Należy to rozumieć w ten sposób, że jeżeli nie wygrywa się nawet u siebie, to trudno myśleć o utrzymaniu w lidze. Jeżeli jednak jakiś zespół ma większe ambicje, mierzy w mistrzostwo, musi wygrywać na własnym boisku, ale także zdobywać komplety punktów na terenie rywala. Śląsk spełnia pierwsze kryterium, ale jeżeli chodzi o drugie, to w tej chwili w ekstraklasie należy obok Odry Wodzisław do najsłabiej grającej drużyny poza swoim stadionem.
- Dlaczego nie radzimy sobie na wyjeździe? Wszyscy nam zadają to pytanie i nawet my sami sobie je zadajemy i nie znajdujemy odpowiedzi. Po prostu, nam nie idzie - odpowiada Krzysztof Ulatowski. Dalej dodaje: - Przed wyjazdem mówimy sobie, że teraz to już na pewno wygramy. Wychodzimy na boisko, jakiś jeden błąd, tracimy gola i później walimy głową w mur.
Statystyki meczów wyjazdowych Śląska są zatrważające. Wrocławianie ostatni raz wygrali 17 maja w Gliwicach z Piastem. Po kolejną wygraną trzeba się cofnąć do listopada 2008 roku (z Ruchem Chorzów 2:1). W ekstraklasie dłuższą passą bez wygranej na boisku rywala może się pochwalić tylko Jagiellonia, która ostatni raz na wyjeździe wygrała jesienią 2007 roku (31 meczów bez wygranej).
- To jest trudne pytanie, dlaczego nam nie idzie na wyjazdach - zastanawia się Sebastian Mila. - Na boiskach rywali sprawiamy wrażenie spiętych, sparaliżowanych i nie gramy swobodnie. Nie wypracowujemy sytuacji i stąd też nie strzelamy goli. A bez bramek nie można myśleć o wygrywaniu meczów - analizuje piłkarz.
Wrocławianie w spotkaniu z Cracovią oddali zaledwie jeden celny strzał. I to dopiero w 90 minucie. Wcześniej niby posiadali przewagę, lepiej operowali piłką, ale absolutnie nic z tego nie wynikało.
- W drugiej połowie chcieliśmy odrobić straty, ale zagraliśmy za mało ofensywnie - komentował po spotkaniu trener Ryszard Tarasiewicz.
samą ofensywną grę, ale o atuty w ofensywie. Tomasz Szewczuk stara się w ataku jak może, ale nie jest to jednak Vuk Sotirović, który potrafi gola strzelić z niczego. Poza tym wrocławianie już dawno zostali rozszyfrowani i kiedy muszą gonić wynik i przedzierać się przez szczelną defensywę rywali, nie mają czym przeciwnika zaskoczyć.
- Brakuje nam też trochę szczęścia - zauważa Ulatowski. - Jestem pewien, że gdybyśmy nie stracili tego gola tuż przed przerwą, na pewno nie przegralibyśmy z Cracovią. My nie mieliśmy sytuacji, ale oni przecież też nie. A mecz z Polonią Warszawa. Przecież do 90 minuty prowadziliśmy, a później jakieś dwa błędy i porażka - dodaje zawodnik.
Następny mecz Śląsk na wyjeździe na szczęście zagra dopiero w rundzie wiosennej 27 lub 28 lutego z Polonią Bytom. Będzie to pierwsza kolejka po przerwie zimowej, a więc fantastyczny moment na przełamanie złej passy. Aby jednak tak się stało, Śląsk musi zmienić swoją grę na boiskach rywali, bo w przeciwnym wypadku koszmar wróci wiosną i znowu trzeba będzie liczyć na łut szczęścia i może jakiś remis.
- Mamy teraz dużo czasu, bo aż do wiosny i na pewno zajmiemy się sprawą meczów wyjazdowych. Przeanalizujemy, co jest nie tak i na pewno przełamiemy tę złą passę. Przecież nie możemy tak grać wiecznie - kończy Sebastian Mila.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?