Udany debiut Kasperczyka. Motor pokonał na wyjeździe Concordię

Marcin Puka/Kurier Lubelski
Robert Kasperczyk odnotował udany debiut na ławce Motoru
Robert Kasperczyk odnotował udany debiut na ławce Motoru Tomasz Ogorzały
Robert Kasperczyk udanie zadebiutował na ławce trenerskiej Motoru. Po zaledwie dwóch treningach i jednym rozruchu, nowa "miotła" odmieniła grę lublinian. W sobotę, żółto-biało-niebiescy przerwali niechlubną serię trzech porażek z rzędu, pokonując na wyjeździe Concordię Elbląg 4:2 (4:1).

Najpiękniejsze siatkarki mistrzostw Europy [ZOBACZ GALERIĘ]

Początek meczu w wykonaniu gości był jednak bardzo zły. Gdy Motor już w 5 minucie po strzale Marcina Martynowicza przegrywał 0:1, wydawało się, że powrócą koszmary z przeszłości. Na szczęście nic takiego się nie stało, a przyjezdni jeszcze w pierwszej połowie cztery razy pokonali bramkarza Concordii. Ale po kolei.

- Początek spotkania w naszym wykonaniu był fatalny - nie ukrywa Kasperczyk. - Widać było, że zespół ma w głowie ostatnie przegrane. Ale chłopaki się nie poddali i pokazali charakter, chociaż miejscowi mogli podwyższyć prowadzenie.

Z każdą upływającą minutą goście poczynali sobie coraz śmielej. Była większa ochota do kreowania gry i od razu pojawiły się okazje do wyrównania. - Kluczowym momentem było wywalczenie przez nas rzutu rożnego. Doskonałą piłkę z narożnika pola karnego posłał Grzegorz Bronowicki, a główkował w bramkarza Maciej Tataj. Golkiper odbił piłkę, a Maciek zachował się jak rasowy snajper. Poszedł za swoim uderzeniem i skierował piłkę do siatki. Widząc reakcję zawodników wiedziałem, że będzie dobrze.

Następnie nastąpiło coś, co w futbolu rzadko się zdarza. W przeciągu siedmiu minut żółto-biało-niebiescy strzelili trzy gole. - Sam byłem tym zdziwiony. Moim piłkarzom wychodziło wszystko, a bramka Damiana Kądziora z rzutu wolnego była z tych stadiony świata - dodaje Kasperczyk.
Ba, goście mogli jeszcze w tej odsłonie dobić rywala, ale po faulu na Tataju, rzutu karnego nie wykorzystał Damian Falisiewicz. Szkoda, tym bardziej że "Fala" na treningach nie ma problemów ze strzałami z jedenastu metrów.

- Gdyby było 5:1 moglibyśmy już iść na piwo - obrazowo mówi Kasperczyk. - W przerwie powiedziałem chłopakom, że Concordia będzie groźna przez następnych 15 minut. Jeżeli w tym czasie nic się nie wydarzy, to nic nam nie zrobią - dodaje.

Ale miejscowi szybko przywołali Motor do porządku, strzelając bramkę. - Zespół nie do końca się tym przejął i myślał, że łatwo wygramy. Jednak z drugiej strony stracony gol sprawił, że piłkarze zrozumieli, że nie ma żartów. I Concordia już nam nie zagroziła, a Tataj mógł podwyższyć wynik - mówi Kasperczyk. - Po meczu dawno nie widziałem takiej radości. Piłkarze cieszyli się jak dzieci, ale to było im potrzebne. Chciałbym pochwalić cały zespół, a także młodzież, która udźwignęła ciężar gry.

Ale też jest jeszcze wiele rzeczy do poprawy. - Czeka nas jeszcze dużo pracy. Nie mówię tego koniunkturalnie, lecz metodycznie. Problemem jest fakt, że przy korzystnym rezultacie mamy za dużo strat. Mam po tym meczu wiele materiału do analizy - kończy Kasperczyk.

Concordia Elbląg - Motor Lublin 2:4 (1:4)
Bramki:
Martynowicz 5, Galeniewski 50 - Tataj 27, 35, Kądzior 30, Sedlewski 37

Widzów: 500 (230 z Lublina)

Sędziował: Artur Ciecierski z Warszawy

Concordia: Zoch - Szuprytowskil, Galeniewski (82 Nowotka), Stępień, Lepczakl, Uszalewski, Korzeniewski, Broniarek, Zejglic (70 Nadolny), Martynowicz (79 Szmyd), Kiełtyka.

Motor: Lipiec - Falisiewicz, Udarević, Wróblewski, Bronowicki, Sedlewski, Król, Ptaszyński (84 Gamlal), Kądzior (70 Koziaral), Jaroń, Tataj.

Kurier Lubelski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24