Liverpool to przykład... defraudacji pieniędzy

Michał Libuda
Liverpool przepłacał przy transferach piłkarzy.
Liverpool przepłacał przy transferach piłkarzy. Michał Libuda
Od czasu finału Ligi Mistrzów w Stambule i słynnego "Dudek Dance", kibice Liverpoolu nie mają zbytnich powodów do radości. Ich klub nie zalicza się od kilku sezonów do faworytów Premier League i prezentuje przeciętny, by nie napisać kiepski styl. Wpływ na to ma nieodpowiedzialne zarządzanie budżetem.

Na Anfield Road nie mogą się do tego przyzwyczaić. Kibice są niezadowoleni z sytuacji, w jakiej znalazła się ich drużyna. Przepłacano w ciągu poprzednich sezonów na potęgę za przeciętnych piłkarzy. Czy można tak bezmyślnie wydawać pieniądze w tak znanej angielskiej firmie?

Sprytne Koguty

Po rządach Toma Hicksa i George'a Gilletta w 2010 Liverpool był bankrutem. Za ich czasów kupowano już zawodników za zawyżone kwoty. Takimi byli obrońca Glen Johnson i Alberto Aquilani, za których zapłacono 40 milionów euro. Włocha po wypożyczeniu do Milanu sprzedano na Półwysep Apeniński za 2 miliony.

Ich panowanie od 2007 roku obejmuje wiele innych takihc zakupów. O ile Fernando Torres był wart 38 milionów, to za nieznanego szerszej publiczności Martina Skrtela wyłożono 10 milionów. Rosjanie z Zenita Sankt Petersburg z pewnością umieją się targować i zawyżyli cenę za piłkarza. Nawet za przeciętnego Yosi Benayouna trzeba było zapłacić West Hamowi ponad 7 milionów.

A to dopiero początek zakupów i co najważniejsze długów. Potem sprowadzono Robbiego Keana z Tottenhamu. Cena? Ponad 20 milionów. Popularne Koguty zrobiły świetny interes tym bardziej, że potem odkupiły swojego asa za 16 milionów. Andrea Dosennę, którego zakupiono za 9 milionów, do Włoch oddano za jedną trzecią tej kwoty. A czy ktoś pamięta bramki czy efektowne zagrania tego obrońcy na boiskach Premier League?

Bramka za 7 milionów

W 2010 roku dłużnicy Liverpoolu zgodzili się by sprzedać klub. Właścicielem została spółka Fenway Sports Group, której właścicielem jest John W. Henry. Należności liczone były na 200 milionów euro. Wraz z tą firmą Liverpool miał skutecznie walczyć przede wszystkim w lidze, gdyż na tytuł The Reds czekają już od 1990 roku. Jednak na stanowisku dyrektora sportowego zatrudniono człowieka wybitnie, jak się okazało nieodpowiedzialnego, który udowodnił, że kompletnie nie zna rynku transferowego. Takim był Damien Comolli.

Ten właśnie Francuz doprowadził do zadłużenia klubu i obniżenia potencjału drużyny poprzez nieprzemyślane transfery. Między styczniem a sierpniem 2011, the Reds wydali na nie ponad 100 milionów funtów, a FSG dała zielone światło na największy szał zakupów w historii Anfield. Gdy do Chelsea sprzedano Torresa w Liverpoolu zaczęto chaotycznie szukać kogoś na pozycję napastnika. Wymyślono, że idealny będzie Andy Carroll. Derek Llambias, dyrektor zarządzający Newcastle, z uśmiechem wspomina noc, kiedy sprzedał Carrolla, bijąc jednocześnie brytyjski rekord transferowy. W pełni wykorzystał desperację Comolliego do zawarcia umowy. Bramkostrzelnego napastnika miał zastąpić żółtodziób w Premier League, za którego zapłacono aż 41 milionów. Dla porównania tańszy od niego był David Villa.

Każda bramka - a strzelił ich 6 - tego napastnika, kosztowała Liverpool około 7 milionów euro.

Rozbawiona Anglia

Może i trudno jest przebić ten transferowy "majstersztyk" jednak Comolli nie próżnował i dalej nabijał kieszenie innym. Przykładem tego jest pozyskanie w sezonie 2011/2012 Stuarta Downinga, pomocnika Aston Villi. Właśnie z tego transferu śmieje się cała Anglia. Reprezentant kraju kosztował ponad 20 milionów euro, a strzelił kilka bramek w przeciętnej ekipie z Birmingham. Za to w Liverpoolu ani razu w 38 meczach nie trafił do siatki rywali. Za takiego piłkarza tyle kasy? Trudno się dziwić angielskim kibicom, bo mają z czego się śmiać. Downing jest w drużynie Rodgersa obrońcą. Dla porównania Ashley Young, który brylował w Birmingham, kosztował 18 milionów.

Kenny Dalglish ówczesny trener Liverpoolu chciał sprowadzić Jordana Hendersona i będącego na topie w Anglii Charliego Adama. Pomocnikiem Blackpool interesował się nawet Alex Ferguson ale oczywiście najszybciej z walizką pieniędzy wyskoczył Comolli. Zapłacił 8 milionów na "nowego Xabiego Alonso", a potem musiał go sprzedać za połowę tej sumy, ponieważ szkocki pomocnik nie potrafił pokazać czegokolwiek w brawach Liverpoolu. Co do Hendersona to menedżer Sunderlandu Steve Bruce wyjaśniał swojemu prezesowi, że jego piłkarz jest wart około 4 milionów. Jakie zdziwienie musiało być w klubie gdy Comolii zaoferował 14, a potem podbił na 16 milionów.

Klub po tych zakupach i krytyce kibiców zwolnił Comolliego, który zadłużył Liverpool na około 50 milionów funtów. Menedżer Bernard Rodgers sprzedał wynalazki dyrektora sportowego i pozyskał Joe Allena, którego występy podobają się kibicom. Wcale nie trzeba wydawać sporej gotówki by kupić dobrego piłkarza. Taki Raheem Sterling z Jamajki był w składzie rezerw i nic nie kosztował. Rodgers dysonuje takim, a nie innym składem przeciętnych piłkarzy, ponieważ nie ma gotówki na transfery. Może to i lepiej bo sugerując się rezultatami i zdobytymi pucharami to zdefraudowano około pół miliarda euro w budżecie 18 krotnego mistrza Anglii.

Źródło: własne/lfc.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24