Za, a nawet przeciw, czyli co z tą Legią? [KOMENTARZ]

Dawid Kwika
Czy Jan Urban powinien odejść z Legii?
Czy Jan Urban powinien odejść z Legii? sylwester wojtas
Mistrzostwo Polski, puchar kraju, prowadzenie w tabeli na półmetku sezonu, gra w europejskich pucharach. Czy to bilans trenera, który zaraz straci pracę? Jest to całkiem możliwe, gdy weźmiemy pod lupę całość wyników Jana Urbana w ostatnim czasie.

Apollon - Legia LIVE! Ostatnia szansa na bramkę w Lidze Europy

Co trzeci mecz przegrany, aż dwanaście porażek, gra na zero z przodu, zero punktów w fazie grupowej Ligi Europejskiej, zero taktyki, zero pomysłu na grę, zero reakcji na wydarzenia na boisku. Można tak wyliczać bez końca, ale czy obecny stan Legii to tylko i wyłącznie wina trenera Wojskowych?

Zacznijmy od kontuzji i zmęczenia, którymi ciągle broni się Jan Urban. Urazy, owszem wynikają z przemęczenia, ale także z nieprawidłowego przygotowania kondycyjnego, za które odpowiada trener. Poza tym Legia ma ponoć tak liczną kadrę, że miała sobie radzić w każdych warunkach, z każdym zespołem w Polsce. Co do zmęczenia, odczuwają go kibice, którzy oglądają momentami grę godną okręgówki. Czy piłkarze są również zmęczeni, gdy idą po wypłatę? Szczerze wątpię. Po meczach mistrza Polski regularnie słyszymy o nierównej murawie, niekorzystnej pogodzie, niesprawiedliwych arbitrach i braku szczęścia czytaj umiejętności. Bo Legii w pucharach brakuje umiejętności, nie szczęścia.

W Europie Wojskowi nie stanowią zespołu. Nie ma zgrania, nie ma drużyny, w której zawodnicy poszliby za sobą w ogień. Jest to bez wątpienia wina trenera, który nie potrafi poukładać grupy niezłych piłkarzy. Bliźniacza sytuacja do tej z reprezentacji. Brakuje ładu, lidera, wypracowanych schematów, a przede wszystkim pomysłu. Oba zespoły łączy osoba szkoleniowca, który nie nadaje się na ten poziom rywalizacji. Fornalik był świetnym trenerem ekstraklasowym, mimo to w kadrze sobie nie poradził. Podobnie jest z Janem Urbanem, na ligę idealny, na puchary za słaby.

Kolejną istotną kwestią jest stawianie na młodzież. Czyli abstrakcja, o której możemy przeczytać wszędzie. Jesteśmy zarzucani tekstami, że Urban uwielbia dawać szansę nastolatkom, że jest niemal łowcą talentów. Bzdura. W tym sezonie szansę dostali jedynie Cichocki i Mikita i to raczej na odczepnego, bo grali niewiele. Zastanówmy się, gdzie są gwiazdy z akademii Legii? Gdzie są te talenty, które wychowuje najlepsza szkółka w Polsce? Jedni na wypożyczeniach, drudzy się uczą (co potrwa pewnie do 25 roku życia, po czym presja, okaże się zbyt duża i odejdą), a grają obcokrajowcy. Czy Pinto naprawdę jest lepszy od wychowanka warszawskiego klubu? Obaj się uczą, a "wytwór" akademii zawsze pokaże ambicję, walkę i determinację, będzie jeździć na tyłku, grać o życie, da to coś, czego nigdy nie zrozumie obcokrajowiec.

Czy w takim razie zwolnienie szkoleniowca Legii byłoby najkorzystniejszym rozwiązaniem? Nie wiem. Wiem, natomiast, że Jan Urban nie przeskoczy pewnego poziomu, że jego podopieczni nie grają na miarę swoich możliwości, że mistrz Polski nie robi postępów. Wiem też, że z dnia na dzień nie stał się słabym trenerem, który nie wie, co ma robić. Chcemy wielkiego, polskiego klubu, który regularnie gra w Lidze Mistrzów i jest szanowany w Europie. Oznacza to szansę dla trenera na poprawę, przedłużenie wygasającego z nim w czerwcu kontraktu, zatrudnienie szkoleniowca na lata. Ale czy warto dać długoterminową szansę trenerowi, który nie wygrywa w Europie? Który z wielkim trudem przechodzi europejskich średniaków?

W przypadku stabilizacji długofalowa praca trenera w danym klubie to podstawa. W Legii przewijają się nazwiska Okuki, Hapala i innych doświadczonych zagranicznych szkoleniowców. Na rok, dwa, maksymalnie trzy. Kibice domagają się odejścia Urbana, bo przecież "ligę z takim składem wygrałaby nawet moja babcia". Czy ci fani nie pamiętają już, że czekali na dublet prawie dwie dekady? Czy tak chcemy budować wielki klub? Pytań jest wiele, chociażby o to czy trener jest jedynym winnym słabych wyników Legii. Otóż odpowiedź jest prosta: nie, to suma wielu czynników.

Zachowanie piłkarzy Wojskowych jest przerażające. Pieniądze zrobiły im wodę z mózgu, do głowy młodych zawodników uderzyła sodówka, a ich gra jest coraz słabsza. Łukasik mówi, że nie chce mu się trenować, Mikita wyzywa kibica na Facebooku, który napisał, że młodzian zagrał słaby mecz, a media szydzą z sylwetek innych legionistów. Profesjonalizm i ciężka praca to słowa, które nie istnieją w słowniku większości mistrzów Polski. Wystarczy powiedzieć, że dziś ich najlepszym zawodnikiem jest Tomasz Brzyski, mający same wypracowane atrybuty piłkarskie. Nie jest wirtuozem, do wszystkiego doszedł ciężką pracą. Młodzi powinni się uczyć.

Podopieczni Jana Urbana tworzą mnóstwo grupek, nie trzymają się razem na boisku, ani poza nim. Marko Suler, który niedawno rozwiązał kontrakt z Legią, mówił wprost: "Mistrz Polski ma świetnych piłkarzy, ale nie ma atmosfery. W trakcie mojego pobytu w Legii, ani razu nie poszliśmy z drużyną na obiad, kolację czy piwo". Z Sulerem sytuacja jest wyjątkowa. Koledzy podziwiali go za ambicję podczas treningów, za to Urban twierdził, że za mało się stara. Słoweniec nie ukrywa, że gdyby miał cofnąć czas jeszcze raz podpisałby kontrakt z Legią. Kasa misiu, kasa.

Wracając do atmosfery, dziś się ją buduje przez PlayStation, co niestety widać na boisku. Ciężko tak naprawdę stwierdzić, w którym momencie wszystko się posypało i kto był prekursorem zmian. Myślę, że w szatni wiele zmieniło odejście Jędrzejczyka, Ljuboji, kontuzja Saganowskiego i oczywiście transfer Henrika Ojamy. Estończyk przyszedł, by zostać gwiazdą drużyny, nie był jej pomóc, co szybko odwróciło się przeciwko niemu. Mówcie co chcecie, to solidny skrzydłowy, ale futbol to gra zespołowa i tego musi się nauczyć.

Bez winy, jeśli idzie o wyniki Legii, nie jest również jej prezes, Bogusław Leśnodorski. Często o nim się zapomina, kibice nie chcą chyba pamiętać kto tu jest szefem. Drogie bilety, kosmiczne ceny w sklepiku fana (panie prezesie Legia to nie Manchester United pod żadnym względem), a przede wszystkim brak udanych transferów, obnażają prezesa stołecznego klubu. Szumne zapowiedzi, moda na Legię (negatywny rekord frekwencji w meczu z Lazio), czy ogólnie rozumiane zmiany okazały się tylko grą medialną.

Jak widzimy, za fatalne wyniki mistrza Polski odpowiada cała grupa ludzi, cały klub. To, że Legia gra jednym napastnikiem, to nie tylko wina Urbana, ale przede wszystkim Bogusława Leśnodorskiego. Prezes Legii nie zrobił nic, by Wojskowi zawojowali Europę. Nie ściągnął choćby jednego snajpera, nie pomógł swojemu ukochanemu klubowi. Samymi słowami sukcesów się nie osiągnie.

Bierzmy przykład z najlepszych. Prezes Olympique Marsylia po kolejnym przegranym spotkaniu w Lidze Mistrzów wszedł do szatni piłkarzy i powiedział: "Jak patrzę na waszą grę, to zbiera mnie na wymioty. wszyscy jesteście nic nie warci". Było gorąco, padły ostre słowa, piłkarze usłyszeli co szef sądzi o ich grze, wykonywanej pracy i cnocie ich matek. Na drugi dzień prezes zwolnił szkoleniowca. Legii podobnie jak Marsylii potrzeba bata, twardej ręki, uderzenia pięścią w stół. Czas na odważne decyzje, bo w tym biznesie nie ma sentymentów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24