Ukraina - Polska LIVE!

Jakub Seweryn
Jeszcze nie tak dawno, bo zaledwie 16 miesięcy temu, Polska i Ukraina połączyły się piłkarsko na cały miesiąc, aby wydać futbolowej Europie wspaniałe Euro 2012. Turniej zakończył się sporym sukcesem, ale szybko zszedł też na dalszy, nieistotny plan. Wszystko za sprawą eliminacji do przyszłorocznych Mistrzostw Świata w Brazylii. Ślepy los sprawił, że obie ekipy znalazły się w jednej grupie i w piątkowy wieczór zmierzą się w Charkowie w bezpośrednim pojedynku o zachowanie szans awansu na czerwcowy mundial.

Ten mecz powinien być istną walką na noże, bowiem tylko zwycięzca tak naprawdę zachowa jeszcze szanse na bilet do Brazylii. Przegrany z kolei swoje wielkie plany będzie musiał odłożyć na inny termin. Przeanalizujmy może sytuacje obu drużyn przed decydującymi pojedynkami. Ukraina jest na najlepszej drodze do zapewnienia sobie miejsca w barażach. Nasi sąsiedzi do osiągnięcia tego celu potrzebują tak naprawdę zwycięstwa we wtorek z San Marino (co raczej jest oczywistością) oraz co najmniej remisu w starciu z Polską. Aby jeszcze wyprzedzić prowadzącą w tabeli Anglię, podopieczni Michajła Fomienki muszą wygrać oba swoje mecze oraz liczyć na przynajmniej jedno potknięcie Synów Albionu, którzy na własnym stadionie podejmą kolejno Czarnogórę oraz Polskę. Dużo trudniejsza wydaje się być sytuacja Biało-Czerwonych, którzy, aby zachować jakiekolwiek nadzieje na awans, muszą zdobyć wyjazdowe sześć punktów w pojedynkach przeciwko Ukrainie i Anglii. Takie rezultaty na 100% dadzą Polakom udział w listopadowych barażach, a być może nawet bezpośrednią kwalifikację na Mistrzostwa Świata. Aby tak się stało, w piątek Anglia musi na Wembley zremisować z Czarnogórą.

Można ubolewać, jak wiele dałyby podopiecznym Waldemara Fornalika triumfy z Czarnogórą u siebie i Mołdawią na wyjeździe, które wcale nie były tak daleko od Polaków, ale to rzeczywistości nie zmieni. Biało-Czerwoni wszystko mają w swoich rękach, choć zadanie, które stoi przed nimi, jest niezwykle trudne. Sam selekcjoner zdaje sobie z tego sprawę i chwyta się przysłowiowej brzytwy, bo jak inaczej nazwać powołania dla Mariusza Lewandowskiego, Sławomira Peszki czy Grzegorza Wojtkowiaka? Co więcej, ten pierwszy, doskonale znający realia ukraińskiego futbolu, ma wielkie szanse zastąpić Piotra Zielińskiego w podstawowej jedenastce. Fornalik boi się postawić na dwójkę ofensywnych pomocników kosztem jednego pivota w środku pola. Można te obawy oczywiście zrozumieć, szczególnie że byłemu trenerowi Ruchu Chorzów decyzję ułatwia fakt, iż sam Zieliński zbyt wiele w tym sezonie w Udinese nie gra. Jednakże reprezentacja Polski w najbliższych dwóch meczach potrzebuje prawdziwego cudu, a czy czasem odrobina młodzieńczej fantazji nie byłaby w tym przypadku lepsza aniżeli odgrzewany kotlet w osobie nieco zapomnianego 34-letniego weterana ukraińskich boisk? Cóż, przekonamy się w piątkowy wieczór.

Na Ukrainie z kolei panuje stonowany optymizm. Ukraińcy są pewni swego, ale też trudno im się dziwić, jako że po niemrawym początku kroczą przez trwające eliminacje jak burza. Nasz współgospodarz Euro 2012 od roku nie przegrał żadnego międzynarodowego spotkania i nic dziwnego, że Michajło Fomienko i jego piłkarze na poważnie myślą o przyszłorocznym Mundialu. Siłą ukraińskiej drużyny jest to, że poza piłkarzem rosyjskiego Zenita, Anatolijem Tymoszczukiem, wszyscy reprezentanci pochodzą z rodzimej Premier-Lihi. Dotyczy to nawet dwóch największych gwiazd tego zespołu, a więc skrzydłowych, Jewhena Konoplianki z Dnipro oraz Andrija Jarmolenki z kijowskiego Dynama. Obaj są z tego samego rocznika (1989), obaj niczym Leo Messi czy Arjen Robben preferują styl skrzydłowego schodzącego do środka i zagrażającego bramce rywala technicznymi uderzeniami lepszą nogą. Konoplianka czyni to prawą, a Jarmolenko lewą nogą. O sile ukraińskich skrzydeł przekonaliśmy się w marcu, w Warszawie, gdzie kontuzjowanego Konopliankę udanie zastąpił Gusiew i wszystkie akcje bramkowe były konstruowane przez dwóch graczy Dynama Kijów grających po przeciwległych stronach boiska. W piątek Gusiewa również nie powinno zabraknąć, tyle że ten bardzo uniwersalny zawodnik może zostać ustawiony zarówno na prawej obronie, jak i w tercecie ofensywnych pomocników z Konoplianką i Jarmolenką. Jedno jest pewne – polscy boczni obrońcy będą mieli w Charkowie mnóstwo pracy.

Do dramaturgii tego pojedynku swoje trzy grosze dorzuciła także FIFA. Początkowo pojedynek w Charkowie miał się odbyć bez udziału publiczności, za karę za fatalne zachowanie ukraińskich fanów w meczu z San Marino. Ostatecznie jednak, kara ta została zawieszona i paradoksalnie przez to zabraknie wielu kibiców z Polski, bowiem PZPN nie był w stanie czasowo wyrobić się ze wznowieniem sprzedaży biletów na sektor kibiców przyjezdnych. Biało-Czerwonych na stadionie Metalista czeka prawdziwe piekło, które postara się stworzyć niespełna 40 tysięcy żywiołowo reagujących Ukraińców.

Czy Polacy będą w stanie jeszcze przedłużyć do meczu z Anglią swoje szanse na awans do Brazylii? A może misja Waldemara Fornalika, która dotyczyła wprowadzenia polskiej kadry na południowoamerykańskie mistrzostwa, już w Charkowie zakończy się niepowodzeniem? To wszystko okaże się w piątkowy wieczór. Początek spotkania o godzinie 20. Nadzieja umiera ostatnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24