Górnik w końcu zwycięski! Gole Kwieka i Korzyma dały wygraną nad Śląskiem (RELACJA, ZDJĘCIA)

Sebastian Gladysz
Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław
Górnik Zabrze - Śląsk Wrocław Lucyna Nenow / Polska Press
Aż 9 kolejek musieli czekać kibice Górnika Zabrze na zwycięstwo swojej drużyny. W końcu podopieczni Leszka Ojrzyńskiego zdołali sięgnąć po komplet punktów. W piątkowy wieczór Górnik pokonał na własnym boisku Śląsk Wrocław 2:0.

Tym razem kolejkę Ekstraklasy zainaugurowano w Zabrzu. Wyjściowe składy nie przyniosły zaskoczenia, Tadeusz Pawłowski zdecydował się na dwie korekty w pierwszej jedenastce. Swoją szansę otrzymali Ostrowski i Biliński, a na ławce usiedli Dankowski i Kiełb. Leszek Ojrzyński również dokonał dwóch zmian, dając okazję do debiutu Widanowowi i przywracając kontuzjowanego ostatnio Jeża. Z miejscem w ‘11’ pożegnali się Słodowy i Janota.

Pierwsze dziesięć minut tego spotkania to stare, dobre, ekstraklasowe „badanie przeciwnika”. Żadna z drużyn nie wychylała się i nie podejmowała ryzyka. W efekcie mieliśmy wiele dokładnych podań na własnej połowie i mnóstwo niecelnych… na połowie przeciwnika. Przodował w tym Górnik – zabrzanie każdą akcję rozpoczynali od kilku zagrań między defensorami i gdy w końcu piłka trafiała do graczy ofensywnych, to ci najczęściej ją tracili. Śląsk w początkowych fragmentach meczu nie pokazał niczego ciekawego.

Coś zaczęło się dziać w jedenastej minucie. Ładnie na wolne pole wypuścił Kosznika Madej, a lewy obrońca Górnika dośrodkował wprost na głowę Jeża, jednak uderzenie Słowaka było zbyt lekkie i na dodatek wprost w bramkarza. Pięć minut później pod bramką Pawełka znów było gorąco – znów zagrywał Kosznik do Jeża, tym razem po ziemi i sprytnie, w pole karne. Dzięki lekkiemu podaniu Jeża przed szansą stanął Danch, ale w ostatnim momencie ofiarnym wślizgiem popisał się Kokoszka. Chwilę później w końcu odpowiedzieli goście. Na prawym skrzydle ładnie poklepali Gecov z Grajciarem, ten ostatni ostro dośrodkował w pole karne, ale tam interweniował na czas Kasprzik, zgarniając futbolówkę z przed nosa Paixao.

Mecz w dalszym ciągu był dość wyrównany. Mimo przewagi w posiadaniu piłki Górnika, nie wynikało z niej nic wielkiego. Tymczasem w 27 minucie znów blisko bramki był Śląsk. „Trójkolorowi” zostawili Grajciarowi za dużo miejsca na dwudziestym metrze i Słowak od razu to wykorzystał, uderzając na bramkę Kasprzika. Pomylił się minimalnie. Dziesięć minut później to samo można było mówić o Gergelu – też miał sporo miejsca, też zdecydował się na strzał i też był on niecelny. W międzyczasie z boiska wiało nudą. Walka odbywała się w środku pola, Górnik zmuszony do ataku pozycyjnego męczył kibiców swoim brakiem pomysłu na sforsowanie defensywy WKS-u. A goście wcale nie byli lepsi, pozwalali na taką grę zabrzanom i walnie przyczyniali się do ogólnej senności panującej przy Roosevelta. Nieliczne kontry wrocławian najczęściej kończyły się jeszcze przed polem karnym Górnika.

Druga połowa rozpoczęła się jednak od mocnego uderzenia. Trzy minuty po wznowieniu gry Górnik po raz pierwszy w tym sezonie (!) wyszedł na prowadzenie. Dobrze rozegrali to na prawym skrzydle Widanow z Gergelem, ten pierwszy celnie dośrodkował w pole karne gdzie z piłką odnalazł się Jeż. Słowak nie zdecydował się na uderzenie w tłumie tylko przytomnie wycofał futbolówkę na szesnasty metr. Tam czekał na to Kwiek, uderzył bez zastanowienia lewą nogą i trafił do siatki. Pawełek był bez szans.

WKS zareagował na straconą bramkę tak, jak powinien. Zawodnicy Pawłowskiego ruszyli do ataku, zamykając nawet na chwilę zabrzan przed ich polem karnym. Zwieńczeniem ich chwilowej przewagi była stuprocentowa sytuacja Grajciara. Znakomicie wypatrzył go ze skrzydła Paixao i dośrodkował na dalszy słupek, gdzie Słowak czekał na piłkę niepilnowany. Jego uderzenie z bliskiej odległości było jednak fatalne i futbolówka poszybowała nad poprzeczką bramki Pawełka.

W 59 minucie zabrzanie zadali gościom drugi cios. Dobrą kontrę Górnika rozpoczął Madej, znalazł przed szesnastką wrocławian Gergela, który natychmiast uderzył. Jego strzał sparował w bok golkiper Śląska, ale tam właśnie na piłkę czekał Korzym. Napastnik gospodarzy bez problemu trafił do siatki i nie było mowy o jego pozycji spalonej, co reklamowali obrońcy z Wrocławia. Ta bramka dobiła WKS. Wrocławianie nie prezentowali się w tym meczu ani przez moment dobrze i wydawało się, że tylko przy całkowitej impotencji strzeleckiej zabrzan będą w stanie wywieźć z Zabrza jakiekolwiek punkty. Na ich nieszczęście, ekipa z Roosevelta nie zagrała minimalistycznie i zasłużyła na pełną pulę.

Końcówka meczu to powolne oczekiwanie na końcowy gwizdek… z obu stron. Podopieczni trenera Pawłowskiego nie wyglądali na specjalnie zmotywowanych do zdobycia kontaktowej bramki. Kilka minut ataku po straceniu pierwszego gola było wszystkim, na co było stać dzisiaj Śląsk. Zabrzanie też specjalnie się nie spieszyli, a i tak mogli prowadzić wyżej – w 82 minucie na samotny rajd zdecydował się Gergel i zdecydował się na strzał sprzed pola karnego. Piłka o centymetry minęła słupek bramki Pawełka.

Do końcowego gwizdka arbitra nic się już przy Roosevelta nie zmieniło, Górnik zasłużenie sięgnął po komplet punktów i przynajmniej do niedzieli uciekł z ostatniego miejsca w tabeli.

Więcej o 9. KOLEJCE EKSTRAKLASY

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24