Za czasów Jarosława Araszkiewicza, na początku sezonu, 20-letni zawodnik wybiegał w podstawowej jedenastce jako defensywny pomocnik. Nie grał źle, kibice więcej spodziewali się jednak po zawodniku z ekstraklasowym stażem.
- Aklimatyzacja w nowym dla mnie środowisku przeszła bezboleśnie - mówi urodzony w Przemyślu piłkarz. - Pomógł mi w tym Jurij Zinyak, z którym w czasie wspólnych występów w SMS Mielec mieszkaliśmy w tym samym internacie. Miałem niby pewne miejsce w drużynie, ale zdawałem sobie sprawę, że nie gram na miarę swych możliwości.
Gdy Araszkiewicza zastąpił Janusz Świerad, Mroziński zaczął przesiadywać na ławce rezerwowych. W powrocie do wyjściowego składu pomogły mu kontuzje kolegów z drużyny. Przed trudnym wyjazdowym meczem z Cracovią Świerad nie mógł skorzystać z żadnego z "etatowych" środkowych obrońców. Z konieczności parę stoperów utworzyli więc rutynowany Słowak Peter Petran oraz młody Mroziński.
To był strzał w dziesiątkę. Sądeczanie polegli co prawda 0:1 pod Wawelem, ale obecni na meczu fachowcy z uznaniem wypowiadali sie o postawie defensywy gości. - Jako stoper występowałem co prawda już w Widzewie, ale był to raczej eksperyment - tłumaczy piłkarz. - Można więc powiedzieć, że to trener Sandecji znalazł dla mnie pozycję.
Mroziński na środku obrony zagrał jeszcze w potyczkach z Bogdanką Łęczna i Kolejarzem w Stróżach, nienagannie wywiązując się ze swej roli. W tej drugiej konfrontacji mógł w ostatnich sekundach uratować sądeczanom remis, ale jego główkę z 5 metrów jakimś cudem sparował bramkarz miejscowych.
- Zdarzenie to zapamiętam na długo, bowiem podczas wyskoku jeden z graczy kolejarza trafił mnie pod oko - śmieje się "widzewiak". - A tak poważnie, to żałuje, że futbolówka nie wpadła do siatki. Sandecja byłaby bogatsza o jedno "oczko". Ale w I lidze z pewnością się utrzyma. Pięć punktów przewagi nad strefą spadkową to spory kapitał. Poza tym myślę, że wiosną drużyna będzie mocniejsza.
Wkrótce skończył mu się okres wypożyczenia, powrócił więc do Łodzi. - Pierwsza liga, wbrew pozorom, jest bardzo silna - przekonuje piłkarz. - Dużo trzeba w niej biegać, dominuje walka o każdy metr murawy. Występy w Sandecji były więc dla mnie swoistą szkołą futbolu. Wiele się tutaj nauczyłem, a sam pobyt w Nowym Sączu będę bardzo miło wspominał.
Mroziński podkreśla, że jego celem jest znalezienie się w kadrze pierwszego zespołu Widzewa. Chce pojechać z nim na zimowe zgrupowanie, podczas którego postara się przekonać do siebie trenera Radosława Mroczkowskiego. - Muszę w końcu zaistnieć w ekstraklasie. Gdybym jednak znalazł się poza kadrą, to z Łodzi najbliżej mi będzie do Nowego Sącza. Niewykluczone więc, że jeszcze tutaj powrócę - deklaruje Piotr Mroziński.
Czytaj także w Gazecie Krakowskiej: Żużel - Janowski: to mój najcenniejszy medal
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?