Oba zespoły przystępowały do spotkania chcąc wymazać z pamięci bolesne porażki. O ile jednak w przypadku MKS chodziło o jedną wpadkę w Niecieczy, to goście przed meczem mieli już cztery przegrane na koncie.
Spotkanie rozpoczęło się nieoczekiwanie od prób ataków Odry, jednak MKS bardzo szybko opanował sytuację i zaczął dyktować warunki. Przez długi okres nie działo się jednak nic ciekawego. Dopiero w 20. minucie po dośrodkowaniu Krzysztofa Kaczmarka piłka zatrzymała się na poprzeczce Wodzisławian. Chwilę później doszło już do pierwszej zmiany, ponieważ bardzo szybko kontuzji nabawił się Marcin Figiel, który wcześniej... pofiglował w polu karnym fatalnie kiksując przy uderzeniach na bramkę Grzegorza Świtały.
Między 30. a 33. minutą sędzia na chwilę stracił kontakt z boiskową rzeczywistością rozdając w tym czasie żółte kartki jak cukierki nie wiadomo do końca za co. Dopiero później, kiedy zauważył, że niedługo zabraknie mu miejsca w notesiku, zaczął skąpiej obdzielać oba zespoły "żółtkami".
W pierwszej połowie emocji było jednak jak na lekarstwo. MKS mimo usilnych prób nie był w stanie zagrozić bramce Michała Buchalika. Odra ograniczała się do długich piłek do osamotnionych napastników - ta taktyka jednak niewiele im dała, bo jedyne, co wyróżniało się w ataku Odry to... żółte buty Samuelsona Odunki. I nic więcej...
W drugiej połowie emocji było nieco więcej. Jak zwykle aktywny był Patryk Tuszyński, który mimo wielu prób nie potrafił wstrzelić się nawet w światło bramki Buchalika. - Odra była dobrze zorganizowana w obronie i ciężko było cokolwiek stworzyć - przyznał po meczu Tuszyński.
Odra grała po przerwie ultradefensywnie, a w ataku osamotniony Odunka był w stanie tylko kraść cenne sekundy, starając się utrzymać przy piłce. MKS natomiast ciągle atakował, bił jednak głową w mur. W końcowych minutach gra na czas Odry się nasiliła. Piłkarze z Wodzisławia raz po raz padali na murawę i ociągali się ze wznowieniem gry. Po jednym z takich momentów żółtą kartkę otrzymał Buchalik. Była to jednak jedyna kara za opóźnianie gry, choć sędzia mógł rozdzielić ich jeszcze kilka. - Muszę przyznać, że rzeczywiście trochę zagraliśmy na czas, ale w końcówce drużyna z Kluczborka uwierzyła w siebie i chciała strzelić bramkę - komentował na gorąco po meczu bramkarz Odry, który pierwszy raz tej wiosny zachował czyste konto.
Odra do końca utrzymała korzystny dla siebie rezultat grając "na leżaka" i przełamała pasmo porażek. Na pierwsze zwycięstwo z taką grą może się jednak nie doczekać...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?