też, że białostoczanie od czwartej kolejki do samego końca rundy całkowicie zasłużenie liderowali całej stawce i zmierzali po historyczny, pierwszy w historii tytuł mistrza Polski.

Ostatni akcent

Zimą coś się jednak popsuło. Działacze Jagiellonii zdecydowali się sprzedać do tureckiego Sivassporu Kamila Grosickiego za niespełna milion euro, a bez Grosika Jaga nie potrafiła nawiązać do wyników i gry z jesieni. Jeszcze do 24. kolejki żółto-czerwoni byli w stanie utrzymać tempo znacznie lepiej spisującej się w tej części sezonu Wiśle Kraków, ale potem było już gorzej. Trzy porażki z rzędu, z Polonią Bytom, Widzewem Łódź i Polonią Warszawa, sprawiły nawet, że Michał Probierz podał się do dymisji przed arcyważnym pojedynkiem w walce o wicemistrzostwo Polski z Legią Warszawa, ale ta ponownie nie została przyjęta przez Cezarego Kuleszę. Niemniej jednak odejście Probierza z Jagiellonii można było wyczuć w powietrzu. Z Legią Jagiellonia nie potrafiła zwyciężyć, nawet mimo 30 oddanych strzałów na bramkę stołecznej drużyny i gry ’11 na 9’ przez ostatnie pół godziny spotkania. Żółto-czerwoni odbili sobie to niepowodzenie, rozbijając Koronę Kielce 4:0 tydzień później, ale porażka 0:3 z Cracovią w przedostatniej serii spotkań zepchnęła białostoczan za Śląsk i Legię, na czwarte miejsce w tabeli.

Jaga o utrzymanie czwartego miejsca, najlepszego w historii klubu i gwarantującego kolejny udział w europejskich pucharach, musiała walczyć w ostatniej kolejce w pojedynku na Stadionie Miejskim z Ruchem Chorzów. Po bardzo ciężkim meczu, Jagiellonia w wielkich bólach ograła Niebieskich 2:1, sprawiając kibicom sporą radość i pozwalając im zapomnieć o słabej rundzie w wykonaniu drużyny. Niemniej jednak pucharowa potyczka i kompromitacja z kazachskim Irtyszem Pawłodar jeszcze w czerwcu sprawiła, że Probierz i działacze z Jagiellonii tuż przed rozpoczęciem nowego sezonu zdecydowali się na jedyne słuszne rozwiązanie, czyli na zakończenie współpracy.

Między Probierzem i zawodnikami nie było już widać chemii, która prowadziła do wielkich zwycięstw Jagiellonii. To jednak nie może w żaden sposób wpływać na ocenę pracy tego szkoleniowca w Białymstoku. Ta była fenomenalna, co w pełni oddaje tytuł ‘Trenera 90-lecia Jagiellonii’ przyznany byłemu trenerowi Widzewa i Polonii Bytom. Puchar Polski, Superpuchar Polski, dwukrotny udział w europejskich pucharach, mistrzostwo jesieni w sezonie 2010/11 i najwyższe w historii czwarte miejsce zajęte na koniec tych rozgrywek – dzięki ekipie Probierza kibice Jagiellonii przeżywali wspaniałe chwile, szczególnie na własnym stadionie, gdzie w lidze żółto-czerwoni wygrali aż 29 z 45 rozegranych spotkań, ponosząc zaledwie siedem porażek. Od czasu odejścia z Jagiellonii, Michał Probierz pracował już w pięciu klubach (ŁKS, Aris Saloniki, Wisła, GKS Bełchatów i Lechia), niemniej jednak to właśnie w Białymstoku temu trenerowi zawdzięczają najwięcej.

Jagiellonia Białystok

JAGIELLONIA - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24