Podsumowanie 24. kolejki 1. ligi: Zagłębie odjeżdża rywalom, Widzew dostał lanie

Konrad Kryczka
Stomil Olsztyn - Zagłębie Lubin 1:4
Stomil Olsztyn - Zagłębie Lubin 1:4 Artur Szczepański
Wielka Sobota. Ludzie śmigają do kościołów z koszyczkami do poświęcenia. W tym samym czasie na boiskach I ligi rozegrano hurtem całą kolejkę rozgrywek. Jedni zrobili sobie świąteczny prezent, inni sprawili go rywalom, a byli też na pewno tacy, którzy żałują, że wyszli na murawę zamiast przejść się za święconką.

Inni z kolei mogli się cieszyć, że poszli na stadion, a nie wybrali się do kościoła, żeby poświęcić jajka. Jaja, ale te piłkarskie, mieliśmy momentami na niektórych boiskach. Na pewno takowych nie robi sobie Zagłębie Lubin, które jest już, jeżeli nie na autostradzie, to na ekspresówce w kierunku Ekstraklasy. Jeszcze kilkanaście przystanków, kilka tysięcy kilometrów jazdy po całej Polsce i cel zostanie osiągnięty. Grunt, żeby w każdy kolejny zakręt drużyna wchodziła z taką pewnością jak w ten ostatni. Wycieczka zawodników Piotra Stokowca do Ostródy skończyła się przedwczesnym świątecznym laniem, którego doświadczyli zawodnicy Stomilu. Trapieni różnymi problemami olsztynianie oberwali 1:4 i o ich występie możemy napisać tyle, że udało im się przynajmniej zdobyć honorową bramkę. – W kolejnym meczu stać nas na zdobycie tylko honorowej bramki. Kolejny mecz, gdzie tracimy gole po podaniach prostopadłych. Jest to duży problem, bo grę w obronie nie jest łatwo ustawić. Trenowaliśmy to w tym tygodniu, ale jak widać nie udało się. Zagłębie ma na pewno potencjał większy od nas. My walczymy o utrzymanie w tej lidze – przyznał trener Stomilu, Mirosław Jabłoński. Smutno zatem w Stomilu, a radośnie w Lubinie, zwłaszcza że piłkarze ofensywni są w formie. W gazie jest Łukasz Janoszka, który ustrzelił dublet, a nie próżnuje również młody Krzysztof Piątek, który zdobył swoją szóstą bramkę w lidze.

Zagłębie w świątecznej atmosferze ucieka goniącym – albo raczej wleczącym się za nim – Termalice oraz Wiśle Płock. Zawodnicy z Niecieczy jedynie zremisowali u siebie z Arką Gdynia. Najpierw gościom przyłożył Dawid Plizga, później wynik wyrównał Michał Marcjanik i już po pierwszej połowie było po robocie. Druga, pełna świątecznej życzliwości, nie zagwarantowała kolejnych goli i skończyło się podziałem punktów. Podobny wynik padł w Płocku, gdzie Wisła podejmowała Dolcan Ząbki. Nierozstrzygnięte zostały zatem kolejne oficjalne derby Mazowsza pomiędzy tymi zespołami (jesienią padł bezbramkowy remis). Ząbkowianie, którzy przegrywali po trafieniu Dimityra Ilijewa, wyrównali za sprawą nieocenionego Michała Bajdura. Dariusz Dźwigała cieszył się z remisu, natomiast Marcin Kaczmarek wprost przeciwnie – odczuwał niedosyt.

W tabeli coraz niżej osuwa się GKS Katowice. Plany co do awansu będą musieli tam odłożyć do przyszłego sezonu, a obecnie drużyna musi się ogarnąć, aby przypadkiem nie martwić się o utrzymanie. Na razie przewaga nad miejscami spadkowymi jest spora i niby nie zanosi się na to, żeby miała zostać diametralnie zminimalizowana, ale kto wie, co się wydarzy. Na razie piłkarze oraz sztab szkoleniowy GieKSy oberwali finansowo za niezadowalające wyniki, więc może to będzie dla nich impuls, żeby prezentować się na boisku tak, jak powinni. Decyzja władz klubu została podjęta po przegranej 0:2 z Wigrami Suwałki, które tym samym zrównały się punktami z katowiczanami. W górę tabeli pnie się również Chojniczanka, która najpierw tydzień temu zaprzeczyła temu, że chce otrzymać tytuł królowie remisów, a w minioną sobotę jeszcze to potwierdziła, pokonując 2:1 Sandecję – oba gole dla zespołu z Chojnic zdobył Paweł Zawistowski.

Po równo w łeb oberwały zespoły broniące się przed spadkiem. Śmigusowo-dyngusowe lanie, tyle że dwa dni wcześniej, otrzymali piłkarze Widzewa. I tak, jak łodzianie mieli iść ku lepszemu po wygranej w poprzedniej kolejce, tak teraz można powiedzieć, że wykonali kolejny krok, żeby w następnym sezonie kopać z uśmiechem na ustach na drugoligowych stadionach. Porażka Widzewa nie zaskoczyłaby nikogo – bo ta drużyna zdążyła przyzwyczaić do dostawania w czapę – ale tego, że drużyna Wojciecha Stawowego zostanie przez rywali zrównana z ziemią, nikt się pewnie nie spodziewał. 1:6 z Miedzią i łodzianie naprawdę mogą powoli sprawdzać, z kim zagrają w przyszłym sezonie w II lidze. Zresztą, jeżeli Stawowy po meczu przeprasza za grę drużyny i przyznaje, że Miedź mogła zmasakrować jego zespół jeszcze bardziej, to już o czymś świadczy. Widzew na papierze został upokorzony przez Mateusza Szczepaniaka (hat-trick), Marcina Garucha (dublet) oraz Wojciecha Łobodzińskiego, ale klub najbardziej upokorzyli jego właśni piłkarze, którzy w sobotę zaprezentowali wyższy poziom piłkarskiego parodyzmu.

Nieco lepiej zaprezentowała się Pogoń Siedlce. Nieco, bo klub z Mazowsza dostał u siebie „tylko” 0:2 z Chrobrym Głogów i podobnie jak Widzew nie zamierza zbaczać z kursu na II ligę, gdzie grał zresztą jeszcze przed rokiem. Na razie nic nie dało zatrudnienie hiszpańskiego trenera Carlosa Alosa Ferrera, a komicznie na boisku wypada sprowadzony zimą Donald Djousse, którego w sobotę kibice pożegnali gwizdami. W Świnoujściu bo bramce Daniela Bruda Flota odprawiła z kwitkiem GKS Tychy. Załamany takim wynikiem był Tomasz Hajto –Co nam dają punkty z Termalicą, jeżeli w końcu nie zapunktujemy w meczu wyjazdowym? – pytał retorycznie Gianni. Innym trenerem, który po tej serii spotkań nie może być zadowolony, jest Tomasz Kafarski, który zadebiutował w roli szkoleniowca Bytovii. Na dzień dobry dostał w Bytowie 0:3 od Olimpii Grudziądz, a bohaterem gości został Denis Popović, autor dwóch trafień. Dla Słoweńca były to pierwsze bramki od października.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24