La Liga #18: Niespodziewany początek roku

Paweł Jagła
Nowy rok zaskoczył wielu kibiców hiszpańskiej piłki. Mało kto spodziewał się tego, że drużyny z dołu tabeli będą w stanie urwać w tej kolejce jakiekolwiek punktu. Jednak to Rafa Benitez został „bohaterem” ostatniego weekendu.

Miłe złego początki

„Rafa Nos regalaste los mejores años de nuestras vidas, gracias” takim transparentem Rafę Beniteza przywitali kibice Valencii. Dałeś Nam najlepsze lata w Naszych życiach, dziękujemy – tak brzmi to właśnie hasło. Szkoleniowiec Królewskich, kiedy pojawił się na murawie stadionu Mestalla otrzymał również ogromną dawkę braw do fanów „Nietoperzy”. W tej sytuacji Benitez na pewno poczuł się o wiele lepiej, gdyż atmosfera wokół jego osoby z każdym meczem stawała się coraz cięższa i wielu czekało na ostatnie potknięcie. No i się doczekało.

Chociaż Real pierwszy wyszedł na prowadzenie po fenomenalnej akcji BBC, to późniejsze bramki Parejo i Paco pozbawiły złudzeń do tego jak długo Benitez pozostanie na pozycji trenera Los Blacnos. Nic nie zmienił fakt, iż bramkę zdobył wcześniej Bale, a Real kończył mecz w 10 po czerwonej kartce dla Kovaćicia. W głowach kibiców i Pereza utkwiła kolejna zmarnowana szansa na dogonienie Barcelony, która zremisowała z Espanyolem. Remis z Valencia przelał czarę goryczy i Rafa Benitez wczoraj wieczorem pożegnał się z pracą na Santiago Bernabeu, a jego miejsce zajął Zidane, który trenował wcześniej Castille.

Sędziowska telenowela

Od dawna kibice narzekają na poziom sędziowania w lidze hiszpańskiej. Nie inaczej było tym razem. W spotkaniu Real – Valencia sędzia Jose Sanchez nie podyktował ewidentnego faulu na Bale'u w polu karnym, po czym Los Ches przeprowadzili kontrę, po której to gospodarze otrzymali, tym razem prawidłowo podyktowaną jedenastkę. Przez ten błąd do szatni zawodnicy schodzili przy wyniku 1-1, a nie 0-2 gdyby karnego wykorzystał Ronaldo.

Karne to chyba stały fragment, który jest najbardziej lubiany przez hiszpańskich sędziów. Podobnie jak w hicie kolejki, tak w spotkaniu Gijon – Getafe mieliśmy kontrowersyjną sytuację. W 60. minucie w dość teatralny sposób w polu karnym pada Scepović, a Javier Estrata wskazuje na wapno. Dość kontrowersyjny karny kończy się po myśli gospodarzy, gdyż Pedro Leon trafia w słupek. Później już jednak Getafe przejmuje kontrolę i zdobywa dwie bramki dające upragnione trzy punkty.

W przypadku meczu Granady z Sevilla, sędzia popełnił błąd, który mógł wpłynąć na wynik meczu. Tak w 58 minucie wychodzącego Successa nieprzepisowo zatrzymał Rami. Alberto Unidano, mógł z czystym sumieniem odesłać stopera Sevilli do szatni, gdyż gdyby nie ten faul to pomocnik Granady mógł stanąć przed szansą zdobycia bramki na 3-1. Bez wątpienia w tej sytuacji upiekło się obrońcy Sevillistas, lecz co się odwlecze to nie uciecze. Na dwie minuty przed końcem meczu Rami zapracował na drugą, żółtą kartkę i opuścił przedwcześnie plac gry. Nie wpłynęło to już na obraz gry, lecz gdyby arbiter zdecydował się wyrzucić francuza z boiska pół godziny wcześniej, to gospodarze mogli pokusić się o kolejne gole.

Szaleni spadkowicze

Z góry skazywane na pożarcie ekipy Las Palmas czy Rayo Vallecano postawiły się dwóm najlepszym klubom z Baskonii czyli Athletikowi Bilbao i Realowi Sociedad. I Kanaryjczycy i Kastylijczycy zremisowali swoje spotkania 2-2, co jest dość zaskakującym wynikiem szczególnie w przypadku meczy Athletic – Las Palmas. Gospodarze już w pierwszej połowie mogli zamknąć mecz zdobywając 3-4 bramki, lecz po raz kolejny Lwy dopadła rażąca nieskuteczność. Zamiast podwyższyć prowadzenia, piłkarze z Bilbao stracili bramkę i choć później szybko na nią odpowiedzieli, to nie potrafili wyniku dowieźć do końca i goście z Las Palmas zdobyli kolejny ważny punkcik w walce o utrzymanie.

Dużo łatwiejsze zadanie czekało Rayo. Mecz z Realem Sociedad nie mógł równać się z pojedynkiem z Athletikiem. Tak też Piraci rzucili się do ataku i po piętnastu minutach prowadzili 1-0. Ataki gospodarzy się nasilały, ale w bramce Realu bronił przecież Rulli, który pokazał już klasę w meczu z Królewskimi. I tym razem baskijski portero szalał na linii bramkowej broniąc w fenomenalny sposób.

Jak mawia stare piłkarskie porzekadło: nie wykorzystane sytuacje się mszczą. Tak było w tym spotkaniu. Kilka minut po bramce na 1-0 mieliśmy remis. Na początku drugiej połowy Rayo znów objęło prowadzenie i znów nie mogło wbić piłki do bramki Rulliego, co zemściło się znakomitą bramką wyrównującą strzeloną przez Brume.

Zaskakujący Eibar

Najlepszy start w 2016 bez wątpienia zalicza Eibar, który znokautował Betis na Estadio Villamarin. Za pewne nie tego spodziewali się kibice Verdiblacnos, tym bardziej, że w Święto Trzech Króli, w ramach Copa del Rey zmierzą się z Sevilla.

Wyższość przyjezdnych z Baskonii nie podlegała dyskusji. Piłkarze Betisu już na początku spotkania zostali sprowadzeni na ziemię. Szybko zdobyta bramka pokazała, kto będzie rozdawał karty w tym spotkaniu i udowodniła dlaczego to Eibar znajduje się tuż za strefą premiowaną grą w europejskich pucharach, a nie gospodarze. Nieliczni kibice, którzy pozostali na stadionie do końca spotkania mogli pocieszać się tylko tym, że zobaczyli przepiękną bramkę Bastona, który rewelacyjnym strzałem w 82 minucie ustalił wynik meczu na 0-4.

Derby! Derby! Derby!

W ramach 18 kolejki mieliśmy przyjemność obejrzeć dwa pojedynki derbowe – Derby Katalonii czyli potyczkę Espanyolu z Barcą, oraz Derby Andaluzji, w których naprzeciw siebie stanęły Granada i Sevilla.

Pierwszy z derbowych pojedynków zakończył się sporą niespodzianką. Faworyzowana Barcelona nie mogła pokonać Espanyolu. Obie drużyny miały swoje szanse na zdobycie bramki, która ustaliłaby kto tymczasowo rządzi w Barcelonie. Ta sztuka jednak się nie udała, ale na powtórkę kibice nie będą musieli długo czekać bo już jutro obie ekipy staną naprzeciw siebie by wyeliminować tą drugą z Pucharu Króla. Derby jak to derby nie zawsze kończą się w sposób miły i przyjazny. Jeszcze podczas meczu z trybun stadionu zdało się słyszeć okrzyku „u! u! u!”, które według kibiców i zawodników Barcy skierowane były pod adresem Neymara i naśladować miały odgłosy wydawane przez małpy.

Po spotkaniu swoje trzy grosze musiał wtrącić Pique, który nazwał kibiców zgromadzonych na stadionie bandytami i wdał się w korespondencyjną wojenkę na słowa z prezesem Espanyolu Joanem Colletem. Jak widać stoper Barcy lubi prowokować i nie może żyć bez słownych utarczek. Wielu kibiców w Hiszpanii, żartowało sobie, że kibice obrażający Neymara, w przekonaniu Pique przyjechali aż z Madrytu aby dopiec swojemu wrogowi.

Kibice w sposób nie wybredni zachowywali się również w Walencji. Z początku z honorami przywitali Beniteza, później już zajęli się wyzwiskami w stronę Marcelo i skandowaniem „Vaulbuena” do Karima Benzemy. Gołym okiem widać, że niektórzy kibice na półwyspie iberyjskim musi się jeszcze sporo nauczyć, szczególnie kultury i dobrego zachowania.

Drugi derbowy pojedynek to już sensacja kolejki. Walcząca przed spadkiem Granada pokonała Sevillę, która marzy o kwalifikacji do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Gospodarze do tego meczu podeszli na poważnie i przez większość czasu nie pozwolili gościom dojść do głosu. Szybko zdobyte bramki ustawiły spotkanie i mimo trafienia Vitolo tuż przed przerwą, piłkarze z Grenady mogli czuć się na boisku bardzo pewnie. Podopieczni Sandovala w tym spotkaniu byli o wiele lepsi niż gracze prowadzeni przez Emeryego. Przez cały mecz nie ustępowali o krok zawodnikom uważanym za tych o klasę lepszych. Determinacja i wola walki pozwoliła Granadzie na zdobycie trzech oczek i zarazem sprawienie sporej sensacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gol24.pl Gol 24