Garbarnia szykuje się na ostatnie mecze rundy

Paweł Guga / Gazeta Krakowska
Garbarnia Kraków
Garbarnia Kraków Lucyna Nenow/Polskapresse
Nie tak wyobrażali sobie rundę jesienną piłkarze, kadra szkoleniowa, działacze i kibice krakowskiej Garbarni. Może nie liczono na miejsce w ścisłej czołówce, ale nie spodziewano się miejsca w dole tabeli. A już na pewno nie miana "czerwonej latarni". Raczej oczekiwano lokaty w środku tabeli.

Tymczasem po ostatniej kolejce rundy jesiennej krakowska drużyna ma spore straty punktowe do bezpiecznego miejsca w tabeli. Po słabym starcie nastawiano się na zdobycze punktowe i uplasowanie się drużyny w środku tabeli. Niestety, zamiast tego doszło do sześciu kolejnych porażek - z Olsztynem, Wigrami Suwałki, KSZO Ostrowiec, Okocimskim, Pelikanem Łowicz i Puszczą Niepołomice. Nieszczęście zaczęło się od meczu z małopolskim rywalem przegranym 2:5 na własnym stadionie. Paradoksalnie, piłkarze Krzysztofa Bukalskiego w większości spotkań zbierali pochlebne recenzje za grę, ale punkty zgarniali rywale.

Główny powodem takich, a nie innych wyników były permanentne kłopoty z optymalnym zestawieniem linii obronnej (kartki, kontuzje) oraz słaba skuteczność strzelecka. Defensywa bodaj dwóch meczów nie grała w identycznym zestawieniu, a wystąpiło w niej już dziewięciu piłkarzy. Kartki stały się zmorą klubu z Ludwinowa. Osłabiały nie tylko obronę. A pauzy Marcina Siedlarza w ogromnym stopniu osłabiały siłę ofensywną drużyny, szczególnie że piłkarze, którzy do niej doszli w przerwie letniej czy po rozpoczęciu sezonu, generalnie nie potwierdzili pokładanych w ich nadziei.

Bartłomiej Piszczek jest ostoją obrony, ale często pauzował za kartki i z powodu urazu. Adrian Fedoruk i Wojciech Cygal grali w kratkę. Dobre czy nawet bardzo udane spotkania przeplatali słabymi występami. Kamil Rado długo zmagał się z kontuzją, co musiało się odbić na jego dyspozycji. Największy zawód sprawił Sebastian Leszczak. Miał być jednym z liderów zespołu. W pierwszych meczach zdawało się, że sprosta wiązanym z nim oczekiwaniom, ale potem było znacznie gorzej. I tak dobrze, że trener Bukalski ma w składzie wszechstronnego Chodźkę, bo w niektórych meczach miałby wielkie problemy z zestawieniem wyjściowej jedenastki.

Od ostatniego meczu w Olsztynie piłkarze Garbarni mieli pełne dwa tygodnie na zapomnienie o stratach punktów w spotkaniach, które mogli nawet wygrać, oraz o słabej grze w ostatnich dwóch pojedynkach. Mieli też czas na wyleczenie urazów. Niebawem wrócą do gry piłkarze ukarani żółtymi kartkami. Skład powienien być niemal optymalny.

Dwa ostatnie mecze, 13 listopada na Suchych Stawach ze Stalą Rzeszów oraz tydzień później w Nowym Dworze Mazowieckim, będą miały kolosalne znaczenie dla przyszłości drużyny. Zdecydują o tym, czy będzie miała spokojną zimę. I o tym, czy Krzysztof Bukalski wiosną pozostanie jej trenerem. Oby tylko presja wyniku nie odbiła się na formie "Brązowych".

Po ostatnim meczu w Olsztynie, w którym Garbarnia poniosła szóstą z kolei porażkę, trener Krzysztof Bukalski oddał się do dyspozycji zarządu klubu. Ta decyzja była pewnym zaskoczeniem dla zarządu. Po pierwsze, w Olsztynie zdecydowanym faworytem byli gospodarze i na punkty, tak po prawdzie, trudno było liczyć, a po drugie, jeszcze jesienią drużyna "Brązowych" ma do rozegrania zaledwie dwa spotkania. I nic dziwnego, że zarząd Garbarni pozostawił szkoleniowca na jego stanowisku.

- Do zdobycia jest 6 punktów w dwóch spotkaniach - powiedział prezes Garbarni Jerzy Jasiówka. - Komplet punktów wyjaśni sprawę definitywnie, przy czterech będziemy skłonni rozmawiać. Każda liczba punktów poniżej czterech to za mało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24