Grzegorz Goncerz dla Ekstraklasa.net: Momentami sam byłem zaskoczony swoją dobrą formą

Konrad Kryczka
Grzegorz Goncerz
Grzegorz Goncerz Mikołaj Suchan / Polskapresse
- Jeżeli natomiast pojawiłaby się oferta, która zapewniałaby mi rozwój sportowy oraz finansowy, to warto byłoby się nad nią pochylić. Natomiast obecnie takich propozycji nie ma. To nie jest tak, że nie śpię po nocach i czekam na telefon z jakiegokolwiek klubu. Jeżeli coś by się kiedyś pojawiło, to usiądziemy wszyscy razem, z żoną oraz menedżerem, i zastanowimy się, co w danym momencie będzie dla mnie najlepsze - stwierdził w rozmowie z Ekstraklasa.net lider klasyfikacji strzelców I ligi, Grzegorz Goncerz.

Jest pan choć trochę zaskoczony wynikiem, który osiągnął pan tej jesieni?
Odrobinę na pewno. Nigdy nie byłem tak skuteczny, jak w tej rundzie. Momentami więc sam byłem zaskoczony swoją dobrą formą. To nie było jednak tak, że ta liczba bramek mnie paraliżowała, wręcz przeciwnie! Każdy kolejny gol nakręcał mnie do tego, żeby zdobywać następne. Dawał radość i pewność siebie. Stanęło na czternastu trafieniach, a myślami już wybiegam do przodu – że kiedy rozpocznie się runda wiosenna, zacznę strzelać kolejne bramki.

A to nie jest tak, że dzięki tym bramkom w końcu usłyszała o panu większa liczba ludzi?
Na pewno tak jest. Wiadomo, że bramki są solą tej dyscypliny, którą uprawiam. Nie ma co ukrywać, że te zdobyte bramki zmieniły odbiór mojej osoby. I była to pozytywna zmiana. Do tej pory, przed tą rundą co prawda grałem coś na boiskach pierwszoligowych, ale to teraz wzrost popularności w mediach jest zauważalny.

A kibice na ulicach zaczepiają?

Nie. Myślę, że kibice na mieście dają spokój. Nikt nie podchodzi, nie gratuluje, tak samo, jak w moim przypadku nie było takiej sytuacji, żeby ktoś podchodził i mówił o swojej frustracji czy niezadowoleniu z mojej postawy. Nie ma tych komentarzy i obie strony podchodzą do tego spokojnie.

Został pan przesunięty na pozycję napastnika, ale grał pan tam już w juniorach.
Zgadza się. Można powiedzieć, że od najmłodszych lat byłem napastnikiem. Później, w juniorach starszych, czy przechodząc do seniorów, byłem cofany na skrzydło czy do środka. Rola napastnika nie jest mi obca, ale musiałem sięgnąć głęboko do pamięci, aby przypomnieć sobie, jak powinny wyglądać zachowania na tej pozycji. Myślę, że w przekroju całej rundy miałem lepsze lub gorsze momenty, ale tych pierwszych było na pewno zdecydowanie więcej.

W pana przypadku dzisiejsze osiągnięcia są po prostu efektem ciężkiej pracy?
Z pewnością również. Trzeba także pamiętać, że trener Moskal bardzo mocno mi zaufał, wierzył we mnie, korygował moje ustawienie. Zachęcał do treningów strzeleckich, widząc we mnie napastnika. A ja jestem osobą, która się poddaje tego typu wskazówkom. I to rzeczywiście wypaliło. I tu trzeba oddać trenerowi Moskalowi, że zauważył coś, czego nie widzieli poprzednicy.

Wracając do czasów juniorskich, początków kariery, spory wpływ na nią miał również pański tata.

Zgadza się. Tata był moim pierwszym trenerem. Szkolił w młodzieżowych grupach Krakusa Nowa Huta, a z racji tego, że mnie od maleńkości ciągnęło do piłki, zabierał mnie na pierwsze mecze i obozy, więc , choć pamiętam to jak przez mgłę, rola taty jest nieoceniona. Zaraził mnie piłką, pasją do sportu i można powiedzieć, że teraz zbieram tego owoce.

W ekstraklasie zadebiutował pan w wieku 17 lat, zagrał 19 meczów i to nie było tak, że dostawał pan po tylko pięć minut. Można chyba powiedzieć, że było to ciekawe wejście do ligi?
Wtedy właścicielem Górnika Zabrze był Marek Koźmiński, który bardzo mocno ciągnął mnie za uszy. Ja natomiast nie zdawałem sobie do końca sprawy, w jakim momencie kariery się znajduję i na jakim szczeblu przyszło mi grać. W wieku 17 lat byłem w I zespole klubu z Ekstraklasy, grając w mniejszym lub większym wymiarze czasowym. Natomiast teraz, z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wiem, jak ciężko wrócić do ekstraklasy i że wtedy za łatwo mi ona przyszła. Dużą rolę odegrał właśnie Marek Koźmiński, który wyciągnął do mnie rękę, a ja nie do końca potrafiłem to wykorzystać.

W czasach juniorskich grał pan również w reprezentacjach młodzieżowych.
W kadrach młodzieżowych rozegrałem ponad 50 spotkań. Wiążą się z tym miłe wspomnienia. Z niektórymi kolegami utrzymuję kontakt do dzisiaj. Cieszę się, bo można powiedzieć, że niektórzy z nich robią europejskie kariery, a ja miałem przyjemność grać z nimi w młodzieńczych latach. Nie zazdroszczę im jednak, a życzę wszystkiego najlepszego.

W tych czasach pojawiła się również informacja łącząca pana osobę z Aston Villą.
W mediach pojawiła się jakaś informacja, ale wiemy doskonale, jak to wszystko wygląda. Menedżer chciał zrobić trochę szumu wokół mojej osoby. Ja jednak nie skorzystałem ani z usług tego agenta, ani z tej propozycji, co do której nie wiem, czy była ona poważna, czy oficjalna. Tak czy inaczej, informacje o Aston Villi się pojawiły, natomiast ja tego nie sprawdziłem, więc nie wiem, czy ten temat był wiarygodny.
W Ekstraklasie grał pan jeszcze w Ruchu. Tam zaliczył pan jednak tylko dwa występy.

Do Ruchu, a właściwie tamtejszej drużyny Młodej Ekstraklasy, przychodziłem po nieudanej przygodzie z Kmitą Zabierzów. Wiedziałem bowiem, że gram mało, a w wieku 19 lat najważniejsza dla mnie była gra. Zdecydowałem się więc na krok do tytułu i występowanie w Młodej Ekstraklasie, bo tam odzyskałem radość z grania. Wreszcie dostawałem minuty, miałem odpowiedni trening pod egidą trenera Pietrzaka, który wziął mnie pod swoje skrzydła. Później w pierwszej drużynie Ruchu nie udało mi się za bardzo przebić, ale samą Młodą Ekstraklasę wspominam bardzo miło. Grałem z fajnymi chłopakami, którzy dzisiaj radzą sobie dobrze, więc z tego pobytu w Chorzowie jestem zadowolony.

Później był GKS. Tu miał pan kilku trenerów, któryś miał na pana szczególny wpływ?
Na pewno trener Moskal. Kiedy przychodził do klubu, byłem zawodnikiem 25 i dalszym w kadrze, a zostawił mnie jako lidera klasyfikacji strzelców. Za trenera Moskala nastąpiła eksplozja mojej formy, ale duży wpływ sportowy na mnie miał również trener Nawałka, który jako pierwszy mocno na mnie postawił. Dostawałem od niego wiele szans gry od początku i można powiedzieć, że byłem u niego podstawowym zawodnikiem.

Grał pan w GKS-ie, Ruchu oraz Górniku – nie było z tego powodu jakichś problemów z kibicami? Nie chodzi nawet o jakieś skrajne sytuacje, ale choćby o mało przyjemne komentarze?

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć, że kiedy przychodziłem do Ruchu Chorzów, to nie byłem tam wiodącą postacią, i moje przenosiny, początkowo tymczasowe, do GKS-u przebiegły w miarę spokojnie. Pierwszą rundę, jaką byłem w GKS-ie, graliśmy w Jaworznie, więc tam aż tylu kibiców nie chodziło. Pod moim adresem co prawda pojawiły się pojedyncze wyzwiska czy epitety, ale z każdym kolejnym meczem było coraz lepiej. U trenera Nawałki notowaliśmy właśnie wtedy fajną rundę, więc było w miarę ok. Ten Chorzów nie jest mi już na pewno wypominany, a z drugiej strony nie wiem, jakie są reakcje kibiców Ruchu na to, że gram teraz w GKS-ie i dla niego strzelam bramki. Wiemy jednak, jak to wygląda. To jest praca – ja tak do tego podchodzę. Gdzie mnie chcą i mi płacą, tam idę grać. Wiadomo, jeżeli miałbym oferty i mógłbym wybierać, to może podjąłbym jakieś inne decyzje, natomiast my gramy tam, gdzie nas chcą.

Patrząc na pana karierę, widzimy kluby ze Śląska i Małopolski. Były propozycje wyjazdu w inny region Polski, a pan po prostu trzyma się tych okolic, czy to zwykły zbieg okoliczności?
Zbieg okoliczności, ponieważ wiadomo, że człowiek jest przygotowany na wyjazd w różne rejony kraju. Rzeczywiście wychowałem się w Krakowie, obecnie nie mogę marudzić, bo mam blisko do tego miasta, do mieszkającej tam rodziny, którą w miarę możliwości mogę odwiedzać. Natomiast, jeżeli pojawią się jakieś oferty, to wybiorę tę, która będzie dla mnie najlepsza. Nie mam już 15 lat i wiem, że są inne kierunki niż Śląsk i Małopolska.

Co zatem teraz? Ma pan obowiązujący kontrakt z GKS-em, ale chciałby pan już teraz spróbować wrócić do Ekstraklasy, czy jednak poczekać, powalczyć o koronę króla strzelców i dopiero wtedy myśleć o transferze?

To jest gdybanie, bo na dzień dzisiejszy jestem zawodnikiem GKS-u Katowice. Jeżeli natomiast pojawiłaby się oferta, która zapewniałaby mi rozwój sportowy oraz finansowy, to warto byłoby się nad nią pochylić. Natomiast obecnie takich propozycji nie ma. To nie jest tak, że nie śpię po nocach i czekam na telefon z jakiegokolwiek klubu. Jeżeli coś by się kiedyś pojawiło, to usiądziemy wszyscy razem, z żoną oraz menedżerem, i zastanowimy się co w danym momencie będzie dla mnie najlepsze.

Ten rok był dla pana udany nie tylko piłkarsko, ale również rodzinnie. Jakiś czas temu zamieścił pan nawet zdjęcie na Twitterze z podpisem „żarty się skończyły”.
No tak. Musiałem gdzieś to zacytować – to była pierwsza kąpiel małego. Z żoną sprawiliśmy sobie najlepszy prezent, jaki można sobie podarować na święta. Każdego dnia i nocy uczymy się naszego synka. Dobrze się chowa, a dla nas każdy dzień jest dużą radością. Fajnie, że to wszystko się stało w okresie, kiedy mam wolne, bo rzeczywiście mogę się poświęcić rodzinie w 100% i staram się pomagać żonie najmocniej, jak tylko mogę.

A skąd w ogóle pomysł na Twittera? Sportowcy wybierają go coraz częściej, ale wydaje się, że nadal nie w takim stopniu, jak ich koledzy na zachodzie.
My też pomału uczymy się tego wszystkiego. Nie mam praktycznie żadnego konta społecznościowego, a Twitter pozwala mi obserwować osoby ze środowiska piłkarskiego, które wiedzą więcej, niż ja. A lubię być na bieżąco z informacjami transferowymi czy doniesieniami medialnymi i sportowymi. Mam paru obserwujących, choć do horrendalnych liczb mi jeszcze daleko. Od czasu do czasu, choć nie za często, staram się również wrzucić coś od siebie. Podzielić się tym, co mnie cieszy, co mnie smuci, swoimi przemyśleniami. Wydaje mi się, że nie ma w tym nic złego, a jeżeli nie przeszkadza, to może nawet troszkę pomoże.

Kończąc, czego życzy sobie pan na 2015 rok?

Zdrowia. Patrząc na swoją karierę, wiem, że kiedy go brakuje, to wszystko jest utrudnione. Tego, żeby zdrowie dopisywało, właśnie życzyłbym sobie, a także całej rodzinie, bo zdrowie to jednak podstawa, również sportu, który uprawiam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24