Coraz mniej z geniusza, coraz więcej z hipokryty

Hubert Zdankiewicz
Najlepszy trener świata, a może zwykły blagier i mistrz autokreacji zawdzięczający sukcesy szczęściu i przychylności arbitrów. Jeszcze niedawno mówiąc tak o José Mourinho zostałoby się uznanym za ignoranta (albo szaleńca). Dziś na naszych oczach pryska mit The Special One.

Najlepszy trener świata, genialny strateg i motywator, a może zwykły blagier i mistrz autokreacji zawdzięczający swoje największe sukcesy szczęściu i przychylności arbitrów. Jeszcze niedawno ktoś mówiący w ten sposób o José Mourinho zostałby uznany w najlepszym razie za ignoranta (albo szaleńca). Dziś na naszych oczach pryska mit The Special One. Człowieka odnoszącego sukcesy, gdziekolwiek się pojawi. Wystarczył jeden mecz, przegrany w ubiegłą środę 0:2 półfinał Ligi Mistrzów z Barceloną.

- Na miejscu Guardioli wstydziłbym się wygrywać w taki sposób - stwierdził po jego zakończeniu Portugalczyk, którego zdaniem wszystko ustawiła niesłuszna czerwona kartka dla Pepe. Pół biedy, że z tą teorią nie zgadzają się nawet kibice Realu (o tym za chwilę). W ustach Mourinho takie słowa to po prostu hipokryzja. Wypowiada je człowiek, którego dwa triumfy w Lidze Mistrzów (2004 i 2010 r.) też nie byłyby możliwe bez szczęścia i pomocy sędziów.

Przesada? Bynajmniej, wystarczy przypomnieć nieuznany, choć prawidłowy, gol Scholesa w meczu 1/8 finału z Manchesterem United (2004 r.). A później koszmarny błąd bramkarza Tima Howarda, po którym FC Porto strzeliło gola na 1:1 (Peter Schmeichel i Edwin van der Sar złapaliby ten strzał w zęby). Mało? W ćwierćfinale zespół Mourinho nie trafił na Real Madryt tylko na Olympique Lyon. W półfinale na zmęczone starciami z Juventusem Turyn i AC Milan (dwaj finaliści poprzedniej edycji!) Deportivo La Coruna.

FC Barcelona - Real Madryt LIVE! Relacja NA ŻYWO z rewanżowego półfinału LM w Ekstraklasa.net od 20:45!

Przypomnijmy sobie wreszcie, co działo się w finale z AS Monaco. Porto wygrało go 3:0 i mało kto dziś pamięta, że początkowo zdecydowaną przewagę mieli Francuzi. Do 23. minuty, gdy boisko opuścił jednak z kontuzją lider zespołu Didiera Deschampsa Ludovic Giuly i rozpędzone Monaco (które w drodze do finału ograło Real i Chelsea Londyn) stanęło w miejscu jak samochód z popsutym silnikiem. Nigdy się nie dowiemy, co by było, gdyby na nim został...

Rok temu sędziowie pomogli prowadzonemu przez Portugalczyka Interowi Mediolan w półfinałach z Barceloną. Dwa razy. Najpierw był uznany gol ze spalonego Diego Milito w pierwszym meczu. Potem nieuznany gol Bojana Krkicia w rewanżu (czy podający mu piłkę Yaya Touré na pewno dotknął jej ręką?). Fakt, była też kontrowersyjna czerwona kartka dla Thiago Motty.

Ktoś powie, że pomyłki sędziowskie to nieodłączna część rywalizacji, a losy najważniejszych spotkań często rozstrzyga przypadek. Racja. Sporo jednak tych pomyłek i przypadków jak na kogoś strojącego się w szaty geniusza i obrońcy moralności.

Fani Mourinho przypomną również, że osiągnął z Realem więcej niż jego poprzednik Manuel Pellegrini. Pytanie tylko, czy zdobycie Pucharu Króla z zespołem zbudowanym za prawie pół miliarda euro to na pewno powód, by wypinać pierś po ordery. To raczej absolutne minimum. Pokonał w finale Barcelonę? Nie trzeba siedzieć w głowie prezydenta Florentino Péreza, by zgadnąć, że priorytetem była Liga Mistrzów. A tu Królewscy znów zawiedli, pomimo pierwszego od siedmiu lat awansu do półfinału.

Zawodzą również w Primera Division. Rok temu niedoceniany Pellegrini do końca bił się z Barceloną o mistrzostwo, a prowadzony przez niego Real wygrał 31 z 38 ligowych meczów, w których zdobył 96 punktów (Katalończycy 99). Dziś Królewscy mają na cztery kolejki przed końcem osiem punktów straty do zespołu Guardioli i chyba tylko najbardziej niepoprawni optymiści wierzą, że zdołają to odrobić. Albo awansować do finału Ligi Mistrzów, grając dziś rewanż na Camp Nou bez Pepe, Sergio Ramosa (pauzuje za żółte kartki) i z Mourinho w loży honorowej (efekt "Well done" rzuconego w kierunku sędziów).

Patrząc na wyniki sondy przeprowadzonej przez madrycki dziennik "Marca", można raczej dojść do wniosku, że Portugalczyk dostał właśnie od kibiców Realu wotum nieufności. 71,7 proc. uważa, że jego pretensje pod adresem sędziów są nieuzasadnione (oddano 68 517 głosów). 70,9 proc. uznało, że czerwona kartka dla Pepe była słuszna (oddano 115 578 głosów). 92,3 proc. kibiców jest ponadto zdania, że taktyka na mecz z Barcą była zła (oddano 20 686 głosów).

A tak już całkiem na koniec. Nadal uważamy Mourinho za wielkiego trenera, za którym piłkarze są gotowi skoczyć w ogień. Pamiętamy jego sukcesy. Łzy Didiera Drogby, gdy opuszczał Chelsea, i rozpacz Marco Materazziego, gdy odchodził z Interu. Nie da się ukryć, że ma też zwyczajnie pecha, bo musi rywalizować z silną jak nigdy wcześniej Barceloną. Futbolowym królem Midasem, za jakiego do tej pory uchodził, chyba już jednak nie jest. I chyba już nigdy nie będzie.
No, chyba że Real awansuje dziś do finału…

Hubert Zdankiewicz / Polska The Times

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24