Jarosław Araszkiewicz: Zawodnicy muszą czuć radość z gry

Wojciech Maćczak
Jarosław Araszkiewicz
Jarosław Araszkiewicz Sławomir Seidler
Po ponad czteroletniej przerwie trenerem Warty Poznań ponownie został Jarosław Araszkiewicz. Przed kilkoma dniami szkoleniowiec przeprowadził pierwszy trening, a już w niedzielę ponownie zadebiutuje na ławce trenerskiej "Zielonych". Jak popularny "Araś" zapatruje się na swoją pracę w stolicy Wielkopolski? Zapraszamy do przeczytania naszego wywiadu z nowym szkoleniowcem Warty!

Po ponad czterech latach przerwy ponownie został Pan trenerem Warty. Jakie wrażenia po pierwszych treningach?
Dostałem ofertę pracy dzień przed świętem zmarłych, a w dzień zmarłych prowadziłem pierwsze zajęcia. To było trochę… może nie zabawne, ale powiedziałbym zastanawiające. Zobaczymy, czy jeszcze mam to szczęście, tego farta w osiąganiu sukcesów. Ale to zawodnicy przede wszystkim muszą chcieć pokazać się, udowodnić sobie i mi, że stać ich jeszcze na dobrą grę. Wierzę w to mocno, inaczej bym się nie podjął tej roli.

Co do tej symboliki, to święto zmarłych jest również pewnym symbolem odrodzenia. Może więc to będzie odrodzenie Warty pod pańskimi skrzydłami?
Mam taką nadzieję. Ja bardzo się cieszę, że jestem tu trenerem, znam większość chłopaków, z niektórymi zawodnikami grałem, innych prowadziłem w Warcie. Ale to musi wyjść od nich, że oni chcą. Ja ich przekonuję, rozmawiam z nimi, staram się być nie tyle dobrym kolegą, co bardziej tym, starszym, doświadczonym. Na pewno ja im nigdy nie będę zabraniał czerpania radości z gry. Bo jak się nie ma radości z wykonywanego zawodu, to lepiej dać sobie spokój.

Już latem był Pan jednym z kandydatów na trenera Warty. Co zadecydowało o tym, że wtedy nie trafił Pan do Poznania? Różne koncepcje budowy zespołu przez Pana i klub?
Może nie tyle różne koncepcje co fakt, że chciałem odpocząć jakiś okres i później podjąć pracę. Ja już troszeczkę tych awansów zrobiłem, pojeździłem po Polsce i czułem przesyt piłki, nawet bardzo rzadko oglądałem mecze ligowe. Ale przychodzi taki moment, że człowiek dostaje werwy, dostałem telefon przed świętem zmarłych i dlatego jestem tutaj.

W końcu po tylu latach ciężko ot tak odejść od piłki.
Na pewno. Ja się bardzo cieszę, że tyle lat grałem w piłkę i teraz nadal mogę być przy tym sporcie, współpracować z dobrymi piłkarzami, mieć radość z zawodu, który wykonuję. No i szczęście mnie nie opuściło.

Chyba miałby Pan łatwiej obejmując Wartę latem, bo teraz trzeba nadrabiać straty do czołówki.
Ale nie wiem, czy już bym nie był zwolniony. Wiadomo, że apetyty były już na wiosnę, kiedy trener Baniak zrobił bardzo dobrą robotę, wiadomo, że pani prezes chciałaby, aby na stulecie klub awansował do ekstraklasy. Nadal jest na to duża szansa mimo że mamy sporo straty do czołówki. Nie zapominamy również, że na dół są tylko trzy punkty. Będziemy walczyć, nie można się poddawać. Trzeba grać do końca i wierzyć w to, że można osiągnąć sukces.

Na razie został Pan zatrudniony tylko na trzy mecze – to nie za mało czasu?
Ja nie ustalałem warunków. Dobrze, że dostałem na trzy, a nie na dwa (śmiech). Celem jest to, żeby zdobyć jak największą ilość punktów. Zobaczymy jak to wyjdzie, ja skupiam się na pracy. Nie myślę o tym, czy ja tu będę trenerem, czy nie. Mam teraz dwa tygodnie pracy i na tym się koncentruję.

Mówił Pan wcześniej o tym, że był Pan zmęczony piłką. Ale spotkania Warty Pan oglądał?
Tak, chodziłem na mecze Warty.

Jaka jest więc pańska diagnoza problemów zespołu?
To zatrzymuję dla siebie. Nie chcę tego zdradzać, każdy ma jakieś swoje metody i nie wiem, czy by mi to pomogło, czy też nie. Ciężko powiedzieć.

A czy to nie jest tak, że wypaliła się trochę pewna koncepcja budowy zespołu z byłych zawodników Lecha?
Czy możemy mówić o czymś takim? Jest dużo byłych zawodników Lecha, ale są to ludzie, którzy gdzieś jeszcze dalej grali, jak Krzysiek Gajtkowski, który był w Koronie, czy innych klubach. Jest też np. Mariusz Ujek, który nie ma nic wspólnego z Lechem, grał w Bełchatowie. Myślę, ze nie było takiej koncepcji budowy. Na pewno jest fajnie, gdy grają chłopacy związani z regionem, którzy kiedyś byli w Lechu, a teraz są w Warcie. Są na miejscu i mogą podobać się poznańskiej publiczności po części dlatego, że ludzie ich znają.

Dobry zespół musi być mieszanką rutyny z młodością. Nie jest czasem tak, że w Warcie brakuje tego drugiego czynnika?
Nie wiem, jaka była koncepcja budowy zespołu. Ja powiem na przykład, że grałem w Grodzisku, gdzie najmłodszy miał trzydzieści lat. Mieliśmy radość z gry i wygrywaliśmy czy to z Górnikiem Zabrze, czy z innymi przeciwnikami. To jest podstawa, oni muszą czerpać radość z gry. Wtedy wszystko jest ok.

Przed pańskim zespołem bardzo ważny mecz a Arką Gdynia, która w tym sezonie podobnie jak Warta zawodzi. Wiadomo, jak odpowiedziałby Pan na pytanie odnoście wyniku, więc spytam od razu – dlaczego Warta ma wygrać z Arką?
Bo dawno nie wygrała, zawodnicy dawno nie mieli uśmiechu na twarzy. Przy tej pogodzie, jaką teraz mamy, jak jeszcze człowiek chodzi jakiś zadąsany, zamrużony, to mnie to przeraża. Jeszcze raz to powtórzę – oni muszą mieć radość z gry.

A czy na treningu widać wolę walki i wiarę w zwycięstwo?
Według mnie tak, ale o to już trzeba spytać zawodników.

Co ze stałymi fragmentami, bo na treningu nie wyglądało to za dobrze?
Zmieniłem całkowicie koncepcję, starałem się powiedzieć, żeby przygotowali się do stałych fragmentów, ale na razie jakoś tak nie wiedzieli o co chodzi. Ja mówię, że wiecznie żyć nie będę, żeby im cały czas wszystko pokazywać, nie chcę narzucać im moich stałych fragmentów gry. Wiadomo, że mamy jakąś koncepcję gry, ale jeżeli chodzi o stałe fragmenty chodzi o stałe fragmenty to oni również muszą wyjść z własną inicjatywą. Bo później zawodnicy stwierdzają, że trener wymyślił sobie jakiś stały fragment gry, a my nie byliśmy w ogóle do tego przygotowani. Ale na razie nie było nawet czasu, żeby wykonać stałe fragmenty gry. Ja jestem daleki od tego, żeby trzymać zawodnika na treningu po 4-5 godzin. Lepiej to zrobić krótko i konkretnie niż rozmazane kilka godzin.

A jaki ma Pan pomysł na rozwiązanie problemu nieskuteczności napastników?
Ja już z nimi rozmawiałem na samym początku. Byłem na meczu z Wisłą Płock i to tak wygląda, jakby zawodnik, który ma szansę strzelenia gola chciałby wjechać z piłką do bramki. Powtarzam np. Bartkowi Bereszyńskiemu: Bartek, byłbyś wielki, wystarczy, żebyś uderzył „ze szpica”. A wy chcecie albo z orkiestrą, albo wjechać do bramki. Ja sam kilka razy strzeliłem kilka goli z dwudziestu-trzydziestu metrów, wiadomo, fajnie jest, jak piłka wpada do siatki, taka adrenalina. Ale teraz na to nie można patrzeć, obojętnie jak trzeba strzelić gola. Czy kolanem, czy nie wiem czym jeszcze. Byleby piłka przekroczyła linię bramkową, niczego więcej nie wymagam.

A powie Pan coś o pracy sędziów?
Nie miałem ostatnio styczności z sędziami. Jak prowadziłem II ligę nie miałem żadnych problemów, starałem się zawsze w kulturalny sposób rozmawiać, nie wybiegać, nie obrażać. Uważam, że ja, jak i zespół jesteśmy wizytówką tego klubu i tego miasta, troszeczkę pracowałem na swoje nazwisko i nie chcę, żeby później ktoś opisywał, że zachowywałem się wulgarnie w stosunku do sędziów. Każdy się myli. Jak ja widzę, że jest przykładowo rzut karny i trener dobiega, zaczyna krzyczeć – przecież i tak nic się nie zmieni. Ja staram się być kojarzony jako ten człowiek, który tu grał, był tu trenerem kiedyś i teraz znów jest. I chcę, żeby czy prezes, czy kto inny później przychodząc na Wartę mógł się ze mną przywitać, porozmawiać, a nie mówić, że przyszedł jakiś gbur i cham.

Nie martwi Pana liczba kibiców na meczach Warty? Teraz być może będzie ich więcej ze względu na darmowe bilety.
Na Lecha też przychodzi mało ludzi, to wszystko jest zachwiane. Wiadomo, że na dzień dzisiejszy nie jest wesoło z finansami ogólnie, jest kryzys i te dziesięć czy dwanaście złotych dla człowieka, który idzie z rodziną, cztery osoby, urasta nagle do pięćdziesięciu złotoch. Do tego jakaś kiełbaska, czy coś innego i wychodzi stówa. Dla rodziny, która nie jest zbyt bogata to spory wydatek. Ale moi zawodnicy mają skupić się na grze, a nie na liczeniu kibiców. Jak będzie? Zobaczymy jutro.

W Poznaniu rozmawiał: Wojciech Maćczak.

Śledź relacje LIVE i piłkarskie newsy w APLIKACJI MOBILNEJ Ekstraklasa.net LIVE!
[ściągnij na iPhone] [ściągnij na Android]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24