Zlatohlavy: Być może będę zmuszony zakończyć karierę

Paweł Grzegorczyk
Martin Zlatohlavy dobrze czuł się w Nowym Sączu, ale niestety musiał opuścić Sandecję
Martin Zlatohlavy dobrze czuł się w Nowym Sączu, ale niestety musiał opuścić Sandecję Dziennik Polski
- Najbardziej mi się podobali kibice. W życiu nie grałem przy takiej publiczności. Sandecja i ich fani zawsze pozostaną w moim sercu - powiedział Martin Zlatohlavy, były zawodnik zespołu z Nowego Sącza.

Pomysł rozwiązania kontraktu wyszedł z Twojej inicjatywy, czy to klub zaproponował takie rozwiązanie?
Inicjatywa wyszła zarówno z mojej strony, jak i ze strony klubu. Wiedziałem, że szybko nie wrócę na boisko. Być może będę zmuszony zakończyć karierę. Trzeba było zatem się tak dogadać, aby obie strony były zadowolone.

Zakończenie przygody z Sandecją spowodowane jest kontuzją stawu biodrowego. Wiemy już, że byłeś u kilku lekarzy i w Polsce i na Słowacji. Jakie są na chwilę obecną diagnozy? Ile potrwa jeszcze Twoja przerwa w graniu?
Lekarze zdiagnozowali koksartozę (zwyrodnienie stawu biodrowego). To jak długa będzie przerwa w grze zależy od tego jak będę się czuć. Na razie nie mogę biegać, ale ćwiczę na siłowni. Czas pokaże jak to się poukłada i czy będę dalej grać.

Kontuzji doznałeś w trakcie meczu?
Nie, urazu nie doznałem na boisku, ani poza nim. Tak mówiąc ściślej, to nie jest kontuzja, ale choroba. Dopiero podczas gry w Sandecji moje problemy się ujawniły, co bardzo mnie zdziwiło, bo nigdy nie miałem kłopotów z biodrami.

Wiele razy podkreślałeś, że w Nowym Sączu dobrze Ci się gra i żyje. Chyba mocno żałujesz, że to koniec przygody z Sandecją?
Bardzo żałuję, bo chciałem pomóc Sandecji i bardzo dobrze się tu czułem. Nie spodziewałem się, że tak szybko będę zmuszony zakończyć swoją przygodę z tym zespołem.

Jak będziesz wspominał Nowy Sącz i Polskę?
Tylko i wyłącznie pozytywnie. Nie było sytuacji, której nie wspominałbym dobrze. Byliśmy jak rodzina, poznałem wielu nowych przyjaciół i dobrych ludzi.

Co Ci się tu najbardziej podobało?
Najbardziej mi się podobali kibice. W życiu nie grałem przy takiej publiczności. Sandecja i ich fani zawsze pozostaną w moim sercu.

Za czasów trenera Roberta Moskala zrodziła się w Sandecji mała słowacka kolonia. Ty, Peter Petran, Lukas Janic i Jano Frohlich. To pewnie było pomocne na początku Twojej przygody z Sandecją?
Tak, zdecydowanie. Najwięcej pomógł mi Jano Frohlich. Moim zdaniem to nie jest tylko dobry piłkarz, ale też dobry człowiek. Dużo się od niego nauczyłem i mogę śmiało powiedzieć, że to najlepszy stoper, z którym kiedykolwiek przyszło mi grać.

Jakie plany na przyszłość? Czy chciałbyś jeszcze zagrać kiedyś w Polsce?
Na razie czeka mnie leczenie – zabiegi, zastrzyki, siłownia. Kiedy przyjdzie odpowiedni czas, spróbuję wrócić na boisko. Jeśli to będzie możliwe, chciałbym wrócić do Polski i najchętniej zagrałbym w Sandecji. Niestety diagnozy nie są optymistyczne. Jeśli będę grał dalej w piłkę, to już nie na takim poziomie jak teraz.

Rozmawiali Paweł Grzegorczyk i Krzysztof Niedzielan (RDN Nowy Sącz)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24