Pawlak: W życiu czasem trzeba postawić wszystko na jedną kartę

Daniel Kawczyński
Piast Gliwice - GKP Gorzów 5:0
Piast Gliwice - GKP Gorzów 5:0 Lucyna Nenow / Polskapresse
Dwa tytuły mistrza Polski, dwukrotny tryumf w Pucharze Polski, występy w zagranicznych klubach, udział na Mistrzostwach Świata w 1986 roku. To dorobek wychowanka Calisii Kalisz – Krzysztofa Pawlaka. Obecny szkoleniowiec pierwszoligowego GKP Gorzów Wielkopolski gościł w ostatnich tygodniach w Kaliszu na specjalnym treningu dla młodych piłkarzy Calisi. W rozmowie z nami opowiada o swojej karierze oraz ocenia sytuację polskiego i kaliskiego futbolu.

Czy opuszczając Calisię, zdawał Pan sobie sprawę, że kiedyś stanie się piłkarzem, który dwukrotnie zdobędzie Mistrzostwo i Puchar Polski, zagra w klubach zagranicznych i wystąpi na Mistrzostwach Świata ?
Szczerzę mówiąc nie przypuszczałem, ale zawsze uważałem, że w życiu zawsze trzeba podjąć jakieś ryzyko. Zawsze powtarzam młodym adeptom futbolu, że w pewnym okresie życia po prostu nie można się bać postawić wszystko na jedną kartę. Trzeba umieć wybrać to co jest dobre. W moim przypadku była to piłka nożna. Mając 17 lat przeniosłem się do Poznania i absolutnie nie mogę żałować tej decyzji.

W historii kaliskiego futbolu jest Pan jedną z najjaśniejszych postaci. W końcu tylko Pawlak i Karpiński mieli okazję grać w reprezentacji Polski.
Cieszę się z tego, że swoją osobą mogłem trochę wypromować Kalisz. To co osiągnąłem nie zostanie mi już przez nikogo odebrane. Do wszystkie doszedłem ciężką pracą, kosztem wielu wyrzeczeń. Mimo uprawiania zawodowo futbolu potrafiłem się jeszcze uczyć, gdyż w tym czasie ukończyłem Akademię Wychowania Fizycznego w Poznaniu. Dzisiaj jak słyszę, że młodzież nie może pogodzić nauki z piłkę, to myślę, że coś musi być nie tak. Myślę, że jeśli są chęci w obu kierunkach to idzie to pogodzić.

Czas gry w Lechu Poznań był chyba najlepszym momentem w pańskiej karierze. Zgadza się Pan z tym stwierdzeniem? Jak utrwaliła się w pamięci kariera na Bułgarskiej?
To był wspaniały okres. Pod wodzą trenera Wojciecha Łazarka nad Wartą budował się silny zespół. To były początkowe sukcesy tego klubu, także fakt, iż mogłem brać udział w zdobywaniu tytułów krajowych napawa mnie ogromną dumą. Są to przeżycia, których przez całe życie się nie zapomni. Odnośnie kariery nie mogą zapomnieć o występach w Warcie Poznań, gdzie zbierałem piłkarskie szlify i stawiałem pierwsze kroki w profesjonalnym futbolu.

Początki kaliszanina w Poznaniu musiały być ciężkie.
Młodzież zupełnie inaczej na to patrzyła. Byłem młodym chłopakiem, który ponad wszystko kochał piłkę i poświęcił dla niej wszystko. Nie było łatwo, ale w tym czasie grało wielu moich rówieśników, także łatwiej było się zaadoptować. Później przyszła rodzina, przyszły dzieci i można było powiedzieć, że moje życie jest już związane na stałe z Poznaniem.

Zagranicą także zrobił Pan niemałą karierę, pojawiając się w koszulkach belgijskiego KSC Lokeren czy szwedzkiego Trelleborg FF.
Dla mnie wyjazd poza Polskę za czasów komunistycznych rządów był niemałym wyróżnieniem. W tamtych czasach, żeby opuścić kraj trzeba było mieć przekroczoną granicę wieku. Większość jechała tam, nie po to, żeby się rozwijać, lecz zarobić przed zakończeniem kariery.

Czemu zdecydował się Pan powrócić do Poznania ?
Łącznie zagranicą byłem niemalże pięć lat. Zawsze czułem się po prostu Polakiem. To właśnie w ojczyźnie odniosłem największe sukcesy. Nie w moim charakterze byłoby przywiązywanie się do obczyzny. Żyjąc z dziećmi poza Polską starałem się wychować je w duchu patriotyzmu.

Mistrzostwa Świata w 1986 roku były dla Pana z pewnością wielkim przeżyciem.
Oczywiście, że tak. Miałem okazję grać u boku wielkich piłkarzy z całego świata, pokazać szerokiej publiczności. Ten czas na pewno będę wspominał do końca swojego życia. To było spełnieniem jednego z moich największych marzeń, którego spełnienia chciałby chyba każdy zawodnik.

Wtedy polska piłka znaczyła coś na świecie i nie było chyba kibica, który nie słyszałby o naszej kadrze. Od 1986 roku zaczęliśmy jednak coraz bardziej sięgać dna, a teraz w rankingu FIFA wyżej są nawet kraje egzotyczne.
Ranking jest trochę mylący, bo myślę, że nie zasługujemy na lokatę gorszą od niektórych zespołów. Mam jednak nadzieję, że filozofia obecnego selekcjonera – Franciszka Smudy jest dobrą drogą. Kadra buduje się pod kątem danej imprezy – Mistrzostw Europy w 2012 roku. W okresie przygotowawczym powinniśmy zwracać uwagę na odpowiednich sparingpartnerów, bo grając z takimi przeciwnikami jak Singapur, Tajlandia czy Malta nie nauczymy się kompletnie niczego. Cieszy mnie więc, że w planach są starcia z silnymi rywalami, gdyż tylko to może przynieść efekt.

Podczas lat pańskiej nieobecności w Kaliszu futbol podupadł i zszedł na dalszy plan na rzecz siatkówki, czy koszykówki. Teraz sytuacja zaczyna się zmieniać, a blisko przywrócenia piłki nożnej na pierwszy plan jest Calisia.
Niezmiernie cieszę się z osiągnięć Calisi i liczę, że druga runda trzeciej ligi będzie jeszcze bardziej udany na jesienna. Będąc poza Kaliszem regularnie monitorowałem futbol z miasta z którego się wywodzę. Bardzo się martwiłem słysząc o podupadających klubach i niszczejących obiektach. Teraz nastąpiło tąpnięcie w dobrym kierunku i dla kibiców byłaby to rzecz niesamowita, gdyby piłka znalazła się na poziomie drugoligowym lub wyższym. Jak się tam zagłębimy, sport w Kaliszu nie stoi na wysokim poziomie. Są drużyny jedno lub kilku-sezonowe. Oby tylko Calisia nie poszła w tym kierunku.

Calisia ma warunki, by awansować. Ma dopięty budżet, dobrego trenera, utalentowanych zawodników i ambitnych działaczy. Nie ma za to stadionu i odpowiedniej murawy. Z kolei głosy mówiąca o poprawie warunków są dosyć niewyraźne i nie znajdują pokrycia w zastosowaniu.
To naprawdę frustrujące, że taki klub jak Calisia gra swoje mecze na Wale Matejki, a nie na stadionie przy ulicy Łódzkiej. Kiedyś był to przecież wspaniały stadion, gdzie odbył się finał Pucharu Polski w 1983 roku. Zaskakuje mnie to, że tak fajny obiekt, którzy służył wówczas za wzorcowy został tak potraktowany. Mam nadzieje, że władze miasta zadbają w końcu o kibiców i piłkarze Calisi zagrają tam, gdzie grać powinni, czyli przy ulicy Łódzkiej.

Myśli Pan, że w kaliskim futbolu zapanuje nowa, lepsza jakość?
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Z sentymentem spoglądam na wyniki, które osiąga Calisia i będę trzymał skutki, żeby miasto nad Prosną stało się miastem piłki nożnej.

Czy w przyszłości nie planuje Pan powrotu to Kalisza i związania się, na przykład z Calisią jako trener, czy też członek sztabu szkoleniowego ?
W zawodzie trenera nie można czegoś sobie powiedzieć czego się chce, a czego nie. To leży w kwestii przypadku. Na razie nie można mówić o niszczeniu tego co jest dobre. Calisia na razie ma znakomitych szkoleniowców, jak trener Grzegorz Dziubek. To właśnie jego sztab szkoleniowy wykonał dobrą pracę, osiągnął wyniki i trzeba pozwolić to kontynuować. Czas pokaże co będzie dalej.

Przed chwilą skończył pan pracę z młodymi piłkarzami Calisi z sekcji młodzieżowych. Widzi Pan tutaj jakieś talenty?
Owszem widzę, jest tu kilku chłopaków mających zadatki na znakomitych piłkarzy i w przyszłości na pewno zasila pierwszy skład Calisi, a może zrobią wielką karierę gdzieś indziej. Myślę, że jak wezmą sobie do serca wskazówki, które wspólnie z trenerem Zbyszkiem Biesiadą przekazałem, na pewno to zaprocentuje. Są w najlepszym wieku do nauki futbolu, a ja w związku z tym, iż nie jestem człowiekiem, który się wywyższa i jest niedostępny będę starał wpadać się co jakiś czas na tego typu przedsięwzięcia.

Rozmawiał: Daniel Kawczyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gol24.pl Gol 24