"Veni, vidi, vici". Szczęśliwe zwycięstwo Zawiszy nad GieKSą

Piotr Szymański
Zawisza świętuje zwycięstwo w Katowicach
Zawisza świętuje zwycięstwo w Katowicach Arkadiusz Ławrywianiec / Polskapresse
Kolejne zwycięstwo Zawiszy, kolejna porażka GKS-u. Ale tak wcale nie musiało być, bowiem w przeciągu całego spotkania, to katowiczanie byli stroną dominującą. Jednak wygrywa ten, kto zdobywa gole. A ta sztuka udała się gościom z Bydgoszczy.

GKS Katowice - Zawisza Bydgoszcz 0:1 (0:0)- czytaj zapis relacji na żywo ze stadionu

Mecz pierwszej drużyny z piętnastą zapowiadał się emocjonująco. Zawisza, tegoroczny beniaminek rozgrywek, zasiadający zaskakująco, lecz w pełni zasłużenie na fotelu lidera 1. ligi, przyjechał do Katowic na mecz z miejscową GieKSą. Podopieczni Rafała Góraka są na razie największym rozczarowaniem rozgrywek i przed tym spotkaniem wygrali tylko jedno spotkanie. Zresztą trzy dni temu, z czerwoną latarnią ligi, KS Polkowice (5:0). A przecież GKS wymieniany był w gronie kandydatów do awansu do Ekstraklasy. Dzisiejszy mecz miał pokazać, na co faktycznie stać oba zespoły.

Blisko pół godziny przed pierwszym gwizdkiem, mecz rozpoczął się na trybunach, a konkretnie w sektorze gości. Przyjezdni głośnym "Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasz WKS gra" dali o sobie znać i przypomnieli, że podróże za swoim klubem po całej Polsce, to dla nich nie problem. Prawie natychmiast odpowiedzieli miejscowi fani, a właściwie jeden z nich. Skandowanie imienia i nazwiska stopera katowiczan: "Adrian Napierała, Adrian Napierała", świadczyło o tym, że zdaniem kibiców, strzelec dwóch bramek z ostatniego spotkania, powinien dostać kolejną szansę. I faktycznie, popularny "Sammer" wybiegł w wyjściowej jedenastce, z kapitańską opaską na ramieniu.

W mecz lepiej weszli gracze Zawiszy. Głośny doping kibiców GKS-u nie zdeprymował ich, a gra toczyła się głównie na połowie gospodarzy. Katowiczanie skupiali się na wyprowadzaniu kontr, a w 13. minucie po raz pierwszy zakotłowało się w polu karnym niebiesko-czarnych. Bliski oddania strzału z najbliższej odległości był Grzegorz Goncerz, a kilka sekund później z 10 metrów nad bramką uderzył Mateusz Zachara. Od tego momentu gospodarze przejęli inicjatywę i co chwilę nękali bocznych obrońców Zawiszy. Przewaga GKS-u przekładała się jedynie na stałe fragmenty gry, bardzo dobrze egzekwowane przez Jana Beliancina. Słowak dokręcał ostre piłki w szesnastkę, gdzie jednak bardzo pewnie interweniowali defensorzy gości.

Po pół godzinie gry powinna paść bramka dla GieKSy, która stworzyła wyśmienite okazje do objęcia prowadzenia. Najpierw bramkarz Zawiszy, Andrzej Witan wdał się w niepotrzebny drybling z Damianem Chmielem, pomocnik GKS-u musnął piłkę, lecz nie wystarczyło to do jej przejęcia. Chwilę później z dystansu tuż przy słupku uderzał Przemysław Pitry, a w kolejnej akcji Zachara efektownie kropnął z 25 metrów, zmuszając do najwyższego trudu Witana. Goście nie potrafili dłużej utrzymać się przy piłce, w ich poczynania wdarła się spora nerwowość. Z kolei GKS wyraźnie dominował, oczekiwany rezultat przynosił wysoki pressing i zagęszczanie środka pola. Na kilka minut przed końcem pierwszej odsłony tempo spadło, ustał także doping na trybunach.

Podobnie rozpoczęła się druga połowa. Sporo niedokładności i taktycznej gry obserwowali fani obu zespołów. Akcje gospodarzy często przerywane były faulami, a podopieczni Janusza Kubota oglądali kolejne żółte kartki. W 55. minucie nieodpowiedzialnie zachował się Michał Ilków-Gołąb, który w odstępie zaledwie czterech minut zobaczył dwa "żółtka" i musiał udać się do szatni. Tak więc GKS, podobnie jak w środowym meczu, miał grać w przewadze ponad 30 minut. W spotkaniu z Polkowicami, zawodnicy Góraka zdobyli wtedy trzy gole.

Tym razem ta sztuka nie udała się zawodnikom GieKSy, bowiem zabójczą kontrę wyprowadzili przyjezdni. W 68. minucie świetnym podaniem popisał się Vahan Gevorgyan, a Jakub Wójcicki wykorzystał niezdecydowanie Napierały i złe ustawienie Witolda Sabeli. Rosły 23-latek umieścił piłkę w siatce, płaskim strzałem w krótki róg.

Wydawało się, że szturm katowiczan jest nieunikniony, jednak tak naprawdę tylko dwie akcje tuż po stracie bramki zasłużyły na uwagę. Mowa tutaj o minimalnie niecelnym strzale głową wprowadzonego w drugiej częśći Bartłomieja Chwalibogowskiego oraz atomowym uderzeniu z dystansu Tomasza Hołoty. W 77. minucie na plac gry wszedł Deniss Rakels i po kilkunastu sekundach mógł zostać bohaterem gospodarzy. Łotysz znakomitym przyjęciem długiej piłki położył bramkarza, lecz strzał na wślizgu minął o centymetry prawy słupek bramki Zawiszy.

Gra bydgoszczan ograniczała się do dalekich wykopów i skomasowanej obrony. Piłkarze Zawiszy starali się zabierać jak najwięcej sekund, gdy tylko mieli okazję do wezwania służb medycznych. Powodowało to irytację ze strony graczy oraz kibiców GieKSy, a dla przyjezdnych posypały się kartki, w związku z przedłużaniem gry. Trzeba przyznać, że goście mądrze i konsekwentnie bronili korzystnego rezultatu, a katowiczanie mogą mówić o sporym pechu, bowiem zasłużyli w tym meczu przynajmniej na jeden punkt. Po ostatnim gwizdku ponad 200-osobowa grupa kibiców z Bydgoszczy podziękowała miejscowym za doping, a spotkanie zakończył wspólny okrzyk "Piłka nożna dla kibiców".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24