Sandecja Nowy Sącz - Olimpia Grudziądz 3:1 (0:0)- sprawdź dokładny protokół meczowy
Sandecja kontynuuje marsz w górę tabeli. Piłkarze Mariusza Kurasa wygrali z Olimpią Grudziądz 3:1. Tym samym drużyna z Nowego Sącza jest niepokonana od pięciu kolejek. Skończyła się za to inna seria. W 88. minucie do siatki Marka Kozioła trafił Paul Grischok. Oznacza to, że bramkarz "biało-czarnych" pozwolił się pokonać dopiero po raz pierwszy od 474 minut. Wtedy właśnie golkipera do kapitulacji zmusił Marcin Klatt z Warty Poznań. - No cóż, wpadło. Nie będę tego jednak rozpamiętywał - uśmiechał się w sobotni wieczór "Kozi". - Najważniejsze, że wygraliśmy i mamy kolejne trzy punkty - dodawał.
W takim samym tonie wypowiadał się opiekun Sandecji. - Nie da się przejść pierwszej ligi bez tracenia bramek. Tym bardziej, że w pierwszych meczach wpuściliśmy ich 11. W ogóle się tym nie przejmuję - tłumaczył Mariusz Kuras. - Ten gol nic nie zmienia. Nie mam zamiaru o nim myśleć. Grając na zero nie popadliśmy w samozachwyt i nikt z nas tego gola nie będzie traktował jak zimnego prysznicu - dodawał zadowolony z postawy swoich piłkarzy.
Szkoleniowca w świetny humor podopieczni wprawili w drugiej połowie sobotniego starcia. Wtedy Sandecja trzy razy wpakowała piłkę do siatki beniaminka. Przeciwnikom szczególnie za skórę zalazł tercet: Arkadiusz Aleksander, Filip Burkhardt, Pavel Eismann, Dariusz Gawęcki (kolejność alfabetyczna).
Trzy punkty gospodarze zaczęli sobie zapewniać w 51. minucie. Wtedy Gawęcki zagrał do Aleksandra, ten piętą podał do nadbiegającego Burkhardta, a pomocnik potężnie uderzył z 17 metrów. W 66. minucie znowu dał o sobie znać "Bury". Filip zagrał do "Aleksa,", który wpakował piłkę do siatki. W 70. minucie trzeci raz po piłkę do siatki musiał sięgnąć Michał Wróbel. Tym razem podawał "Riva", a bramkarza pokonał wprowadzony po przerwie Eismann.
Piłkarze Sandecji problemy z początku sezonu zostawili daleko za sobą. W sobotę pewnie pokonali beniaminka. Przypomnieć jednak należy, że drużyna z Grudziądza potrafił już na wyjeździe pokonać Wartę Poznań, a przed starciem w Nowym Sączu ograła innego faworyta, Piasta Gliwice. - Wracam do domu, do żony napić się herbatki - puszczał oko w sobotę Mariusz Kuras. Szkoleniowiec, którego odejścia z Sandecji jeszcze nie tak dawno głośno domagały się trybuny, mógł do domu wracać z bardzo wysoko podniesioną głową.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?