Czy Eugen Polanski jest złym Polakiem?

Sebastian Staszewski
"Moja ojczyzna jest tam, gdzie mój dom" - powtarza mi przy każdej okazji Piotr Boenisch, ojciec Sebastiana, reprezentanta Polski. I jeżeli uznamy, że jego słowa zawierają szczerą prawdę, to Boenisch senior bez bicia przyznaje się do cynizmu nie tylko jego syna, ale i Eugena Polanskiego, a także całej reszty naszych nowych reprezentantów.

Przyznaje się do ich interesowności i zakłamania. I wśród patetycznej, narodowo-obronnej postawy niektórych kibiców i dziennikarzy, którzy tym zakłamaniem się brzydzą, jestem - jak Wałęsa - za, a nawet przeciw Eugenowi i reszcie rodaków z odzysku.

Niby dlaczego? Bo wspomniany Polanski jednak dobrym piłkarzem jest. I tyle. Pewnie nie znam się na futbolu tak jak rzymianin Boniek i nie jestem aż takim patriotą jak Jan Tomaszewski, ale fakty dla obu panów, antagonistów Eugena, są bezlitosne. Bo jeżeli ktoś przez pięć lat zagrał w Bundeslidze ponad sto meczów, a dodatkowo rozegrał pełny sezon w Primera Division, to czy jest słaby? Przez sześć lat udawało się Polanskiemu oszukiwać kolejnych trenerów: Koppela, Heynckesa, Luhkuaya, Munoza, Míchela, Andersena, a ostatnio Thomasa Tuchela? Wpuścił w maliny legendarnego Horsta Hrubescha, selekcjonera niemieckiej kadry U-21, który Polanskiemu dawał nawet opaskę kapitana? Tylko ignorant powie, że lepszy jest Matuszczyk. No, ale to tylko statystyki, może Polanski to aktorski talent czystej wody, jak Dymsza czy Holoubek? Z dziennikarskiej powinności zadzwoniłem za Odrę i wyszło tak.

Winfried Schäfer (trener roku 1992 w Niemczech wg "Kickera"): - Świetny defensywny pomocnik; jeden z pięciu, sześciu najlepszych w Bundeslidze. Przede wszystkim notuje bardzo mało strat. Nie gra ryzykownie, ale szarże to nie jego obowiązek. Swoje zadania wykonuje perfekcyjnie.

Christoph Dabrowski (były piłkarz Bochum, Hanoweru, Werderu): - Bardzo pożyteczny zawodnik, każdy zespół potrzebuje takiego piłkarza. Polanski nie gra może efektownie, ale jest szalenie efektywny. Pracuje na wynik zespołu w defensywnie i robi to świetnie. Filar Mainz.

Rafael Krettek (niemiecki menedżer piłkarski): - Za nami dopiero dwie kolejki ligi, ale Mainz jest już liderem, pokonali m.in. Leverkusen. To nie jest przypadkowa drużyna, a Polanski gra tam pierwsze skrzypce. "Kicker" rzadko ocenia go na mniej niż 3. Z tego, co wiem, Eugenem interesowały się Bayer i Wolfsburg.

Dosyć jednoznaczne opinie, prawda? "Polanski Gate" to moim zdaniem nic innego jak wynik naszych kompleksów narodowych. Jesteśmy dumni z kilku rurek rodzimej produkcji, które latają nad naszymi głowami w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, cieszymy się, że rodacy odkryli jakiś laser (z którego i tak nie skorzystamy, bo nie mamy odpowiedniej infrastruktury), i z tego, że polską wódkę reklamuje Bruce Willis - choć to zwykły najemnik za grube miliony; mniej więcej taki sam powód do chwały mają mieszkańcy Machaczkałki, gdzie za chwilę zagra Samuel Eto'o.

Balon został nadmuchany, bo Polanski ani nie zachwalał nadwiślańskich piękności, jak robił to Olisadebe; nie kochał Legii tak jak Roger; nawet, na wzór Boenischa, nie zajadał się kluskami i roladą. I co gorsza - był szczery! Przyznał, że nie jeździł na wakacje w góry i na Mazury, że nie zna nawet polskiego hymnu! I co z tego, że nie zna? Lepiej niech nie śpiewa go w ogóle, niż ma wracać z "z ziemi polskiej do wolski", jak niektórzy "Polacy".

"Niektórym interesom sprzyja niszczenie prawdy" - stwierdził kiedyś Erich Fromm. Tak było w przypadku Boenischa i Obraniaka; tak zaraz będzie w przypadku Pękalskiego i Perquisa.

Pamiętacie Andy'ego Johnsona? W 2004 roku seryjnie strzelał bramki w Premiership, z miejsca chcieliśmy go do kadry. Bo ma dziadka z Polski. Danny'ego Szetelę? Ten wielki niby-talent zza oceanu, za którego niezałatwienie Janas zbierał bęcki przez kilka lat? Bena Sahara z Izraela, którego matka urodziła się w Polsce, też chcieliśmy. Tak samo rodzicielka Meliksona - ale poza tym nic ich z Polską nie łączy.

"Kadra to bazar, gdzie zaczęło się handlowanie paszportami" - powiedział niedawno w wywiadzie dla "Polski" Mariusz Lewandowski, trzeźwe zresztą to spojrzenie. Jeżeli tak jest, to… bądźmy przynajmniej konsekwentni. Rozdaliśmy już trzy czy cztery dokumenty, to dajmy dwa kolejne. Oby do Euro; w myśl zasady, że "wszystkie ręce na pokład". Bo Euro będzie punktem odniesienia dla nas przez kolejne sto albo i dwieście lat. Czasami interesom sprzyja niszczenie prawdy.

Jeżeli na przyszłorocznym czempionacie zagramy tradycyjnie, czyli trzy mecze: otwarcia, o wszystko i o honor, to futbolowa zadra zostanie w nas już na zawsze. Tak jak zwycięski remis na Wembley i przeklęta woda w 1974 roku.

Smuda nie jest Salomonem, z pustego, choćby chciał, to nie naleje. Zorientował się Franciszek na czas, że zamiast piłkarzy ma do dyspozycji raczej słabeuszy, i jednak zapragnął być farbowanym lisem. Smuda zdał sobie sprawę z jednego: od mistrzostw nasz futbol zacznie być postrzegany na ten sprzed Euro i po. Zresztą, komu z was wydawało się, że Smuda zbuduje reprezentację na czas, jeżeli my na czas nie zbudowaliśmy ani stadionów, ani dworców, ani dróg?

Przeraża mnie tylko jedno: egoizm Rejtanów broniących "polskiej sprawy". Rozumiem, że można być przeciwko grze Polanskiego dla biało-czerwonych, można uważać go za słabego piłkarza i jeszcze gorszego człowieka. Jeden z portali jeszcze niedawno pisał o Jankesie Wondolowskim, supersnajperze z San Jose. Że jak Smuda zarabia te 150 tys. miesięcznie, to wypada Wondolowskiego przetestować. To było dawno? To przykład z ostatnich dni: dlaczego Smuda nie wie o Szwedzie Ivo Pękalskim (którego sam Ibrahimović namawia na grę w wielkim Milanie!).

Pękalskiego ma Smuda sprawdzić, bo jest z Malmö, a Polanskiego już nie, bo z niemieckiej Moguncji? Większość ekspertów krytykujących na co dzień Eugeniusza Bogusława na pytanie, kto ma zagrać na lewej stronie obrony reprezentacji, krzyczy: Boenisch! A w pomocy to kto, kochani eksperci? Ludo! A gdyby kontuzjowany był Głowacki, kogo widzielibyście na obronie? Perquisa! Szkoda tylko, że żaden z nich - w przeciwieństwie do Eugena - nie mówi po polsku: Sebastian - bo nie chce; Ludwik - bo nie ma czasu się nauczyć; Damian - bo nie umie i już. Ale co tam, oni kochają flaczki i pierogi; flaga na maszt, mogą grać!

Szkoda tylko, że Polanskiemu zabrakło do końca odwagi cywilnej. Pamiętam moją pierwszą z nim rozmowę, dwa lata temu. Nie krył, że jest Niemcem, i nie krył, że chciałby grać dla Nationalmannschaft. Później się wszystkiego wyparł, także przed kapitanem naszej kadry Błaszczykowskim (Kuba uwierzył mu tak samo jak my w to, że w poznańskim hotelu nasi piłkarze przymierzali tylko ubrania), a przy okazji znów wszystko… potwierdził.

I tak: Eugen powiedział mi, że jak nie zagra dla Polski, to pokibicuje Niemcom. Mija kilka dni i jednak nie! Prasa przekręciła jego słowa! "Wypiera się i idzie w zaparte" - myślę, po czym otwieram wtorkowy magazyn "Przeglądu Sportowego", a tam jak wół: tak, kibicowałbym Niemcom! I na koniec wisienka na torcie, dwa dni później: "ten dziennikarz, który ze mną rozmawiał, był chyba naprany". Człowieku, zdecyduj się, co mówiłeś, a czego nie!

Nie zgodzę się ze Sławkiem Peszką, który woli przegrać, niż wygrać, oby tylko zachować polskość Polski. Ja, Sławku, wolę wygrać. Żeby nie żyć w piłkarskiej frustracji przez kolejne sto lat. Argumentem nie jest dla mnie wielonarodowościowa reprezentacja Niemiec , to byłoby za proste. Argumentem są narzekania tych, którzy do dziś nie mogą odżałować Klosego, Podolskiego i Trochowskiego. Niemcy nie wahali się zrobić interesu. Niemcy mają medale i strzelają bramki.

Ostatnio rozmawiałem o kadrze z kolegą, który w Niemczech na potęgę handluje trenerami, i on mówi mi tak: "Przecież ten Polanski niewiele mniej polski jest niż Smuda! I lepiej po polsku mówi!". Żeby już nie docinać selekcjonerowi, to tak samo jak Polanski polski jest Boenisch, Perquis, Pękalski, Obraniak i Wondolowski. I nieodżałowany Podolski też. Bierzmy więc ich, żeby później nie żałować, nie opłakiwać jak Mirka i Łukasza. Żeby nie czuć goryczy. A dlaczego jestem przeciw? No przecież Polanski nie lubi pierogów…

Autor jest dziennikarzem sportowym Polska The Times

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24