Kibic ŁKS wierzą w odrodzenie klubu. (© fot. Paweł Łacheta)
Masz zdjęcie do tego tematu? Wyślij »
Autor
Opis
Dodawanie zdjęcia
Aby wysłać zdjęcie musisz zgodzić się z poniższym warunkiem.
Dodając zdjęcie zgadzam się na przetwarzanie danych, oraz nieodpłatnego wykorzystania zdjęć w serwisie naszemiasto.pl
Jej prezesem został zaufany człowiek wiceprezydenta Włodzimierza Tomaszewskiego - Dariusz Gałązka.
Los potrafi płatać figle. Dariusz Gałązka do tej pory uchodził bowiem za pierwszego... wroga ŁKS. Teraz będzie musiał go kochać.
Jako dyrektor MOSiR, wymazał (dosłownie) ŁKS z hali przy al. Unii, nasyłał komornika na zadłużony klub i traktował go jak piąte koło u wozu w wielkim miejskim przedsięwzięciu, jakim było działanie potężnego acz nikomu niepotrzebnego MOSiR oraz spółki Atlas Arena. Widać zaufane sportowe kadry władz miasta są tak mizerne, że stawiają na człowieka orkiestrę - dyrektora, menedżera, a teraz prezesa. Trudno pogodzić wszystkie te funkcje, więc na czas bycia szefem ŁKS Dariusz Gałązka wziął urlop w MOSiR.
Nie ukrywamy, że ten wybór budzi nasze ogromne wątpliwości. Nie wyobrażamy sobie, jak zielony w sprawach futbolowych pan prezes, potrafi dogadać się z PZPN w kwestii przyznania nowej spółce licencji na grę w I lidze.
Jeszcze trudniej będzie mu zawrzeć kompromis z właścicielami spółki do tej pory rządzącej piłką w ŁKS. Wszak ani Daniel Goszczyński, ani Grzegorz Klejman nie należeli do ulubieńców prezesa. Przekazanie aktywów za symboliczną złotówkę w tej sytuacji wydaje się nierealną mrzonką. Starcie jest nieuniknione. Grozi wielką awanturą. Podobnie, jak rozmowy z piłkarzami, z którymi podobno Gałązka chce renegocjować kontrakty. Ciekawe, jak na tę sytuację zareaguje potencjalny inwestor.
Skoro jednak miasto nawarzyło sobie tego piwa, musi je teraz wypić. Dariusz Gałązka powinien pamiętać, że w łódzkim urzędzie obowiązuje zasada: murzyn zrobił swoje murzyn może odejść, więc parasol ochronny, który do tej pory nad nim roztaczano, może szybko zdmuchnąć wiatr miejskiej historii.
A dowodem na przedmiotowe traktowanie ludzi zaangażowanych i oddanych sprawie przez miejskich urzędników jest to, w jaki sposób (nieelegancki i obcesowy) potraktowano prokurenta Marka Łopińskiego. To on wyprostował sytuację w ŁKS, dogadał się z piłkarzami i trenerami, załatwił sprawę licencji w PZPN. Wypracował kapitał trudny do przecenienia.
A jednak przestało się to nagle liczyć. Nikt z władz miasta nie zdobył się choćby na podziękowanie mu za dotychczasową pracę. Dlaczego? Dopiero teraz ze zgrozą zauważono w gmachu przy Piotrkowskiej 104, że jest on szefem sportu w łódzkich strukturach wrogiej PO?! Polityka wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem.
Może ktoś jeszcze pójdzie po rozum do głowy i w zarządzie spółki, w skład którego mogą wchodzić trzy osoby, a na razie jest jedna, znajdzie się miejsce dla Łopińskiego - człowieka, który ma wiedzę, doświadczenie, talent dyplomatyczny oraz pomógł uratować ŁKS przed ostateczną zapaścią.
Wybrano radę nadzorczą nowej spółki. Jej szefem został Adam Gilarski, który nie tak dawno przeprowadził audyt w ŁKS. Obok niego, w radzie znalazły się dwie panie: Elżbieta Filipak - p.o. zastępcy dyrektora Wydziału Gospodarowania Majątkiem oraz Ewa Pawłowska - zastępca dyrektora Biura Prawnego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?