Oceniamy lechitów za rewanż z FK Sarajewo. Stałe fragmenty gry Douglasa i pewność Kadara kluczem do awansu

Kaja Krasnodębska
Lech Poznań - FK Sarajewo 1:0
Lech Poznań - FK Sarajewo 1:0 Waldemar Wylegalski/Polska Press
Zeszłotygodniowa zaliczka z Sarajewa sprawiła, że do rewanżowego spotkania podopieczni Macieja Skorży podeszli już praktycznie bez presji. Ich zadaniem było spokojne utrzymanie prowadzenia w dwumeczu i nie narażanie się na nadmierne zmęczenie czy kontuzje. Patrząc na wynik i spokojny przebieg meczu wydaje się, że lechici wykonali to co do nich należało. Po przepięknej bramce Barry’ego Douglasa z wolnego i przewadze przez większość spotkania, postawili przysłowiową kropkę nad „i”.

Wyjściowa jedenastka:
Jasmin Burić (7) – co tu dużo mówić? Rodacy nie sprawiali mu wielu problemów. Golkiper Kolejorza spokojnie wyłapywał wszystkie strzały rywali. Na większą uwagę zasługuje interwencja z 52. minuty, kiedy to nie dał się zaskoczyć Almirowi Bekiciowi. Parada poznańskiego bramkarza nie tylko powstrzymała Bośniaków przed wyrównaniem, ale dała też pewność całej drużynie.

Tomasz Kędziora (7) – na pewno cieszy jego powrót do gry. W pierwszych minutach nieco mało widoczny – chował się na własnej połowie, konsekwentnie jedynie blokując akcje przeciwników. W drugiej połowie już się rozkręcił i coraz odważniej wychodził do ofensywy. Dobrze rozumiał się z Dariuszem Formellą. Razem stworzyli trochę zagrożenia po prawej stronie boiska. Na pochwałę prócz waleczności zasługują także jego dośrodkowania w pole karne. Przy nieco lepszym wykończeniu ze strony kolegów, mógł wpisać się na listę asystentów.

Marcin Kamiński (5) – całkiem przyzwoite spotkanie w jego wykonaniu. Bardzo spokojny i zrównoważony w swoich interwencjach. Niepokonany w pojedynkach w powietrzu, nie dawał się pokonać w grze głową. Przy stałych fragmentach gry Lecha, wbiegał w pole karne rywali, jednak tym razem nie przyniosło to efektów. W drugiej połowie spotkania, zdarzyło mu się popełnić kilka błędów, ale dzięki solidnej postawie Buricia i Kadara, nie wpłynęły one na losy spotkania.

Tamas Kadar (8) – meczem z FK Sarajewo zamknął usta wszystkim niedowiarkom. Zdecydowanie najlepszy w obronie poznaniaków. Mur nie do przebicia dla piłkarzy z Sarajewa. Praktycznie zawsze tam, gdzie akurat powinien być. Każdy wślizg czy odbiór bardzo przemyślane, dzięki czemu nie dał sędziemu argumentów na odgwizdywanie fauli.

Barry Douglas (7) – jeszcze kilka takich meczów i jego stałe fragmenty gry będą siały popłoch nie tylko na boiskach ekstraklasy. Bramka z 6. minuty to jednocześnie klasyka i majstersztyk w jego wykonaniu. Podobnie jak reszta stałych fragmentów gry. Tylko raz czy dwa, piłka po jego kopnięciu nie trafiła dokładnie tam gdzie powinna. Aktywny w ataku, nie zawsze zdążał powrócić do obrony. Tam jednak skutecznie zastępował go Łukasz Trałka.

Press Focus/x-news

Łukasz Trałka (7) – ciężko wyobrazić sobie mecz Kolejorza bez niego. Świetnie czyta grę na całym boisku. Wciąż kontroluje pracę obrony, przez co gdy tylko któryś z kolegów zapragnie pobiec do ataku, Trałka błyskawicznie go zastępuje. Sam również nie rezygnuje z wychodzenia do ofensywy. W środku boiska omijał rywali jak tyczki, by potem celnym podaniem obsłużyć któregoś z kolegów w polu karnym.

Dariusz Dudka (5) – bez fajerwerków, ale przesadnie ganić też go nie można. Oszczędny w ofensywie, niezbyt chętnie wbiegał na połowę rywali. Znacznie lepiej czuł się przy linii środkowej, gdzie starał się pomóc defensorom. Na plus trzeba zapisać powroty we własne pole karne. Kilka razy w odpowiednim momencie zaasekurował po prawej stronie Tomasza Kędziorę.

Dariusz Formella (6) – z początku nieco jakby zawstydzony, nie pokazywał się w pobliżu piłki. Z każdą minutą rozkręcał się coraz bardziej. Chętnie i niezwykle odważnie wchodził na połowę i w pole karne rywali. Sporo zamieszał w defensywie bośniackiego zespołu. Mimo ogromnego zaangażowania, wciąż brakowało mu jednak dokładności i zakończenia skrzętnie tworzonych sytuacji. Podkreślić należy także rozumienie się bez słów z Tomaszem Kędziorą oraz wymienność pozycji.

Kasper Hamalainen (5) – fiński zawodnik przyzwyczaił nas do boiskowego sprytu i nienagannej techniki. W tym spotkaniu jednak tego nie pokazał. Co i raz próbował oczywiście przebić się przez defensywę rywali, ale nie było w tym tak charakterystycznego dla niego polotu. Zagrał raczej przeciętnie, przez co nie miał większego wpływu na końcowy rezultat spotkania.

Szymon Pawłowski (6) – nie da się przecenić jego roli podczas ataków Lecha. Podczas jego pobytu na boisku nie było ofensywnej akcji, w której nie wziąłby udziału. Napsuł przeciwnikom wiele krwi zarówno w środku jak i po lewej stronie boiska. Bez wahania biegnąc z piłką, omijał jedynie przyglądających się defensorów z Bośni. Pochwalić trzeba też jego grę na jeden kontakt z Barry’m Douglasem czy Kasperem Hamalainenem. Jedyne co można Pawłowskiemu zarzucić to trochę kulejące zakończenia akcji, przez które doświadczony ligowiec nie mógł wpisać się na listę strzelców.

Denis Thomalla (5) – no i znowu brak celności. Oczywiście, można zrzucać to na karb stosunkowo krótkiego pobytu przy Bułgarskiej, ale z drugiej strony rolą napastnika jest zdobywanie bramek. A to wciąż nie przydarza się Thomalli zbyt często. Co nie znaczy, że „nie ma” go na boisku. Przeciwnie – trzeba podkreślić zaangażowanie niemieckiego napastnika. Bardzo waleczny, brał udział w wielu groźniejszych sytuacjach na połowie rywala. Gdy zaszła taka potrzeba nie wahał się także cofnąć do obrony.

Gracze rezerwowi:
Darko Jevtić (6) – wchodząc na boisko, pociągnął całą drużynę do ataku. Z wieczornego meczu na pewno zapamiętamy jego odważne wejścia między defensorów rywali i zmierzające idealnie pod nogi innych lechitów, dośrodkowania. Niestety z tak dobrej strony pokazał się tylko na początku. Mimo że na murawie nie spędził wiele czasu, pod koniec nieco przygasł.

Abdul-Aziz Tetteh (5) – po sobotnim faulu na Akahoshim, w środę był zdecydowanie bardziej uważny. Włączył się głównie do gry defensywnej. Skutecznie odczytywał podania rywali, po czym kierował piłkę w stronę kolegów, aby ci mogli ruszyć z jakąś ofensywną akcją.

Gergo Lovrencsics (6) – po kilku miesiącach przerwy nareszcie pojawił się na murawie. Jego powrót na pewno jest dobrym znakiem dla całej drużyny. Kwadrans, który spędził na boisku pokazał, że węgierskiemu pomocnikowi nie brakuje umiejętności ani zaangażowania. Popracować powinien jedynie nad zgraniem z resztą drużyny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24