Cracovia ograła niepokonaną dotąd Pogoń. Grad goli po przerwie [RELACJA, ZDJĘCIA]

Kaja Krasnodębska
Cracovia - Pogoń Szczecin 4:1
Cracovia - Pogoń Szczecin 4:1 Andrzej Banaś/Polska Press
Cracovia zakończyła fantastyczną passę meczów bez porażki Pogoni Szczecin. Podopieczni Czesława Michniewicz przegrali po raz pierwszy w tym sezonie i to od razu aż 1:4. Wszystkie bramki padły w drugiej połowie.

Piękne jesienne popołudnie nie zachęciło wielu kibiców Pasów do pojawienia się przy ulicy Kałuży. Ci, którzy zdecydowali się przybyć na trybuny stadionu Cracovii starali się ze wszystkich sił wspomóc swoich ulubieńców w walce. A pomoc wydawała się być potrzebna. Rywalami Pasów była bowiem niepokonana jak dotąd Pogoń. W dwunastu kolejkach podopieczni Czesława Michniewicza z każdego kolejnego meczu wracali z co najmniej jednym punktem. Dzisiaj nie zamierzali przerwać tej serii... Również Cracovia nie wywieszała białej flagi. Zeszłotygodniowa porażka w Warszawie tylko wzmogła ich sportową złość i sprawiła, że gospodarze zdecydowani byli zrobić wszystko aby tylko nie powtórzyć tamtego rezultatu.

I rzeczywiście od pierwszych minut usiłowali przedostać się na połowę rywali. Wobec solidnej obrony w wykonaniu Jarosława Fojuta oraz Jakuba Czerwińskiego nacierali głównie skrzydłami. W pole karne centrowali Deniss Rakels czy Mateusz Cetnarski, ale piłkę konsekwentnie odbierali im Portowcy. Tymi przejęciami nie rozpoczynali jednak własnych sytuacji. Dochodzili maksymalnie do środka boiska i tam wciąż uznawali wyższość gospodarzy.

Tak jak Cracovia weszła na początku na połowę rywali, tak opuściła ją praktycznie dopiero schodząc na przerwę. Przez całe 45 minut Pogoń nie stworzyła sobie ani jednej groźnej sytuacji a piłka po jedynym strzale Portowców, w wykonaniu Mateusza Lewandowskiego ledwo wtoczyła się w pole karne. Cracovia natomiast wciąż nacierała. Próbowali dosłownie wszyscy i ze wszystkich stron. Brakło jednak wykończenia. Trzeba jednak przyznać, że nie było im łatwo - przeciwnicy koczowali pod własną bramką całą jedenastką.

Najlepsza sytuacja pierwszej połowy to rajd lewą stroną Bartosza Kapustki. Samotnie ominął trzech z piłkarzy gości i uderzył na bramkę. Tym razem jednak nie zdołał zaskoczyć Dawida Kudły. Młody pomocnik próbował jeszcze wiele razy. Po jednej z akcji padł na murawę w polu karnym. Arbiter nie dopatrzył się faulu, a i sam zawodnik przyznał, że go nie było.

Na drugą część gry Portowcy wyszli jakby bardziej ambitnie. Na boisku pojawił się Władimer Dwaliszwili i od razu wprowadził trochę chaosu w polu karnym Grzegorza Sandomierskiego. Jego koledzy poszli za ciosem i w ciągu kilku minut szczecinianie stworzyli sobie więcej sytuacji niż przez całą pierwszą połowę. Większe zaangażowanie w ofensywie miało także drugą stronę medalu. Część z nich opuściła własną połowę pozostawiając dziury w defensywie. To było coś, na co Cracovia czekała od początku. I szybko to wykorzystała. Bartosz Kapustka popędził lewą stroną, nie dał się złapać rywalom i skierował piłkę do Mateusza Cetnarskiego. Ten uderzył z dystansu i piłka spoczęła w siatce.

Stracony gol jeszcze bardziej pobudził Pogoń do ataku. Chętniej weszli pod pole karne Grzegorza Sandomierskiego. Nie okazało się to jednak dobrą decyzją, gdyż jedna strata, szybki kontratak i na tablicy wyników widniało już 2:0. Strzelcem gola Deniss Rakels. Taki rezultat jeszcze bardziej zmusił gości do ofensywy. Kolejne minuty przyniosły kolejną bramkę. Tym razem dla podopiecznych Czesława Michniewicza. Po rzucie wolnym trochę z niczego futbolówkę w siatce umieścił Łukasz Zwoliński.

Cracovia jednak już nie chciała dać sobie wydrzeć zwycięstwa. Jak najszybciej chcieli potwierdzić swoją lepszą dyspozycję. Ruszyli więc z kolejnymi akcjami. Gra znowu przeniosła się całkowicie na połowę Portowców. Długie wrzutki, krótkie podania i niecelne strzały. Mimo zaangażowania w ataku długo nie wpadało nic. Aż w końcu piłkę pod bramkę Dawida Kudły posłał Jakub Wójcicki. Wydawało się, że trochę zbyt słabo aby coś z tego jeszcze wyszło. Nic bardziej mylnego. Piłkę odebrał Deniss Rakels i z najbliższej odległości pokonał golkipera gości.

Apetyty gospodarzy rosły w miarę jedzenia. Dalej szaleli w ataku nacierając na walczących w defensywie szczecinian. Widząc problemy swoich podopiecznych, Jacek Zieliński zdecydował się im pomóc. W miejsce defensywnego Damiana Dąbrowskiego wpuścił bardziej ofensywnie nastawionego Marcina Budzińskiego. Dla pomocnika ostatnie tygodnie upłynęły pod znakiem słabszej formy. Stracił miejsce w podstawowej jedenastce a nawet częściej zaczął reprezentować drużynę rezerw. Dzisiaj jednak wszedł z ambicją pomocy kolegom w ataku. Najpierw kilkukrotnie pędząc wyminął przeciwników, a w 71. minucie wpisał się na listę strzelców. Bardzo pomógł mu w tym Dawid Kudła, który nie złapał toczącej się z wolna piłki. Tak właśnie padła dziewiąta bramka Cracovii w ostatnich dwóch meczach przy ulicy Kałuży.

Również dziesiąta wisiała w powietrzu. Pasy bowiem zdemolowały w końcówce swoich rywali ze Szczecina. Gospodarzom wciąż było mało. Zresztą nie tylko im, bo Jacek Zieliński wciąż decydował się na ofensywne zmiany. I tak na murawie pojawili się jeszcze Mateusz Wdowiak oraz Boubacar Diabang. Obaj chcieli udowodnić, że zasługują na otrzymaną szansę i powtórzyć sukces Marcina Budzińskiego. Kolejne groźne sytuacje nie przyniosły jednak bramek i mecz zakończył się wynikiem 4:1.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24