Bezkrólewie na Pomorzu Zachodnim

Adam Lisiecki
W derbach Pomorza Zachodniego kibice nie doczekali się bramek
W derbach Pomorza Zachodniego kibice nie doczekali się bramek Dawid Bylok (Ekstraklasa.net)
Blisko 11 tysięcy widzów, świetna i przyjazna atmosfera na trybunach nadały dzisiejszym derbom miano święta. Do tego niestety nie dorównali poziomem piłkarze obu ekip, nie strzelając żadnej bramki.

Już w 1 minucie bardzo groźną akcje dla Floty przeprowadził prawym skrzydłem Ferdinand Chi-fon, jednak skończyło się tylko na strachu i rzucie rożnym. Przez kolejny kwadrans zdecydowana przewagę miała Pogoń. W tym okresie szczecinianie stworzyli sobie kilka dobrych okazji do zdobycia bramki, najlepszą miał chyba Marcin Klatt, który po ładnej akcji z Moskalewiczem, strzałem z linii pola karnego próbował pokonać stojącego dzisiaj w bramce Floty – Krzysztofa Żukowskiego. Po tych kilkunastu minutach, jakby Flota otrząsnęła się i przywykła do gorącego dopingu w Szczecinie, bo kilka razy zagroziła bramce Pogoni, w której stał Janukiewicz. Raz Arifović, raz Nwaogu, a także próba Michała Ciarkowskiego z rzutu wolnego nie przyniosły jednak zamierzonych skutków.

Świetną okazję do objęcia prowadzenia Pogoń miała w 32 minucie. Po sporym zamieszaniu w polu karnym „Wyspiarzy” i kilkukrotnym odbiciu się futbolówki od pleców obrońców, trafiła ona pod nogi Dariusza Zawadzkiego, tworząc zawodnikowi stuprocentową okazje do zdobycia bramki. Jednak to uderzenie Zawadzkiego powinno znajdować się w podręcznikach do nauki futbolu, w dziale: „Jak się nie powinno strzelać”. Słabo, po ziemi, wprost w leżącego bramkarza.

Próżno było szukać emocji przez kolejne minuty. Jeszcze przed przerwą powód do tego, by kibice wstali z miejsc dali Charles Nwaogu i Olgierd Moskalewicz marnując zgodnie po jednej sytuacji sam na sam z bramkarzami obu ekip.

W przerwie zmarznięci i zmoknięci fani mieli prawo narzekać na poziom zawodów podczas pierwszej części gry. Dużo niedokładności i nieporozumień. Nawet Piotr Petasz, który zazwyczaj wiele razy próbuje strzałów z dystansu nie miał do tego okazji, a jeśli już próbował, to napędzał strach przelatującym w pobliżu ptakom.

Trener Pogoni Piotr Mandrysz dokonując aż dwóch zmian w przerwie dał do zrozumienia, że widzi nieporadność swoich zawodników a ma ochotę na zdobycie trzech punktów w tym meczu. Słabo grających Marcina Klatta i nieradzącego sobie z kreowaniem gry Przemysława Pietruszkę zmienili Piotr Dziuba i Tomasz Parzy. Miało być lepiej, ale na tle słabej gry „Portowców” w pierwszej połowie, druga odsłona meczu wyglądała jeszcze gorzej. Niedokładności było jeszcze więcej, a „brylowali” w tym zwłaszcza obaj skrzydłowi, czyli Piotr Petasz i Marcin Bojarski.

Na początku drugiej połowy pochwalić należy kibiców Floty, którzy w towarzystwie rac, stroboskopów i sztucznych ogni zaprezentowali oprawę godną najlepszych drużyn Ekstraklasy. Na słowa uznania zasługują także wszyscy ludzie, którzy tego dnia wybrali się na stadion przy Twardowskiego. Temperatura bliska zeru, padający przez całe spotkanie drobny deszczyk nie przeszkodziły temu by derby Pomorza Zachodniego obejrzało blisko 11 tys. widzów. Niestety ich poświęcenie nie zostało nagrodzone przez piłkarzy choćby jedną bramką.

O drugiej połowie w zasadzie nie ma co dużo pisać. Warty odnotowania jest strzał z 71 minuty Tomasza Parzego, z którym poradził sobie jednak bramkarz gości. Pogoń próbowała atakować, ale to Flota stworzyła sobie bardzo dobre kontry, z których to powinna zdobyć chociaż jedną bramkę. Jednak albo brakowało szczęścia, albo świetnymi interwencjami popisywał się bramkarz gospodarzy – Radosław Janukiewicz. Pochwalić także można Omara Jaruna, który dobrze czyta grę i kilka razy przerywał groźnie zapowiadające się akcje Floty.

Ważnym wydarzeniem był debiut w barwach Floty, wychowanka Pogoni i byłego jej zawodnika – Marka Kowala. Powrotu do Szczecina nie będzie jednak wspominał miło. W 80 min Kowal miał chyba najlepszą okazje do zdobycia bramki, jednak będąc na piątym metrze przed bramką Pogoni nie trafił dobrze w piłkę i nici z gola. Na pewno zależało mu na tym, by pokazać się z dobrej strony, zwłaszcza, że kibice przyjęli go bardzo niemiło.

Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy także czerwoną kartkę dla Ferdinanda Chi-fona, która była konsekwencją drugiej żółtej za zbyt długie wprowadzanie piłki do gry z autu. Kartka ta jednak nie wpłynęła znacząco na grę, ponieważ została pokazana już w doliczonym czasie gry.

Ten mecz nie dał nam odpowiedzi na pytanie, która z tych drużyn jest najlepsza na Pomorzu Zachodnim. Obie drużyny powinny czuć niedosyt po dzisiejszym meczu. Pogoń dlatego, że nie zdobyła trzech punktów na własnym boisku i przy niekorzystnych wynikach innych meczów może stracić pozycję wicelidera. A Flota mimo, że przed meczem pewnie ten remis wzięła by w ciemno, to jednak z przebiegu meczu piłkarze ze Świnoujścia mogą żałować, że choć raz piłka nie wpadła do bramki Pogoni.

Drugi raz Pogoń nie traci bramki, ale tez drugi raz jej nie strzela. Zamiast sześciu punktów są dwa. Jeśli wynik meczu z Podbeskidziem można uznać za nienajgorszy, to punktów straconych w meczu z Flotą można żałować. Jednak chcąc awansować do Ekstraklasy Pogoń musi grać zdecydowanie lepiej, bo rywale nie śpią…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24