Zmierzch epoki Wengera

Radosław Kowalski
Arsene Wenger jest człowiekiem instytucją w Arsenalu Londyn ,ale jego misja powoli dobiega końca. Wszyscy o tym wiedzą: kibice, władze oraz on sam.

Ostatnio Francuz został uznany najlepszym trenerem ostatniego dziesięciolecia. I choć Wenger nie zdobył w ostatnich latach żadnego trofeum, znawcy materii postanowili jemu przyznać ten zaszczytny tytuł. Choćby ten fakt, pokazuje nam geniusz tego szkoleniowca. Bo który inny trener w takiej sytuacji mógł by liczyć na przychylność? Który szkoleniowiec mógłby liczyć na takie wsparcie ze strony władz klubu? Zaryzykuję twierdzenie, że żaden. Bo Wenger to wśród trenerów prawdziwy arystokrata, bardziej się ceni u niego filozofię trenerską, szkolenie piłkarzy czy wyszukiwanie i promowanie talentów. Dzięki jego racjonalnej polityce, klub było stać na wybudowanie nowoczesnego kompleksu boisk czy nowego stadionu. Złośliwi mówią na niego "porywacz dzieci", bo Wenger to najlepszy odkrywca talentów. Dzięki niemu Arsenal posiada graczy światowego formatu, ale koszta tej operacji są znacznie niższe niż w innych klubach.

Dokonań Wengera nie można oceniać wyłącznie pod względem zdobytych trofeów. Taki obraz jest nieprawdziwy oraz niesprawiedliwy. Wiedzą o tym szefowie klubu. To dlatego Wenger wciąż pracuje na Emirates. I choć Arsenal zawdzięcza mu więcej niż komukolwiek, to temat nowego trenera nie jest żadną plotką, ale poważnym problemem. Wenger wie, że nikt nie będzie ufał w nieskończoność trenerowi bez wyników, nawet w przypadku takiego geniusza jak on. Bo ostatnie lata zostały zmarnowane. Jak będziemy wspominać erę Fabregasa, van Persiego czy Nasriego? Co będziemy pamiętać oprócz pojedynczych meczów np. z Barceloną? Utalentowany zespół, który zmarnował swój potencjał, nie wykorzystując w pełni swoich szansy? Obawiam się, że kibice Arsenalu jak najszybciej będą chcieli zapomnieć o tej epoce, rozczarowani brakiem sukcesów. Jest taka piosenka rockowego zespołu Scorpions: "Wind Of Change" . Kibice Arsenlu czekają na taki "Wiatr Zmian". Bo tylko on może zmienić sytuację na lepsze w ich ukochanym klubie.

Po raz ostatni w tym sezonie zabieram głos w sprawie Arsenalu. Drużyna Wengera nie liczy się już w żadnych rozgrywkach. Bezbramkowy remis z Blackburn jest smutnym zwieńczeniem kolejnego nieudanego sezonu.

Czasami jeden mecz przesądza o całym sezonie. Takim spotkaniem w moim przekonaniu był bramkowy thriller na St. James Park. Wówczas o Arsenalu mówiono na poważnie jako jednym głównych kandydatów do tytułu. Słowa znajdywały potwierdzenie na boisku. Słynące z świetnej gry na własnym boisku "Sroki" przegrywało po pierwszych 30 minutach 4:0.

Szok! „Tak to jest inny Arsenal” – mówiłem piejąc z zachwytu. Widziałem siłę, klasę i moc. Chciałem już krzyknąć: „Panie, Panowie - tak gra mistrz Anglii”. Na całe szczęście nie zdążyłem, bo w drugiej połowie oglądaliśmy już powrót do bolesnej rzeczywistości. W efekcie skończyło się na 4:4, a przy odrobinie szczęścia Newcastle mogło się pokusić o zwycięstwo. Dobrze, że Wegner nie musiał wtedy oglądać Mourinho.

Portugalczyk zapewne tarzał się ze śmiechu. Dobrze, ze obecnie nie pracuje w Premier League, bo by wypominał Francuzowi ten wyczyn na każdym kroku.

Ich główny rywal - Manchester United zachowuje się zupełnie inaczej. Oni zamiast trwonić swoją bramkową przewagę zdobywają punkty w spartańskich warunkach. Przegrywali z Blackpool 2:0, wygrali 3:2. Przegrywali z WHU 2:0, wygrali 4:2. Grajac w „10” potrafili wygrać z Boltonem. Całkowite przeciwieństwo Arsenalu. Prawdziwi mistrzowie!

Już nie mam siły powtarzać wszystkich mankamentów Arsenalu. Zainteresowanych odsyłam do wcześniejszych tekstów („Francuska księżniczka” oraz ”Mała Barcelona nie istnieje”). Warto jeszcze zwrócić uwagę na jeszcze jeden szczegół, który może być kluczem do rozwiązania zagadki. Arsenal systematycznie zawodzi na wiosnę. Skąd się to bierze? Ze złych przygotowań do sezonu. Wenger znany ze swojego potępienia drużyn prezentujących fizyczny futbol, całkowicie lekceważy ten element. W efekcie jego piłkarze nie wytrzymują sezonu. Łapią systematycznie kontuzje. A na finiszu rozgrywek są kompletnie bez formy.

To już szósty sezon Arsenalu bez żadnego trofeum i czas Wengera jako trenera powoli dobiega końca. Chyba, że władze klubu idą na rekord i chcą zaliczyć dziesięciolecie bez żadnego trofeum. Myślę, że od jakiego czasu trwają pracę nad nowym scenariuszem dla klubu. Wegner mógłby zostać dyrektorem sportowym i koordynować politykę klubu oraz nadzorować większość transferów. W tej dziedzinie nie ma sobie równego. A kto zostanie nowym trenerem?

Niedawno natknąłem się na artykuł o Guardioli, w którym Hiszpan powiedział, że jego czas w Barcelonie również dobiega końca. Taka zbieżność losów obu panów może znaleźć wspólny mianownik, punkt, miejsce – Arsenal. Guardiola już wszystko zdobył z Barceloną. W takiej sytuacji trudno na nowo zdefiniować sens swojej pracy – znaleźć motywację. Młody, zdolny, pragnący jak mało kto sukcesu zespół jest idealnym miejscem dla Guardioli. Wegner mógłby zostać dyrektorem sportowym, odpowiedzialnym za politykę transferową oraz wizję klubu. Obaj Panowie dogadaliby się z łatwością. Wszak mają podobną wizję futbolu, lubią się, szanują. Tak, to byłby wymarzony scenariusz – Wenger odpowiedzialny za transfery i szkolenie młodzieży, Guardiola za trening oraz taktykę. Taki duet byłby nie do powstrzymania. A na Arsenal znowu by wołano: „Niepokonani”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24