"Kisielek" przez ostatni miesiąc przyzwyczaił się do nieco innego rozkładu zajęć. Zamiast treningów miał najpierw przerwę. Potem zastąpiła mu ją rehabilitacja. Odbywał ją pod kierunkiem Piotra Sochy, fizykoterapeuty Cracovii. Dla piłkarza w końcu udanie się zakończyła.
- Ostatnio byłem u niego. Zobaczył moje zdjęcie, troszkę mnie porozciągał i stwierdził, że jestem zdrowy. Bardzo mnie to ucieszyło - mówi napastnik.
Kłopoty zdrowotne Kisiela rozpoczęły się po wygranym w ostatnich minutach meczu Okocimskiego ze Stalą Rzeszów.
- Już podczas tego spotkania zacząłem czuć "dwójkę". Zacisnąłem zęby i dograłem do końca, żeby pomóc drużynie. Walczyliśmy o kolejne niezwykle ważne punkty. Jak się okazało, bardzo udanie. Po zawodach lekarz stwierdził, że mam naderwany mięsień dwugłowy. Miałem prawie dwutygodniową przerwę. Do zajęć wróciłem przed meczem pucharowym z Arką Gdynia i problemy z tym mięśniem wróciły. Kolejna przerwa była więc konieczna. Teraz jest już po kłopotach - informuje zawodnik.
Piłkarz już trenuje z zespołem na pełnych obrotach. Po cichu liczy, że otrzyma szansę gry przeciwko Świtowi Nowy Dwór Mazowiecki.
- To mecz z liderem. Nie trzeba specjalnej motywacji przed nim. Na pewno nie pękniemy. Każdy z nas będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Może uda mi się zagrać kilkanaście minut. Występ przez 90 minut nie wchodzi w grę. Jeszcze trochę muszę potrenować - mówi zawodnik.
Rozbrat z piłką nie był dla Kisiela niczym przyjemnym. Zawodnika bardzo ciągnęło na boisko.
- Bardzo ten czas mi się dłużył. W każdym spotkaniu chciałem pomóc zawodnikom. Przepadło mi kilka meczów. Żałuję zwłaszcza tych ligowych. Może gdyby bym w składzie, to wyniki byłyby ciut lepsze. Chociaż z pewnością z postawy drużyny chyba i tak można być zadowolonym. Niewiele osób się spodziewało, że będziemy zajmować w tabeli nawet trzecie miejsce, a tak przecież było nawet przed ostatnią kolejką - mówi zawodnik.
Powrót Kisiela do gry to również bardzo dobra informacja dla trenera Krzysztofa Łętochy. Ostatnio nie narzekał na ich nadmiar. Uwidoczniło się to zwłaszcza przed ostatnim pojedynkiem z OKS-em Olsztyn. W nim oprócz Kisiela nie mógł również skorzystać z Daniela Jarosza. W trakcie meczu z kontuzją zszedł z boiska inny podstawowy gracz Tomasz Ogar.
- Maciek w naszym zespole pełni funkcję egzektuora. Ma nosa do zdobywania bramek. Potrafił z niczego strzelić, czasami w sytuacji całkowicie niespodziewanej. Z pewnością jego brak był pewnym osłabieniem dla zespołu, szczególnie w meczach, które przegraliśmy lub zremisowaliśmy. Trzeba jednak pamiętać, że mam wyrównaną dziewiętnastoosobową kadrę i każdy zawodnik może wejść na boisko i grać nie gorzej niż piłkarz, którego zastępuje. Kartki czy kontuzję stwarzają też innymi graczom szansę, żeby się pokazać - mówi trener Krzysztof Łętocha.
Miesiąc przerwy Kisiela odbił się oczywiście na jego statystykach strzeleckich. Wciąż przy jego nazwisku widniej cyfra cztery. Jak długo to potrwa?
- Chciałbym, żeby szybko się to zmieniło. W czasie całej tej przerwy najbardziej szkoda mi było właśnie straconej okazji do powiększenia swojego dorobku bramkowego. Kontuzje są jednak wpisane w piłkę i trzeba być na to przygotowanym i związaną z tym przerwę. Zdrowie dla zawodnika jest rzeczą najważniejszą - mówi zawodnik.
Kisiel do Okocimskiego trafił w obecnej przerwie letniej z Górnika Wieliczka. Z miejsca wskoczył do składu i zaczął zdobywać bramki. - Szybko zgrałem się z zespołem. To widać na boisku. Cieszę się, że trafiłem do tego klubu - mówi Kisiel.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?