Awans był zbyt kosztowny, jak na możliwości Bałtyku

Szymon Szadurski / Dziennik Bałtycki
Na zakończenie sezonu Bałtyk pokonał Zagłębie Sosnowiec, jednak cały sezon nie był zbyt udany
Na zakończenie sezonu Bałtyk pokonał Zagłębie Sosnowiec, jednak cały sezon nie był zbyt udany Tomasz Bołt / Polskapresse
Siódme miejsce w tabeli II ligi grupy zachodniej zajął gdyński Bałtyk. W porównaniu z sezonem 2009/2010, kiedy Bałtyk jako beniaminek rozpoczynał zmagania na poziomie II-ligowym i zakończył je na jedenastym miejscu, biało-niebiescy zanotowali progres.

Jednak taki stan rzeczy dla klubowych włodarzy nie był satysfakcjonujący. Apetyty były znacznie większe, przed rozgrywkami deklarowano nawet walkę o awans do I ligi. Za fiasko tych starań głową zapłaciło aż dwóch szkoleniowców. Najpierw, po rundzie jesiennej, zwolniono Piotra Rzepkę, który przygotowywał zespół do II-ligowych bojów i prowadził go w większości spotkań w tym sezonie. Teraz wiadomo już, iż z pracą w Gdyni pożegna się po zakończeniu w czerwcu kontraktu trener Jacek Grembocki. - Trwają poszukiwania nowego szkoleniowca - potwierdza Stanisław Rajewicz, członek zarządu Bałtyku.

Rzepka, kiedy po rundzie jesiennej zdecydowano się go zdymisjonować, zostawiał zespół z sześcioma punktami straty do drugiego miejsca w tabeli, premiowanego awansem do I ligi. Z perspektywy czasu szkoleniowiec ten twierdzi, iż zrobił, co do niego należało. - W rundzie jesiennej wyniki układały się dla nas dobrze, powiedziałbym nawet, że nadzwyczaj przychylnie - mówi Piotr Rzepka. - Wygraliśmy niektóre mecze, gdzie wcale piłkarsko od rywala lepsi nie byliśmy. Na dodatek tylko siedem razy występowaliśmy w Gdyni, natomiast aż dziesięciokrotnie na wyjeździe, w tym z niemal całą ligową czołówką. Przed rundą wiosenną byłem więc optymistą i otwarcie mówiło się w klubie o zaatakowaniu I ligi. Niestety, ostatecznie nie znalazłem z zarządem wspólnego języka.

Nieoficjalnie mówiło się, że co najmniej kilka przyczyn rozstania z Piotrem Rzepką miało charakter pozasportowy. Dla przykładu szkoleniowiec, aby odpowiednio przygotować zespół do walki o awans w rundzie wiosennej, domagał się zorganizowania w przerwie zimowej co najmniej dwóch zgrupowań, w tym jednego za granicą, gdzie do dyspozycji miałby dobrej jakości trawiaste boiska. Warto przypomnieć, że w Polsce panowała wtedy sroga zima. Władze gdyńskiego Bałtyku optowały jednak, aby drużyna przygotowywała się wyłącznie na obiektach Gdyńskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Pomysł ten zrealizował już następca Rzepki, Jacek Grembocki. Zespół został też uzupełniony o nowych graczy, jak wypożyczeni z Lechii Gdańsk Mateusz Łuczak i Michał Pruchnik, bramkarz Maciej Gostomski, Marcin Dettlaff, Dominik Lemanek, powracający Dariusz Kudyba. Gra Bałtyku nie poprawiła się jednak i po serii remisów oraz porażek na początku rundy gdynianie skutecznie zostali wyleczeni ze złudzeń o I lidze. - Gramy i trenujemy na sztucznej murawie Narodowego Stadionu Rugby, gdzie bardzo łatwo o kontuzje - tłumaczył trener Grembocki. - Ciągle mam zdekompletowany skład.

Rzeczywiście, trzeba przyznać, iż bywały spotkania, w których szkoleniowiec Bałtyku ze względu na urazy i kartki nie mógł skorzystać nawet z ośmiu podstawowych graczy. Jednak fakt rozgrywania meczów w Gdyni na sztucznej murawie byłby chyba zbyt prostym wytłumaczeniem niepowodzeń w tym sezonie. Gdyby tak było, Bałtyk będzie miał problem z awansem także w przyszłości.

Trudno bowiem sobie wyobrazić, aby nagle klub zaczął podejmować swoich rywali na piłkarskim stadionie miejskim w Gdyni z trybunami na ponad 15 tys. ludzi, kiedy niemal nigdy nie udawało się zapełnić podczas spotkań u siebie 2,5-tysięcznej areny rugby. Ze względu na wysokie koszty organizacji meczów na nowym obiekcie piłkarskim byłoby to działanie irracjonalne. Prędzej należałoby przychylić się do tezy, iż w zakończonym właśnie sezonie egzaminu nie zdało nieco więcej ogniw i kilka tych niedociągnięć miało charakter czysto sportowy.

Po pierwsze byli to młodzieżowcy. Na tym poziomie rozgrywek na boisku przez cały mecz przebywać musi ich co najmniej dwóch. - W Bałtyku zawodnicy poniżej 21 roku życia byli mniej klasowi niż w wielu innych zespołach - nie ma wątpliwości Piotr Rzepka. Bezsprzecznie gdynianom doskwierała też indolencja strzelecka. Pięć bramek najskuteczniejszego napastnika, Remigiusza Malickiego, to jak na cały sezon dorobek - delikatnie mówiąc - skromny. Problemem jest też mało stabilny skład. Bałtyk miał zwyczaj wypożyczać zawodników z klubów wyższych klas rozgrywkowych, a potem niektóre, wiodące postaci, jak choćby Wojciecha Trochima, musiał do macierzystych zespołów oddawać. W tym samym czasie zwycięzca grupy zachodniej II ligi, Olimpia Grudziądz, konsekwentnie budowała drużynę i nie pozbywała się najlepszych piłkarzy. To samo można powiedzieć o bydgoskim Zawiszy. Szacuje się jednak, że są to kluby o budżetach nawet dwukrotnie wyższych od gdyńskiego Bałtyku.

Realnie więc rzecz oceniając, gdynianie mieli nikłe szanse, aby skutecznie powalczyć z takimi gigantami już w tym sezonie, a śmiałe zapowiedzi włączenia się do walki o awans z perspektywy czasu ocenić trzeba jako zbyt optymistyczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24