Kibic nie zawsze jest bandytą. Historia Rooie’a Marcka (WIDEO)

Sebastian Czapliński
Rooie Marck jest wiernym kibicem Feyenoordu Rotterdam
Rooie Marck jest wiernym kibicem Feyenoordu Rotterdam youtube
Zastanawialiście się pewnie nie raz, co chcielibyście robić kilka dni przed momentem, w którym musielibyście opuścić ten piękny świat. Jedni wybraliby się w podróż swojego życia, inni spędziliby ten czas z najbliższymi, a jeszcze inni robiliby coś zupełnie innego. Marzeniem Rooie’ego Marcka było zobaczenie po raz ostatni w akcji swoich ulubieńców z Feyenoordu Rotterdam.

Liga angielska. Arsenal zainteresowany Łukaszem Piszczkiem

Podczas jednej z wizyt u lekarza, Rooie dowiedział się, że jest chory na raka. Co więcej, okazało się, że pozostało mu niewiele czasu. Postanowił więc, że jego ostatnim marzeniem będzie zobaczenie w akcji swoich ulubieńców z Feyenoordu Rotterdam. Sam klub dostosował termin swojego pierwszego treningu w obecnym sezonie, aby Rooie mógł być jego świadkiem, a pierwszy trening piłkarzy Feyenoordu już od lat jest czymś wyjątkowym. Nigdy nie brakowało na nim tłumów kibiców, którzy przy użyciu środków pirotechnicznych, a także głośnym dopingu witali starych, a także nowych zawodników Feyenoordu przed zbliżającym się kolejnym sezonem.

Rooie zjawił się na nim wraz z najbliższymi. Był już bardzo słaby i poczynania zawodników z De Kuip oglądał z boku boiska na wózku szpitalnym. Zawodników Feyenoordu przywitało setki rac odpalonych przez jego najwierniejszych fanów. Rooie nie mógł przyglądać się temu w nieskończoność. W pewnym momencie wstał i z uśmiechem na twarzy, oraz łezką w oku, oklaskiwał wraz z innymi kibicami swoich ulubieńców. Pewnie w najpiękniejszych snach nie spodziewał się tego, co przygotowali dla niego fani Feyenoordu.

W pewnym momencie na jednej z trybun zatrzepotał ogromny banner z wizerunkiem Marcka, a z ust kibiców wypłynęło donośne – „You’ll Never Walk Alone”. A warto w tym miejscu dodać, że Marck nigdy nie był przeciętnym kibicem. 54-latek był obecny na większości spotkań Feyenoordu, czy to u siebie, a także tych wyjazdowych. Był również członkiem „Het Legioen”, czyli jednej z najzagorzalszych grup kibicowskich Feyenoordu Rotterdam.

Piłkarze z Rotterdamu po 12 minutach przerwali zajęcia i podeszli do Rooie’ego. Każdy z zawodników uściskał kibica i podziękował mu za wieloletni doping. Z ust Marcka usłyszeli słowa otuchy przed nowym sezonem i prośbę o wygranie ligi, mimo iż on nie będzie już świadkiem tego tryumfu.

Rooie postanowił o własnych silach podejść pod trybunę zajmowaną przez najwierniejszych fanów z De Kuip, ci z kolei krzyczeli w jego kierunku – „Chodź Rooie, chodź Rooie!”. Gdy znalazł się już przed trybuną „wysłał” całusy w kierunku tłumu i uderzył w herb usytuowany na sercu. Zaintonował również pieśń „Feyenoord till I die!”, po czym skłonił się do fanów, czym wyraził niesamowitą wdzięczność za to, jakie dała mu wsparcie w ostatnich chwilach jego życia.

Rooie Marck zmarł po trzech dniach. Swego czasu Bill Shankly, były trener m.in. Liverpool FC, powiedział: – „Niektórzy ludzie uważają, że piłka nożna jest sprawą życia i śmierci. Jestem rozczarowany takim podejściem. Mogę zapewnić, że to coś o wiele ważniejszego”. Marck był tego najlepszym przykładem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24