Szkoleniowiec Stali Rzeszów - Marek Zub w rozmowie z Nowinami: Trener nigdy nie ma czasu [ROZMOWA]

Marcin Jastrzębski
Marcin Jastrzębski
Marek Zub w poniedziałek rozpocznie przygotowania do nowego sezonu.
Marek Zub w poniedziałek rozpocznie przygotowania do nowego sezonu. stalrzeszow.pl
- Po sukcesach w Żalgirisie Wilno już nie miałem kłopotów ze znalezieniem pracy. Od tamtego momentu to praca mnie szukała, a nie ja szukałem pracy. Mogłem sobie pozwolić na dłuższą przerwę, ale zawsze miałem świadomość, że jestem atrakcyjny na rynku trenerskim - mówi Marek Zub, nowy trener Stali Rzeszów.

Co pana łączyło z Rzeszowem przed objęciem Stali?
Mam tu dobrego kolegę Waldemara Kłosa. Graliśmy razem w Igloopolu Dębica. Dzwonimy do siebie, on opowiada mi co słychać w Rzeszowie. Ucieszył się, gdy dowiedział się, że będę pracował w Stali.

Co pana skusiło żeby podjąć się pracy w polskiej lidze? Nie miał pan lepszych ofert niż od Stali?
Miałem ciekawsze oferty, ale czy lepsze? To się okaże. Oferta Stali Rzeszów była w ostatnim czasie dla mnie najlepsza. Po pierwsze, po 10 latach trenerskiej tułaczki, po trudnym okresie życia z powodu m.in. pandemii, chciałem wrócić do Polski.

Praca w Polsce w porównaniu z pracą w Łotwie czy Kazachstanie to wyższy prestiż?
Określanie prestiżu poszczególnych lig mnie trochę… dotyka, to jest trochę prowokacyjne zagadnienie. Zdaję sobie sprawę, że po 10 latach pracy w klubach, może nie najmocniejszych, we Francji, Hiszpanii czy w Niemczech to by takiego pytania by nie było. Podkreślam zawsze w takich sytuacjach, że w pracy trenerów, dziennikarzy wszędzie piłka jest taka sama. Kluczowa jest sprawa infrastruktury, pieniędzy, ale też kultury. Jedna sprawa jest jednak wspólna w piłce – zawsze chodzi o emocje. Niezależnie czy będę trenerem Rakowa Częstochowa, który walczy o mistrzostwo Polski czy trenerem Żalgirisu Wilno, który walczy o mistrzostwo Litwy czy trenerem amatorskiej drużyny w kraju, w którym mieszka 2 miliony ludzi, a w piłkę gra kilkudziesięciu piłkarzy. Emocje są zawsze takie same.

Gdzie mógłby pan dziś pracować gdyby pan nie wybrał Stali?
Miałem ofertę z Borneo, Jordanu, Finlandii, ostatnio miałem też zapytanie od spadkowicza z ekstraklasy w RPA. Ja jednak będę w klubie, który walczy o polską ekstraklasę.

Przez mistrzowskie tytuły w Wilnie, stał się pan popularnym trenerem?
Praca w Wilnie była dla mnie kluczowa, przełomowa. Podjąłem się pracy w Wilnie „uciekając” ze sztabu reprezentacji Polski prowadzonej przez Waldemara Fornalika. Miałem wtedy za sobą kilka lat pracy za biurkiem, w roli dyrektora sportowego Widzewa Łódź. Trener Fornalik zrozumiał, że potrzebowałem tego wyzwania. Po sukcesach w Żalgirisie już nie miałem kłopotów ze znalezieniem pracy. Od tamtego momentu to praca mnie szukała, a nie ja szukałem pracy. Mogłem sobie pozwolić na dłuższą przerwę, ale zawsze miałem świadomość, że jestem atrakcyjny na rynku trenerskim.

Jako asystent trenera Lenczyka zajął pan z GKS-em Bełchatów drugie miejsce w ekstraklasie. Jak zrobić tak dobry wynik w takim klubie?
W GKS-ie było bardzo stabilnie. Sponsorem był spółka skarbu państwa. Nie było wysokich kontraktów, ale i dynamicznych zmian, z dnia na dzień prezes nie wymyślał kar ani premii, jakby to była prywatna firma. Udało się nam jednak stworzyć dobry klimat, ale pracowaliśmy w innowacyjny sposób.

Co było nowego?
Sposób przygotowania, sposób prowadzenia drużyny. To był czas, gdy myśl trenerska w Polsce się przekształcała. My np. w dniu meczu na porannych zajęciach mieliśmy zajęcia ze sztangami. Po sezonie zapytaliśmy piłkarzy o ocenę tej pracy. Odpowiadali, że czuli się w tych rozgrywkach wyjątkowo dobrze fizycznie. Mieli siłę, potrafili też inteligentnie biegać. Wszystko spajało się z taktyką.

Pan nie ma teraz za wiele czasu na przygotowanie fizyczne Stali.
W tej chwili pracuje się inaczej. Sztab ludzi pracuje z zawodnikami indywidualnie, zapobiega urazom, analizuje ich możliwości. Wszędzie ta praca jest wykonywana na wysokim poziomie i nie muszę się o to martwić.

Co jest najważniejsze?
Styl gry i połączenie go z miejscem, w którym ten klub funkcjonuje. Tutaj powinien być zespół grający w fajnym stylu, bo trzeba przyciągnąć kibiców. Co się ludziom podoba? Poza wynikiem, gdy widzą w grze pewną myśl, efekt współpracy zawodników, że oni wiedzą co mają robić, że nie ma przypadku. Oczywiście w piłce nożnej jest mnóstwo przypadku, ale ważne, by pewna idea przebijała się przez całość.

Oglądał pan mecz Mołdawia – Polska?
Oglądałem. Inaczej obserwowałem ten mecz w pierwszej, inaczej w drugiej połowie, a jeszcze inaczej ostatnie minuty.

Trener zawinił?
Ten mecz pokazał, że Santos nie ma kontaktu z drużyną. Przyjął taką pozycję. On nie chce mieć związku z drużyną na boisku. On zostawia odpowiedzialność za grę tym, którzy są na boisku. Nie do końca to w naszej reprezentacji zdaje egzamin.

Poprzedni trener Stali Rzeszów, Daniel Myśliwiec, musiał szukać dobrych boisk z naturalną nawierzchnią poza Rzeszowem i praktycznie nie mógł trenować na głównej murawie. To pana martwi?
W optymalnym układzie na główną płytę boiska wchodzi się tylko na ligowe mecze, ale oczywiście trzeba gdzieś trenować. W Litwie przyzwyczaiłem się do pracy na sztucznej murawie. Większość spotkań graliśmy na sztucznej murawie, na naturalnych boiskach to graliśmy w europejskich pucharach np. w Poznaniu czy Salzburgu. Poza pracą w Chinach, Kazachstanie i w Białorusi to często musiałem szukać odpowiednich miejsc do treningu. Jestem przyzwyczajony do tego, żeby sobie radzić, żeby kombinować. Szkoda, że Rzeszów nie skorzystał przy stadionowych inwestycjach przed Euro 2012.

Czyli nie chce pan narzekać.
Biorąc pod uwagę ciekawy projekt prezesa Rafała Kalisza, wyraźnym deficytem jest jeszcze baza treningowa, ale nie da się tego poprawić z miesiąca na miesiąc. Wierzę, że z roku na rok coś w tej sprawie będzie się zmieniało na lepsze. Czekamy. W Rzeszowie są jednak dwa 1-ligowe kluby, boisk potrzebują akademie, ale w takich warunkach trzeba sobie poradzić. Od prezesa słyszałem, że ma plan budowy ośrodka podobnego do tego w Książnicach należącego do Legii Warszawa.

Przejdźmy do spraw ligowych. Stal przechodzi rewolucję kadrową.
Prezes z tego, co widzę daje swobodę zawodnikom. Jeśli ktoś nie widzi dla siebie miejsce w klubie to może odejść.

Ma pan mało czasu.
Trener nigdy nie ma czasu. Orest Lenczyk wyjaśnił mi kiedyś, że spokojnym o kontrakt trenerski można być tylko w dniu jego podpisania, a później to jest odliczanie dni do jego zakończenia.

Oglądał pan Stal na wiosnę?
Obserwowałem walkę o awans do ekstraklasy i Stal była w tym gronie dość specyficzna i dość mi bliska. Miałem o niej sporo informacji. Pracuje tu przecież np. Michał Wlaźlik, z którym pracowałem w Widzewie Łódź.

Kiedy dostał pan propozycję ze Stali?
Nie pamiętam dokładnie, jakieś dwa tygodnie temu.

Z czym panu do tej pory kojarzyła się Stal?
Z mocnym żużlem, stadionem, który przez długi czas jako jedyny miał sztuczne oświetlenie i dwójką wybitnych zapaśników Adamem Sandurskim i Janem Falandysem. Jak już wspomniałem mam dobry kontakt z Waldkiem Kłosem.

Stal kilka tygodni temu walczyła w barażach o awans do piłkarskiej elity. Czego oczekiwać od pana zespołu?
Szóste miejsce z poprzedniego sezonu jest bazą przed nowym sezonem. Na teraz musimy zrobić podsumowanie kadrowe, zbudować sztab szkoleniowy.

Rzuca się w oczy, że to wszystko scala się dość późno, liga rusza już 22 lipca.
Z pewnością cały proces wydłużyły mecze barażowe.

Chce pan powiedzieć, że cel minimum na nowy sezon to pierwsza „6”?
Sam biorę na siebie takie zobowiązanie. Szóste miejsce to baza z poprzedniego sezonu, ważny jest też styl gry. Nasz zespół ma atakować, strzelać sporo bramek, na pewno nie chować się na własnej połowie. Pod tym kątem budujemy nową kadrę.

Stal po tej przebudowie będzie mieć potencjał by walczyć o awans?
Musimy wiedzieć, że nowe rozgrywki są inne niż te poprzednie. Zmienił się układ sił, są inni kandydaci do awansu. Małysz mówił, że chce oddać skok, ja powiem, że będziemy chcieli wygrać każdy mecz i będziemy walczyć o awans. Na pewno będziemy grać na sto procent naszych możliwości, zobaczymy, jakie będą tego efekty. Zawsze ktoś może być lepszy. Za wynik odpowiadam ja, piłkarze, czasem wpływ ma sędzia, pogoda, no i… spory wpływ ma przeciwnik, który też chce wygrać.

Wyczuwa pan w klubie tęsknotę za Stalą z sezonu 2022/23?
Tak, w kuluarach to czuć. Widać, że był tu fajny zespół, że był blisko awansu do ekstraklasy i wielu zastanawia się czemu się to „rozeszło”. W piłce, w prowadzeniu drużyny nie ma jednak nigdy nic pewnego. Nie wiemy czy projekt z poprzedniego sezonu sprawdziłby się w kolejnym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Szkoleniowiec Stali Rzeszów - Marek Zub w rozmowie z Nowinami: Trener nigdy nie ma czasu [ROZMOWA] - Nowiny

Wróć na gol24.pl Gol 24