Bardzo mało optymizmu czyli podsumowanie roku 2011 w wykonaniu kadry Smudy

Krzysztof Maciejewski / Głos Wielkopolski
Minimalne zwycięstwo z Węgrami jest raczej niewielkim powodem do optymizmu
Minimalne zwycięstwo z Węgrami jest raczej niewielkim powodem do optymizmu Roger Gorączniak
Koniec roku to czas bilansów i podsumowań. Dziś podsumowujemy rok 2011 w wykonaniu prowadzonej przez Franciszka Smudę piłkarskiej reprezentacji Polski.

Ile spotkań?

Według PZPN drużyna narodowa rozegrała 14 oficjalnych spotkań. Czy jednak na pewno? Wątpliwości dotyczą dwóch meczów - październikowego z Koreą Płd. oraz z Bośnią i Hercegowiną, który odbył się 16 grudnia. Rzecz w tym, że w obu wymienionych meczach trenerzy rywali przeprowadzili po siedem zmian, podczas gdy przepisy FIFA w spotkaniach oficjalnych dopuszczają ich maksymalnie sześć. Wprawdzie rywalizujące drużyny mogą umówić się inaczej, ale wówczas mecz przestaje mieć rangę oficjalnego pojedynku.

Zresztą, ani FIFA, ani PZPN nie są do końca konsekwentne. PZPN, o ile nastąpiło złamanie przez naszych rywali przepisów, mógłby nawet domagać się za wymienione pojedynki walkowerów, protestów jednak nie złożył. Przypomnijmy zatem, że biało-czerwoni rozegrali 14 meczów, choć federacja Bośni i Hercegowiny zapewne konfrontacji w Antalyi za oficjalną nie uzna. Wszak nie była to nawet reprezentacja ligi bośniackiej, a w najlepszym razie drużyna U-23, i to wcale nie najsilniejsza.

To po co był ten mecz?

Przynajmniej oficjalnie selekcjoner Franciszek Smuda mamił powołanych na ten mecz zawodników, że drzwi do kadry na Euro 2012 są ciągle otwarte, że każdy ma jeszcze szanse, by znaleźć się w drużynie, która wystąpi w finałach mistrzostw Europy. Tymczasem tak naprawdę, to może w szerokiej kadrze znajdzie się dwóch, trzech piłkarzy przebywających w Turcji, i nie będą to zawodnicy odgrywający istotne role w reprezentacji na Euro.

Wskazuje na to praktyka ostatniego dziesięciolecia. Z zimowych zgrupowań kadry do ekipy na docelową imprezę rozgrywaną pół roku później "łapało się" po kilku piłkarzy i większej roli nie odgrywali. Tak było u trenera Jerzego Engela, podobnie u Pawła Janasa i Leo Beenhakkera. Zapewne nie inaczej będzie u Franciszka Smudy. Tym bardziej, że na ostatnie tegoroczne spotkanie selekcjoner nie mógł powołać piłkarzy Legii Warszawa oraz Wisły Kraków, a właśnie w tych klubach znalazłoby się kilku zawodników, którzy mogą decydować o obliczu reprezentacji w przyszłości, a w kontekście przyszłorocznych ME w Polsce i na Ukrainie, mogą ewentualnie uzupełnić kadrę bardziej nawet po to, by "obyli się" z wielką imprezą.

Roczny bilans - siedem zwycięstw, cztery remisy i trzy przegrane. Wybrańcy Franciszka Smudy odnieśli trzy zwycięstwa, przy czym liczącej się wygranej naprawdę doszukać się nie sposób. Wprawdzie w lutym pokonaliśmy klasyfikowaną wtedy na 11. miejscu w rankingu FIFA Norwegią, ale do tego zwycięstwa podchodzić należy z duża dozą ostrożności. Pamiętać trzeba, że mecz był słaby, a przede wszystkim o tym, że ówczesna pozycja Norwegów nie odzwierciedlała ich faktycznej klasy. Najlepszy dowód, że Skandynawowie obecnie plasują się już znacznie niżej, nie zakwalifikowali się do Euro 2012, nie grali nawet w barażach.

Klasa Mołdawii, Gruzji, czy Białorusi, które pokonaliśmy, "nie rzuca na kolana". Wygraną z Argentyną trudno traktować poważnie, bo w rzeczywistości był to w najlepszym razie trzeci "garnitur" albiceleste. Wygraliśmy jeszcze w Poznaniu z na wpół rezerwową ekipą Węgier po bramce samobójczej, czego też za jakiś wartościowe osiągnięcie uznać nie sposób. Wynikiem wartościowym jest z pewnością bezbramkowy remis z Grecją w Pireusie. Nie zapominajmy jednak, że gospodarze wystąpili w tym meczu w dość mocno eksperymentalnym składzie, myślami będąc bardziej przy decydujących dla nich meczach eliminacyjnych Euro 2012.
Ktoś powie pewnie, że przedsmak emocji, jakie czekają nas od 8 czerwca przyszłego roku mieliśmy podczas spotkania w Gdańsku z Niemcami i że nigdy jeszcze nie byliśmy tak blisko pokonania w oficjalnym meczu naszych zachodnich sąsiadów, jak 6 września. To prawda, tyle tylko, że właśnie to spotkanie unaoczniło bardzo mocno wszelkie mankamenty w grze wybrańców Franciszka Smudy. Przecież, gdyby nie rewelacyjny występ w bramce Wojciecha Szczęsnego, po 30 minutach przegrywalibyśmy pewnie 0:3, i byłoby po wszystkim. Trzeba też pamiętać, że mijający rok to również zupełny blamaż na Litwie i porażki w kraju z dwoma finalistami Euro 2012 - Francją oraz Włochami. Zwłaszcza w konfrontacji ze Squadra Azzura byliśmy zupełnie bezradni.

Jest Szczęsny, jest tercet z Dortmundu, a co dalej?

Niespełna pół roku, które pozostało do inauguracji Euro 2012 to już niewiele, czasu na eksperymenty praktycznie już nie ma. Jak tymczasem prezentuje się reprezentacja Polski? Mijający rok chyba na dobre wykreował Wojciecha Szczęsnego jako bramkarza numer jeden naszej drużyny narodowej. Szczególnie, że Łukasz Fabiański "siedzi na ławce" w Arsenalu, kontuzja na dłużej wyeliminowała Przemysława Tytonia, Grzegorz Sandomierski praktycznie nie gra w Genk, a zbierającego niezłe recenzje i grającego regularnie w podstawowym składzie Fiorentiny Artura Boruca Franciszek Smuda w reprezentacji już nie widzi. O obsadę pozycji bramkarza możemy jednak być w miarę spokojni. Wojciech Szczęsny to golkiper wysokiej klasy.

Największy problem to linia defensywa, w której pewne miejsce ma tylko Łukasz Piszczek z Borussii Dortmund. Zupełnie nie wiadomo, na kogo ostatecznie postawi Smuda na lewej stronie obrony, bardzo źle przedstawia się środek defensywy. Najbliżej tego, by stworzyć parę stoperów są chyba obecnie Arkadiusz Głowacki oraz piłkarz poznańskiego Lecha Grzegorz Wojtkowiak. Para to jednak bardzo niepewna i aż strach pomyśleć co może czekać biało-czerwonych w konfrontacjach z wymagającymi przeciwnikami. Próbkę "możliwości" naszej defensywy mieliśmy chociażby w spotkaniu z Niemcami.

Teoretycznie największe pole manewru ma selekcjoner w linii pomocy, przy czym niemal pewni miejsc w wyjściowej jedenastce mogą być kapitan zespołu narodowego Jakub Błaszczykowski, na co dzień zawodnik mistrza Niemiec Borussii Dortmund oraz lechita Rafał Murawski, jeden z pewniaków Franciszka Smudy. W ataku pewniakiem jest Robert Lewandowski. Piłkarz Borussii Dortmund ma za sobą chyba najlepszą rundę w karierze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24